Odcinek 139. POCZUŁAM, ŻE FOTOGRAFIA TO COŚ MOJEGO. Rozmowa z Absolwentką AMF Jessicą Ciesak-Młynarek

Witam Cię w 139 odcinku podcastu WIĘCEJ NIŻ FOTOGRAFIA.

Jessica, mama prawie trójki dzieci, dzieli się inspirującą historią swojej pasji do fotografii. Jej przygoda z aparatem rozpoczęła się w gimnazjum, a mimo przerwy związanej z macierzyństwem, odważnie wróciła do fotografii po dołączeniu do Akademii Magicznej Fotografii.

Jessica przekonuje, że nie ma idealnego momentu na spełnienie marzeń, ale każdy moment może być dobry, by postawić na siebie. Jako mama podkreśla, że poświęcenie się pasjom jest możliwe nawet w trudniejszych okresach życia.

To nie tylko opowieść o fotografii, ale także o poświęceniu się swoim pasjom i realizacji marzeń, bez oczekiwania na idealny moment. Jessica inspiruje do śmiałego dążenia do marzeń w każdym etapie życia, pokazując, że pasja może wzbogacić życie rodziny.

Listen to “139. POCZUŁAM, ŻE FOTOGRAFIA TO COŚ MOJEGO. Rozmowa z Absolwentką AMF Jessicą Ciesak-Młynarek”.

O CZYM POSŁUCHASZ W TYM ODCINKU:

  • Każdy moment jest dobry na realizację marzeń, nie warto czekać na idealną okazję.
  • Ważne jest postawienie na siebie i swoje marzenia. Nawet w roli mamy czy opiekunki warto znaleźć czas na realizację własnych pasji i zainteresowań.
  • Umiejętności, kreatywność i pasja są kluczowe, a sprzęt to narzędzie wspomagające.
  • ‘Skarbonka na marzenie’ to świetny sposób motywacji do osiągania celów. Zbieranie drobnych środków, nawet symbolicznych, może pomóc w zrealizowaniu większych marzeń, tak jak w przypadku Jessiki, która zbierała na nowy aparat.

 

KONIECZNIE ODWIEDŹ JESSICE I ZOSTAW JEJ MASĘ CIEPŁA

FACEBOOK ➡️ https://www.facebook.com/CzystaMiloscFotografia

INSTAGRAM ➡️ https://www.instagram.com/czysta_milosc_fotografia/

 

A jeśli chcesz się nauczyć FOTOGRAFII pod moimi skrzydłami w AKADEMII MAGICZNEJ FOTOGRAFII
to ZAPISZ się na LISTĘ ZAINTERESOWANYCH w linku poniżej .

👉ZAPISZ SIĘ TUTAJ 👈

 

TRANSKRYPCJA ODCINKA:

Kiedy jest dobry moment, żeby ruszyć po siebie i po swoje marzenia? Jeśli czekasz na ten idealny moment, to niestety on może nigdy nie nadejść. Najlepszy moment jest tu i teraz, bo to jest jedyne pewne, które mamy dane od losu. Nieważne czy czekasz teraz na dziecko, czy jesteś mamą, czy właśnie urodziłaś maluszka. Żaden z tych momentów nie będzie idealny, ale każdy z nich będzie dobry, żebyś postawiła na siebie i na swoje marzenia.

Dziś do rozmowy zaprosiłam moją wspaniałą kursantkę, absolwentkę Akademii – Jessicę Ciesak-Młynarek, która podzieli się swoją historią. Historią mamy, która postanowiła, że koniec odkładania siebie na drugi plan i ruszyła odważnie po sobie i po swoje foto marzenia. Gorąco zachęcam Cię do wysłuchania tej inspirującej rozmowy oczywiście z filiżanką ulubionej herbaty.

Dzień dobry, dzień dobry. Witam Cię bardzo, bardzo serdecznie w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż fotografia”. Jeśli szukasz inspiracji, motywacji i wiedzy przekazanej w bardzo prosty sposób, to ten podcast jest właśnie dla ciebie. A ja jestem Basiolandia i jestem tutaj po to, żeby pokazać Ci, że foto marzenia się nie spełniają, foto marzenia się spełnia, a ja w Akademii Magicznej Fotografii mogę Ci w tym pomóc.

Basia: Dzień dobry, Jessica. Witam Cię bardzo serdecznie. Bardzo Ci dziękuję za przyjęcie zaproszenia do podcastu. I na początek poproszę Cię, żebyś powiedziała naszym słuchaczom i słuchaczkom kilka słów o sobie.

Jessica: Cześć, Basiu Witajcie wszyscy słuchacze/słuchaczki. Ja generalnie mam na imię Jessica, jestem mamą prawie trójki dzieci – jeszcze obecnie prawie.

Basia: A prawie, bo możemy tu powiedzieć, że ja w ostatnim momencie zdążyłam, bo Jessica już jest tak przedwyjazdowo do szpitala, więc za chwilkę będzie witać trzecie dzieciątko. Więc ja bardzo się cieszę, że jeszcze nam się udało przed. Moja droga, ja tutaj Cię dzisiaj zaprosiłam, ponieważ jesteś kursantką Akademii – absolwentką Akademii. Ukończyłaś kursy w Akademii, a obecnie jesteś… jesteś klubowiczką, czyli działasz sobie w programie budowania i rozwoju biznesu. I chciałam Cię zapytać skąd w ogóle u Ciebie pojawił się temat fotografii. Skąd ta fotografia pojawiła się w Twoim życiu? W jakim to było momencie?

Jessica: To daleka, daleka przeszłość. Nie no generalnie to któregoś dnia gdzieś tam za czasów jeszcze szkolnych, gimnazjalnych udało mi się gdzieś tam znaleźć jakiś aparat, zrobiłam jedno, drugie zdjęcie i stwierdziłam: „Wow, to jest super. Jakby można to zobaczyć, jakby ustawić sobie kogoś, zrobić jakieś magiczne inne rzeczy i cuda niewidy”. I tak wychodziło, że dostałam od rodziców mój pierwszy wtedy aparat, którym do prawie teraz robiłam zdjęcia. Czyli to było ponad prawie piętnaście lat, jak z moim jednym aparatem działaliśmy. No i generalnie on tak sobie wracał do mnie co jakiś czas. Jak go dostałam, to była super zajawka, jakby takie gdzieś tam zdjęcia głównie siostrze, znajomym, jakieś tam mini sesje takie, że: „A to się ubierzmy w to czy w to, pójdźmy nad jezioro albo nad coś”. Czyli to też spontaniczne jakby rzeczy. Potem tak wyszły, że obiektyw mi się zepsuł w tym aparacie, więc ten aparat został odłożony na „X” lat na półkę. I w czasie, jak byłam na studiach na pierwszym roku, to ja sobie o nim przypomniałam, że ja w sumie kiedyś miałam aparat i że ja bardzo lubiłam robić te zdjęcia. No i tak go wzięliśmy wtedy z moim chłopakiem, jakby rozkręciliśmy ten obiektyw, zobaczyliśmy, że tam się jakieś trybiki połamały, powyłamywały. Udało nam się dostać te trybiki gdzieś tam na Allegro czy na jakichś innych takich stronach, wymieniliśmy sobie to wszystko i ja zaczęłam znowu trochę pstrykać. Ale to było takie bardziej jakby… nie sesyjne. To były takie zdjęcia sto procent lifestyle, w domu rodzinie, jakby siostrze. Po czym tam aparat znowu trafił na półkę i on znowu sobie leżał i leżał.

Basia: To taki był burzliwy związek.

Jessica: Tak, to był bardzo burzliwy związek. I on sobie znowu tak leżał i leżał kolejne lata, aż nie urodził się mój pierwszy syn. I wtedy.. no wiadomo, to są takie momenty jak jest ciąża, jakby te noworodki takie, te zdjęcia, to wszystko, to było takie: „O matko, jakie piękne i w ogóle. Jeju, jeju jak bym chciała i takie, i takie, i takie, i takie”. Mówię: „Jejku, jak ja tak zacznę wymyślać, to wygląda po prostu pięć wypłat a i tak nie będę miała tego, co bym chciała”, nie. Zaczęłam pstrykać telefonem wtedy zdjęcia. Wtedy w ogóle nie pomyślałam o aparacie. Wtedy zaczęłam robić bardziej telefonem. Po czym po dłuższej przerwie spotkałam się ze znajomą, która okazało się urodziła w tym samym czasie, co ja też córkę i ona przyjechała do mnie z aparatem swoim, bo ona jakby robiła od… cały jakby też dłuższy czas zdjęcia sobie i córce i tam naokoło ludziom. Ja tak patrzę na ten aparat i mówię: „Kurczę, ja też miałam taki kiedyś aparat. On gdzieś leży na jakiejś półce znowu”. I ja go tak wzięłam, mówię: „Mogę sobie coś tam pstryknąć?”. Tak wzięłam jedno, drugie, trzecie zdjęcie. Mówię: „Kurde, to jest chyba to, co ja bym chyba w końcu chciała robić”, bo tak naprawdę zawsze to było gdzieś tam takie: „A, bo nie teraz…”, „A bo znajomym…”, a bo coś, a bo to przyszły studia potem, bo to trzeba mieć przecież porządną pracę, a nie gdzieś tam takie… no niby praca, niby nie praca. I ostatecznie jak chwyciłam ten jej aparat, czyli to było jak mój syn miał około tam ośmiu, dziesięciu miesięcy, to ten aparat ze mną został. Ja wtedy odszukałam mój aparat i jakby zaczęliśmy wtedy się poznawać, bo tak naprawdę do tej pory my się nie znaliśmy. My się kumplowaliśmy na zasadzie ja go brałam, pstrykałam na tym, co było ustawione.

Basia: A potem go wrzucałaś do szuflady.

Jessica: bo efekty w sumie były nie te, albo po prostu nie było czasu czy czegoś jeszcze, jeszcze. No i wtedy zaczęłam się z nim poznawać. Zaczęłam szukać jakby miejsc w Internecie, gdzie można, jakby jak można, co można, jakieś zaczęłam kupować pierwsze takie mini kursy typu jakieś tam techniczne podstawy aparatu, żeby się dowiedzieć co, gdzie, jak. I w sumie jak już… po pierwszym kursie, jaki kupiłam, to były no takie sto procent podstawy techniczne i to były w sumie tylko o ekspozycji i o takich podstawowych rzeczach – parametrach, czasie naświetlania i tak dalej.

Basia: Czyli to, co się dowiaduje na pierwszej randce – gdzie mieszkasz…

Jessica: Tak, dokładnie. Takie cztery główne gdzieś tam te punktów, które się powiedzmy najczęściej używa. Ja potem zaczęłam po prostu sobie w tym aparacie trochę bardziej grzebać. Ale ja jestem takim trochę opornym czasami do nauki i człowiekiem, że nawet jak mi się coś podoba, to nie do końca to jest tak, że ja się tak podejmę tego tematu, wgłębię mocno, więc ja działałam sobie na tych czterech parametrach. Ja sobie tam zmieniałam to, co trzeba było, ale były takie funkcje, których ja nigdy nie używałam, bo raz, że mój aparat jakby był ogólnie już ubogi w tym momencie… jak ja zaczęłam już nim tak bardziej manualne działać, to już był ubogi we wszelkie takie dodatki, które są teraz.

Basia: A powiedz jaki to była aparat, bo zawsze się pojawiają pytania jaki to był sprzęt.

Jessica: Wiesz co, ja dostałam wtedy.. to był Canon EOS 1100D. Ja go dostałam… mówię, on na tą chwilę ma czternaście albo piętnaście lat.

Basia: A obiektyw, który reanimowaliście ze swoim wtedy chłopakiem?

Jessica: To był wtedy obiektyw… nie reanimowaliśmy niczego, co gdzieś tam było górnych lotów – nie, nie. To po prostu był taki, żeby zacząć coś robić, żeby on w ogóle robił zdjęcia, a nie żeby on leżał na półce.

Basia: Ale robił zdjęcia i zreanimowaliście go, więc to jest najważniejsza sprawa.

Jessica: Tak. Ale ogólnie to chwilę później, po tym jak już ten obiektyw zreanimowaliśmy i jak ja stwierdziłam, że: „Ej, w sumie fajnie to wszystko idzie i te zdjęcia, i w ogóle”, to ja odkupiłam używaną pięćdziesiątkę Sigmy, więc potem jak już zaczęłam w sumie robić zdjęcia takie tutaj wiesz, synowi czy komuś tutaj na około, to już wszystko robiłam na pięćdziesiątce. Więc ten kitowy…

Basia: To inny kawałek, prawda?

Jessica: … ten kitowy chwilę posłużył, ale to był taki obiektyw, że on w sumie był, że był, a chwilę później już był tylko w szufladzie, bo już nie był w ogóle używany.

Basia: Ale przynajmniej wiesz, nie było szkoda, jak w tej szufladzie leżał i czekał na kolejną randkę z tobą.

Jessica: Tak, on do tej pory leży w tej szufladzie i czeka aż chyba dostanie drugie nowe życie u kogoś.

Basia: Być może, być może. I to w tym momencie właśnie, kiedy ten nowy obiektyw się pojawił, robiłaś zdjęcia swojemu synkowi, miałaś już te takie podstawy podstaw, no i wtedy zaczęło Cię dalej właśnie w tym kierunku ciągnąć, jak zobaczyłaś, że coś lepiej wychodzi, coś bardziej wychodzi?

Jessica: Tak. W tym momencie ja byłam pewna, że ja chcę to robić, że to jest to, co ja na pewno chcę robić w moim życiu, że nie nadaję się do pracy na etacie, że za dużo czasu i życia przechodzi po prostu przez palce, kiedy się idzie do firmy, robi się jedną rzecz przez całe życie i wychodzi. Ja wiedziałam, że to nie jest dla mnie. Wiedziałam, że fotografia to jest coś, co po prostu ja czuję, co ja wiem, że to będzie to. To nadal był możliwy związek, bo my się znowu mijaliśmy przez kolejne pięć lat… do tej pory od tamtego momentu przez te prawie pięć lat my się tak mijaliśmy. Trochę się lubiliśmy, trochę potem się nie lubiliśmy.

Basia: A życie płynęło i lata płynęły.

Jessica: Tak, życie płynęło, lata płynęły. Do momentu, aż nie była chyba siódma czy ósma edycja kursu u Ciebie. Jak trafiłam na Twój Instagram, mówię: „Jeju, jakie piękne zdjęcie robi ta kobieta. Jakie te dzieciaczki są takie… ojejku. No jak ja bym chciała tak moim robić”. I była ta szósta, siódma edycja, mówię: „No nie, no teraz akurat…” no nie wiem albo nie było pieniędzy, albo nie było czasu, albo nie było takiej potrzeby, bo przy pierwszym maluchu jakby się skupia wszystko na pierwszym maluchu, więc jakby dopóki był sam synem, to było sto procent jakby dla niego i nie czułam potrzeby takiej, żeby ruszyć dalej z biznesem czy w ogóle z pracą. Potem jak się pojawia córka, to zaczęłam sobie bardziej pstrykać noworodki, bo to było w domu na miejscu, to łatwiej było sobie coś zobaczyć. To generalnie też piękny kawałek chleba. Jakby sto procent takie stópeczki, łapeczki i wszystko jest takie przecudowne. Wtedy sobie trochę porobiliśmy takich noworodków, ale w chwili, kiedy ona skończyła prawie dwa lata, po tym już okresie prawie czterech lat bycia w domu, mówię, że no to nie jest to, co teraz już na tę chwilę sprawia, że ja jestem szczęśliwa, że już teraz potrzebuję, żeby wyjść dalej czy do ludzi, czy do pracy, czy zrobić po prostu coś bardziej dla siebie, a nie tylko dla dzieciaków i dla rodzinki.

Basia: I super.

Jessica: I wtedy zaczęło się szukanie. Szukanie, grzebanie trochę po jakieś YouTube, a to po jakichś tam dalszych kursach właśnie typu jakieś tam perełki, jak obrobić zdjęcia, bo to głównie już potem kupowałam takie małe krótkie jakby kursiki ja obrobić zdjęcia noworodkowe albo jak obrobić zdjęcia takie czy takie.

Basia: Czyli… przerwę Ci tylko, żeby dopytać. Czyli te noworodki to tak naprawdę robiłaś… tylko swoim dzieciom robiłaś właśnie takie zdjęcie noworodkowe czy robiłaś też zdjęcia innym dzieciom noworodkowe?

Jessica: Nie, nie robiłam innym dzieciom zdjęć noworodkowych z tego względu, że w chwili, kiedy moja córka skończyła półtora roku, to ja dopiero usiadłem do Lightrooma i przerobiłam jej zdjęcia noworodkowe.

Basia: Rozumiem. Myślę, że klienci półtora roku nie chcieliby czekać, więc słusznie.

Jessica: Więc te zdjęcia tak naprawdę chyba nawet nie ujrzały dobrze światła dziennego, bo ja ich nie pokazałam tak naprawdę jeszcze i nie wiem czy akurat te pierwsze córki mojej zdjęcia, gdzieś się pojawią, bo teraz widzę, że dużo rzeczy jest tam takich, które mogłyby być lepsze, ale no to wiadomo.

Basia: Ale były dobre na tamten moment.

Jessica: Tak, na tamten moment był dobra. Na tą chwilę wiem, że na przykład obróbka troszkę za mocno tam poleciała. Za dużo kontrastów, innych takich dodatków.

Basia: Czyli to, co kusi zawsze osoby, które uczą się obróbki. „A przejadę tym suwakiem czym chata bogata. Jedziemy na kontraście”. No ale teraz pojawi się nowy dzidziuś…

Jessica: Tak, tak. Bo to się początkowo tak wydaje: „Ej, wygląda lepiej”.

Basia: No tak. No bo wiesz, to jest takie wrażenie, że przed – jak nic nie zrobiłam versus później jak coś zrobiłam, czyli poprzesuwałam tymi suwakami, no to musi być lepiej. Musi wyglądać lepiej, bo przecież coś zrobiłam, tak. Więc to absolutnie jest wiesz, naturalne, że jak gdzieś tam uczymy się obróbki i jeszcze właśnie z takich mini kursików pod tytułem wiesz, trzy sposoby na zrobienie super zdjęcia i tak dalej i ktoś nie pokaże nam tej całej ścieżki, że hola, tutaj z umiarem, tutaj lepiej pomalutku dokładać niż raz za mocno, no to są takie pokusy, więc mogę Cię uspokoić. Każdy to przechodził. Każdy ten etap zachłyśnięcia się obróbką przechodzi. Ale myślę sobie, że teraz jak czekasz na trzecie dzieciątko, no to teraz może ta fotografia noworodkowa troszeczkę wróci. Jak myślisz, czy to już wiesz, że nie jest ten kawałek, bo wiesz, że kochasz plenery?

Jessica: Nie, myślę, że noworodki tak, wrócą do mnie, bo to jednak jest takie… wydaje mi się, że jedna z najbardziej takich magicznych chwil w ogóle w życiu i człowieka, i rodziny, i mamy, i taty, i fotografa, bo to też jakby nie tylko swojego noworodka, ale ogólnie jakiegokolwiek noworodka, no to wiesz, że on jest tylko teraz taki. Nie będzie już za miesiąc taki, nie.

Basia: On za trzy tygodnie już nie będzie taki nawet.

Jessica: No właśnie. Więc tak, myślę, że noworodki na pewno do mnie wrócą. Zwłaszcza że teraz znów będziemy mieć swoje na miejscu do ćwiczeń, do pracy. Ale mimo wszystko właśnie plenery gdzieś tam z moimi łobuzami, które jeszcze teraz biegają, to też jest… to ogólnie też jest ciężki kawałek chleba, jeżeli chodzi o fotografię, ale też jest najbardziej chyba satysfakcjonujący dla mnie.

Basia: Czyli tak naprawdę to Ty do mnie trafiłaś… trafiłaś na mnie, że tak powiem, na moje konto na Instagramie, kiedy twoja córeczka miała dwa latka?

Jessica: Wiesz co, wydaje mi się, że wcześniej. Wydaje mi się, że w miarę jak tam zaczęłam sobie pstrykać, to zaczęłam Cię obserwować.

Basia: Okej.

Jessica: Czyli gdzieś tam około tych prawie czterech lat, ale nigdy nie zebrałam się tak mocniej, żeby albo przycisnąć, albo coś. Dopiero jak właśnie moja córeczka skończyła to dwa lata, to ja wiedziałam, że to jest ten czas, kiedy ja muszę ruszyć ze sobą. I wtedy zaczęłam szukać. Zaczęło się jakby zbieranie do skarbonki. Początkowo to była skarbonka na aparat. Ona nadal stoi na półce na aparat, mimo że już jest nieaktualne. I w chwili, kiedy tak sobie wszystkim mówiłam na święta czy na jakieś urodziny, okoliczności, że: „Słuchajcie, ja zbieram na aparat albo na coś takiego dla mnie, więc jeżeli możecie to zamiast prezentu po prostu wrzućcie mi tam do tej skarbonki, zaopatrzcie ją trochę bardziej mocniej czy tam ile możecie, ile chcecie”. I w chwili, kiedy była dziewiąta edycja kursu, idę do męża i mówię: „Słuchaj, bo te kursy Basi to one są takie super. Jeju, te zdjęcia ona robi takie piękne, że wiesz, że ja bym chciała i w ogóle”, ale ostatecznie usiedliśmy, zaczęliśmy, że na ta chwilę nie jesteśmy w stanie, żeby… jakby moja skarbonka nie była na tyle bogata, żeby się tam… wyłożyć z niej. Nie było nas wtedy tak stać, żeby tak sobie wydać pieniążki, tak zainwestować w siebie. No ale kiedy przyszła dziesiąta edycja, to tak patrzę, mówię: „To jest ten moment. Ja wiem, że ja nie mogę dłużej czekać, bo osiwieję, oszaleję”.

Basia: Zwłaszcza, że otwarcia w Akademii są dwa razy do roku, więc to nie jest tak, że co miesiąc można wskoczyć. Ale jeszcze przerwę Ci, bo chciałabym powiedzieć o tej skarbonce na marzenie. Bo wiele osób o niej jeszcze nie wie. Ja mam wrażenie, że ja o niej cały czas mówię, a wiele osób o niej nie wie. Więc jeżeli ktoś na przykład na coś zbiera, tak jak na przykład na kurs czy na aparat, to trzeba sobie zrobić skarbonkę na marzenie. I to nie musi być jakaś wykwintna skarbonka. To może być słoik. Ja zawsze polecam słoik po dżemie, nie po ogórkach, bo zawsze ładniej pachnie. I wtedy zbieranie do tej skarbonki jest takim super też motywującym… nie wiem czy ty do tego też tak Jessica podchodzisz, ale ja na przykład też mam skarbonki na marzenie i jak ja widzę, jak w tej skarbonce właśnie rośnie ta kwota, to mi to robi tak, że: „Okej, jestem coraz bliżej tego marzenia. Coraz bliżej tego marzenia”. A z drugiej strony też myślę sobie, że my bardzo ułatwiamy naszym bliskim kwestę prezentów. No bo jeżeli im komunikujemy, że: „Wiesz co, na święta, to nie musisz się martwić, biegać tam po sklepach i wymyślać mi prezent, bo ja mam tutaj taką skarbonkę. Ile chciałabyś przeznaczyć na ten prezent, po prostu w zamian tego wrzuć do tej skarbonki”, to myślę, że to dla wszystkich jest dobre rozwiązanie. Więc tu chciałam opowiedzieć co to jest skarbonka na marzenie. A Ty powiedz mi Jessica skąd Ty się dowiedziałeś o skarbonce na marzenie, bo być może ode mnie.

Jessica: Wiesz co, ja chyba tak od zawsze miałam, że jak coś potrzebowałam lub chciałam, to wiedziałam, że samo się nie odłoży a jak jest w portfelu lub na koncie, to często samo ucieka. Więc jakby takie skarbonki gdzieś tam robiłam wcześniej. I czy to były takie po prostu a, bo zalegają drobne w portfelu po wózkach, albo jakaś tam reszta a to ciężkie, to zawsze gdzieś się wrzucało do jakiejś skarbonki. Niekonieczne ona zawsze miała cel, ale gdzieś zawsze było takie przerzucanie tych drobniaków z torebki, z kieszeni, zewsząd pozbieranych i do skarbonki, bo to i tak przecież nie wydałam do tej pory, to niech sobie leżą w tej skarbonce, a się przyda na coś. I często tak było właśnie, że okazywało się, że a, bo chciałabym sobie kupić tak dodatkowo nie wiem, buty, torebkę czy inne takie jakieś rzeczy” i się wyciągało z tej skarbonki takie: „O, super. Akurat prawie jest uzbierane”. A skarbonkę teraz, którą miałam przeznaczoną na aparat, zrobił mi mój małżonek z kawałka kartonu – skleił go i zrobił dziurkę w środku, napisał markerem „Na aparat” i po prostu było tam wrzucane.

Basia: Super. Ale fajnie.

Jessica: Myślę, że usłyszałam u Ciebie na pewno też wiele razy o skarbonkach, ale oprócz tego gdzieś tam, mówię, taki nawyk chyba z dzieciństwa z skądś tam, bo to też było dorzucane do skarbonek czy to babci, czy od kogoś.

Basia: Ale to bardzo fajne jest wiesz, bo to tak naprawdę jest nauka dziecka od małego takiej oszczędności. Takiego czegoś, że nie mam pieniążek, muszę wydać pieniążek, tylko jak mam pieniążek, wydam połowę pieniążka, to reszta mi zostanie na później. To jest absolutnie super. Czyli dziesiąta edycja to był właśnie ten moment, w którym stwierdziłaś, że koniec odkładania, koniec czekania, idę i robię. I super, bo ja już wiem, że byłaś na dziesiątej edycji i byłaś bardzo pilną kursantką. Ale gdybyś miała tak właśnie w dwóch zdaniach powiedzieć, z jakim poziomem wiedzy, z jakim poziomem umiejętności przyszłaś do Akademii. Czyli jak było przed rozpoczęciem kursu?

Jessica: Przed rozpoczęciem kursu było tak, że tak jak już wspominałam, ustawienia aparatu… jakby ustawiałam go manualnie, ale ustawiłam go na trzech parametrach. Tam czasami patrzyłam na powiedzmy ekspozycję, na podziałkę jakąś tam, inne takie rzeczy, ale to było takie mocno, mocno rzadkie.

Basia: Sporadycznie tam zeskalam.

Jessica: Tak, dokładnie. Więc jakby używałam aparatu manualnie. Początkowo myślałam, że jak… jak zaczęłam kurs i zobaczyłam, jakie są jakby zadane, jakie są rzeczy do nauki, to miałam takie: „Kurczę, nie jestem pewna czy na pewno dobrze wybrałam”, ale potem się okazało, że a bo to trzeba jeszcze sprawdzić to, a to jeszcze aparat ma taką funkcję, a to jeszcze można ustawić dodatkową rzecz. Takie: „O matko, to ten aparat nie miał tylko czterech rzeczy w sobie? On miał naprawdę nie wiem, siedem, osiem, dwanaście?”.

Basia: I wasza znajomość się bardzo poszerzyła, prawda?

Jessica: Tak. Takie: „Aparacie, ja nie wiedziałam, że ty potrafisz takie rzeczy. Ja nie wiedziałam, że ja dzięki tobie potrafię takie rzeczy”.

Basia: I związek zaczął rozkwitać w tym momencie.

Jessica: Tak. A jeżeli chodzi o drugi kurs – o obróbkę – to to był generalnie mój kurs docelowy, na którym bardziej mi zależało, bo wiedziałam, że powiedzmy te zdjęcia jako taką gdzieś tam wychodzą, a obróbka była czymś, co ja wchodziłam sobie w Lightrooma, bo ja generalnie korzystałam z Lightrooma już od dawna, ale ja w nim przesuwałam pierwsze podstawowe suwaki. Potem odkryłam, że można coś zrobić z kolorem, więc gdzieś tam kolor zaczął wskakiwać, a potem na kursie zobaczyłam, że można zrobić czary i magię tak naprawdę. I od tego momentu… od tego momentu właśnie skończenia kursu, jakby każde zdjęcie, które sobie gdzieś tam wchodzę, patrzę, przeglądam, przerzucam, to mam takie: „No tak, teraz to zdjęcie wygląda dobrze albo wygląda tak w punkt. Tak, jak Basia uczyła”.

Basia: To jest niesamowite. Jak chcemy osiągnąć jakiś efekt, widzimy… u kogoś coś nam się podoba i mamy coś takiego, że no chciałabym, ale nie mam ku temu zasobów, prawda. I nawet jeżeli właśnie gdzieś tam są jakieś podstawy, no bo Ty mówisz, że faktycznie nawet na tych czterech czy trzech parametrach sobie działałaś w trybie manualnym, to i tak już byłaś dalej, bo to nie było wiesz, trzy razy Zdrowaś Mario, jak ja to mówię i bach na automacie, tylko już wchodził ten manual, to mimo wszystko jakby poszerzone ta wiedza, poznanie bliżej tego aparat, wyciągnięcie z niego tak naprawdę potencjału, bo zobacz, Ty sama mówisz, że masz aparat, bo nadal go masz – jakby pozdrawiamy go tam w szufladzie – i on jest piętnastoletnim aparatem, ale Ty na nim działałaś, Ty na nim działałaś tak naprawdę też na kursie, prawda. Bo nowy aparat pojawił się po kursie czy w trakcie? Jak to było?

Jessica: Pojawił się już po kursie. Tak, po kursie. Kurs się skończył, a chwilę później był te Black Friday i inne takie i się okazało, że dobre ceny się jakieś tam uzyskiwało, więc wtedy i aparat, i obiektywy się pojawiły i od tej pory raczej działamy na nowych sprzętach, wiadomo. Ale ta staruszek nadal jest w pogotowiu i myślę, że zostanie nadal ze mną z tego względu, że jak byliśmy ostatnio jeszcze właśnie na sesji dziecięcej takiej podsumowującej z maluchami, to mój czteroipółletni synek stwierdził: „Mama, mama, ja chcę zrobić zdjęcie”. I ja wiesz, dałam mu ten aparat jeszcze stary i trochę tak chuchałam, dmuchałam, bo mówię: „To mamy jedyny aparat. Wiesz, nie chciałabym, żeby się zepsuł”. Mimo wszystko, mimo tych lat i wszystkiego. A on zaczął biegać, zaczął wiesz, robić zdjęcia. Jakiegoś muchomora mu się udało zrobić, a to jakieś tam patyczki, a to trawę. Ja mówię: „No genialnie”.

Basia: Super. Ale to myślę, że też właśnie obserwując Ciebie. Dzieci się uczą przez obserwację. I ja wielokrotnie już słyszałam właśnie historie od dziewczyn, od kursantek, które mówiły, że dzieci opowiadają na przykład w szkole, że moja mama jest fotografką, że właśnie chętnie sięgają po aparat, a mamo daj, ja zrobię zdjęcie. I to jest takie super. I to też mówisz właśnie, że teraz to jest ten drugi aparat, ale to co jest ważne, to najważniejsze jak dla mnie jest to, że czy Ty weźmiesz teraz do ręki ten nowy aparat, czy Ty weźmiesz do ręki ten stary aparat, Ty będziesz potrafiła nim zrobić zdjęcie. I to jest dowód na to, że sprzęt nie jest najważniejszy. Oczywiście, lepszy sprzęt, nowszy sprzęt daje nam większe możliwości, ale pod jednym warunkiem – że my będziemy potrafiły ten sprzęt wykorzystać. No bo nawet patrząc sobie na to, gdybyś nie miała tej wiedzy nawet do tych czterech parametrach, które tam miałaś wcześniej, no to po co byłby Ci super ekstra nowy aparat, super ekstra drogi obiektyw działając na trybie automatycznym. To byłoby jak dla mnie wyrzucanie pieniędzy. Więc powiedz nam, jaki jest ten nowy sprzęt, bo o to też na pewno będą pytania. Ja wiem, że sprzęt to jest zawsze taki po prostu wiesz, temat, że każdy chce wiedzieć. Więc powiedz nam czym teraz… z kim teraz chodzisz na randki fotograficzne.

Jessica: To jest też Canon. To jest EOS 6D Mark II. On się tak dokładnie nazywa. I obiektyw to jest Sigma 135.

Basia: Wspaniale.

Jessica: Czyli wybrałam taki sprawdzony duet Basi.

Basia: Tak, sprawdzony. Z tym, że ja działam na Canonie nie na Sigmie, ale 135, to 135, więc tak, to jest absolutnie… ja z takim partnerem fotograficznym chodzę na randki już od wielu lat i naprawdę powiem Ci – te randki są bardzo udane, więc mogę polecić, tak że absolutnie. Czyli dobrze. Czyli mamy tak – wiemy na jakim etapie przyszłaś do Akademii, wiemy, co Cię tam zaskoczyło. A wróciłabym jeszcze – pozytywnie oczywiście – wróciłabym jeszcze do tego pierwszego kursu. No bo tak jak powiedziałaś, docelowym Twoim, na którym Ci bardziej zależało, był ten drugi, czyli obróbka. A w Akademii jest tak, że nie można sobie przyjść na sam kurs z obróbki – przynajmniej na ten moment – bo ja jestem po prostu wiecie, taką surową nauczycielką i wiem, że najpierw trzeba mieć bardzo dobre zdjęcie wyjściowe i później po prostu wyciągamy z niego potencjał w obróbce. Ale w tym pierwszym kursie poza obsługą aparatu, bo to jest tylko jeden z tygodni, prawda, mamy jeszcze mnóstwo innych rzeczy. Mamy drugi i trzeci tydzień, gdzie tak naprawdę pracujemy ze wszystkim – pracujemy z wyborem stylizacji, pracujemy z wyborem miejsca, pracą ze światłem, pracą z klientem i tak dalej. Gdybyś miała powiedzieć, który z tych elementów właśnie z tego kursu był… poza obsługą aparatu, bo to zostawmy. Tam dowiedziałaś się dodatkowych rzeczy. Dowiedziałaś się, jakie tajemnice skrywa w Tobie jeszcze… skrywa w sobie aparat, ale gdybyś miała powiedzieć o tych dwóch kolejnych tygodniach, to co z nich było dla Ciebie takim może trochę „wow”, może zaskoczeniem, który właśnie z tych elementów dwóch kolejnych tygodni?

Jessica: Myślę, że przede wszystkim kontakt z klientem. To było… jakby no szablony, które są w kursie, są na tyle dopracowane, że tak naprawdę mało co można tam dodać lub zmienić. Jedynie chyba takie nie wiem, zamiast „Witaj” to „Cześć” albo co nam bardziej pasuje. Ale nie, cały tydzień kontaktu z klientem był super mega wartościowy. I wiem, że… inaczej, po tym przejściu przez kurs z kontaktu z klientem, moje oczekiwania co do obsługi mnie w różnych sklepach lub po prostu jako czy właśnie fotografa, czy kogoś, podskoczyły nieco wyżej i się…

Basia: Bo wiesz jak powinien być traktowany klient tak naprawdę.

Jessica: Tak. I to były takie… gdyby ludzie traktowali tak swoich klientów, to nie byłoby w ogóle, nie wiem, no problemów z tym, żeby się dogadać albo żeby wszystko było czarne na białym, albo że po prostu ludzie byli dla siebie mili i dużo, dużo łatwiej i przyjemniej by nam się po prostu żyło nam, jako usługodawcom i nam, jako klientom.

Basia: Bo wiesz co, bo mnie się wydaje, że jeszcze pomimo wszystko, że o tym się dużo mówi, to też świadomość obsługi klienta na takim wysokim poziomie, ale też takim ludzkim poziomie, bo tak jak sama mówisz, gdyby tak wyglądała obsługa klienta, byłoby nam milej i byłoby mniej problemów i rozczarowań, bo wiele osób podchodzi do tego w ten sposób, że: „No przecież powinien klient wiedzieć”. a on nie ma obowiązku wiedzieć. „A przecież powinien się domyślić”, on nie ma obowiązku się domyślić. To naszą rolą jest to, żeby poinformować, żeby dopytać, żeby uspokoić. I to właśnie wynika z tego, że fotografia czasem jest – odniosę się do tego naszego kawałka – czasem jest właśnie traktowana jako taki zawód: „No dobra, weźmie aparat, pójdzie zrobić trzy zdjęcia. Dziękuję do widzenia i pieniądze do kieszeni”, a to absolutnie nie jest tylko to. To jest właśnie ten cały proces, to jest to… ten cały experience, jak to się ładnie mówi, czyli to całe doświadczenie klienta od pierwszego kontaktu, aż do momentu przekazania tej paczuszki z kokardką po sesji. I mega, mega m zależało tworząc kurs, żeby właśnie ta komunikacja z klientem była tak bardzo mocno podkreślona. I ogromnie mnie cieszy, że myślę, że w mocnych w osiemdziesięciu procentach przypadków jak dziewczyny mówią, co je najbardziej pozytywnie zaskoczyło w kursie, no to właśnie to, że ta komunikacja jest tak opracowana, dopracowana. Bo w kursie dostajecie gotowe szablony maili z klientami, które trzeba oczywiście do siebie dopasować właśnie jeżeli chodzi o stylizację. Równie dobrze można je dopasować właśnie jeżeli chodzi o sesje rodzinne, dziecięce i tak dalej. I to jest mega super, bo ja tak sobie myślę, że im więcej będziemy mieć świadomych fotografów i nawet popatrz, to się poszerzyło u Ciebie bardziej, bo Ty odnosisz to nawet teraz do innych dziedzin.

Jessica: Tak.

Basia: Ty wiesz jakie możesz mieć wymagania. I to jest super, bo świadomy… wiesz, świadomy usługodawca versus świadomy usługobiorca to nam daje właśnie możliwość do tego, żeby ten rynek stawał się coraz lepszy i też do świadomego wyboru usług i usługodawców, którzy Tobie będą odpowiadać. No nie wiem jak Ty, ale ja na przykład mam tak, że ja bardzo mocno zwracam na to uwagę. Jeżeli na przykład, nie wiem, mam coś kupić, mam pójść do jakiegoś sklepu to jak mam dwa sklepy, w których są identyczne ceny, identyczny wiesz, towar, identyczne wszystko, ale jak wejdę i będzie pani, która od drzwi spojrzy na mnie w taki sposób, że robi mi się zimno i nie jest przyjemnie, to nawet gdyby nie wiem, tam były niższe ceny, to ja po prostu wybiorę ten punkt z milszą obsługą klienta. I to samo jest wiesz, z wysyłkowymi jakimiś na przykład rzeczami, które mam kupić, to też mega ważne jest to, żebyśmy dostawali odpowiedzi, prawda. A kiedy będzie wysyłka, a kiedy będą zdjęcia, jeżeli chodzi o fotografa, a jak się mam przygotować i tak dalej. Więc bardzo się cieszę, że ta lekcja z kursu, bo to jest jedna z lekcji z kursu, tak bardzo Ci przypadła do gustu i że możesz to teraz wykorzystywać. No bo tak naprawdę chodzi o to, żeby to teraz wprowadzać w życie.

Jessica: Tak. Właśnie tak komunikacja była i nadal jest naprawdę, naprawdę super jakby ten punkt w kursie. Tak samo jak umowy, które się dostaje od Basi. Nie trzeba się już martwić, zastanawiać, szukać nie wiem, prawników czy kogoś, żeby wszystko było dobrze zrobione. Co ja będę mówić – cały kurs jest sto procent wartościowy. Nieważne czy się idzie z podstawami, czy się idzie bez podstaw. To jest kurs, który przeprowadza prosto od A do Z. Od tego, że aparat trzeba włączyć i zdjąć dekielek z obiektywu, żeby było coś widać aż właśnie po komunikację z klientem, po dobór stylizacji, dobór miejsca, dobór czegokolwiek, żeby było po prostu dobrze.

Basia: Super. Dziękuję Ci za te piękne słowa. Jest mi przeogromnie miło. Czyli z tym pierwszym kursem to było tak, a z tym drugim kursem Ty działałaś sobie w tym Lightroomie na taki chybił trafił, jak to sama powiedziałaś. I czy te trzy tygodnie, no bo kurs Lightrooma też trwa trzy tygodnie, czy on Ci pozwolił na tyle poznać Lightrooma, na tyle poznać jego funkcję się z nim zaprzyjaźnić, że jesteś w stanie teraz właśnie robić sobie taką obróbkę, z której jesteś teraz zadowolona?

Jessica: Tak. Na tę chwilę jestem zadowolona z tego, co jakby osiągnęłam po kursach. Pokazuje mi to, jak wiele rzeczy mogłam zrobić wcześniej, a nie potrafiłam albo po prostu pomyślałam, że można użyć tego do tego, a tego do tamtego i że wyjdzie tak, a nie inaczej.

Basia: Albo że można zrobić prościej, prawda?

Jessica: Tak, że można zrobić prościej albo że w ogóle jedna mała rzecz, a zmienia cały wygląd zdjęcia. Lightroom jest dla mnie super przyjacielem. Ale też ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad tym czy nie poszukać też czegoś bardziej w Photoshopie, żeby po prostu dopasowywać się do siebie, żeby… w pewnych miejscach Lightroom na przykład nie daje rady czy to wyrównać tła, czy tam nie wiem, dodać czy odjąć, czy po prostu podciągnąć jakiegoś elementu. I o tyle, jeżeli na tą chwilę nie są to takie rzeczy, których nie da się sobie zrównać, powiedzmy czy znaleźć na YouTubie to taki dodatkowy kurs po to, żeby po prostu poznać też konkurenta Lightrooma.

Basia: Ale myślę sobie, że… wiesz co, że dobrym jest… dobrą praktyką, jest to, żeby najpierw poznać i zaprzyjaźnić się z jednym programem i wiedząc, jakie on Ci daje możliwości versus jakie ma też ograniczenia, wtedy po prostu szukać tego w innym programie. Bo najgorzej jest zabierać się za dwa naraz, bo wtedy Ci się zaczyna mieszać, wtedy po prostu jest dużo ciężej. A jeżeli najpierw jeden masz opanowany i dobrze się z nim dogadujesz, to potem szukanie właśnie przestrzeni i miejsca na inne… na zrobienie innych rzeczy, na przykład w Photoshopie, który też jest super narzędziem, też jest dobrym pomysłem. Moja droga, a jeszcze takie…

Jessica: Tak. Jeszcze bym tylko powiedziała, że jak dla mnie Lightroom jest super do takich obróbek sto procent plenerowych, bo tak naprawdę w plenerze nie potrzebujemy, nie wiem, nie wiadomo czego zmieniać. Więc Lightroom jest sto procent super. Tutaj w Photoshopie  bardziej bym chyba poszła typowo w taką studyjną fotografię, gdzie to trzeba czasami wyrównać materiał, a to czasami coś tam poprzestawiać, a to dorobić materiał [00:36:56] za wąski kadr. Więc jakby myślę, że Lightroom jeżeli chodzi o taką sto procent plenerową dziecięcą fotografię, to jest sto procent wystarczający. A kursy u Basi są też tak wystarczająco obszerne, że wszystko po kolei jest poruszone i jakby zapewnia tyle wiedzy, że nie potrzeba nawet szuka coś więcej.

Basia: Cieszę się. I bardzo dobrze. Starałam się je tak poukładać, żeby… wiesz co, żeby było wszystko co trzeba, ale bez zbędnych rzeczy, żeby też nie mieć poczucia takiego przeładowania. Bo ja uważam, że nie jest nam potrzebne w takiej fotografii praktykującej, w takiej właśnie, że my mamy iść i zrobić zdjęcie, nie znam absolutnie potrzebna wiedza na temat wszystkich funkcji w aparacie. Tych takich tam w środku, jakichś takich różnych rzeczy. Nie. Ja też tego wszystkiego nie wiem. Ja o tym mówię wprost. Ja uczę fotografii użytkowej, czyli takiej, w której Ty będziesz potrafiła wziąć aparat do ręki, ustawić wszystko, co jest Ci potrzebne do zrobienia dobrego zdjęcia i to jest dla ciebie ważne. A to, że on ma tam jeszcze milion pięćset sto dziewięćset różnych funkcji – super, fajnie. Ja zawsze mówię, że jak będą Ci potrzebne, to się z nimi zaznajomisz. A jak Ci są na ten moment niepotrzebne, to naucz się tego i wykorzystaj to, co faktycznie jest Ci na ten moment najbardziej przydatne. A powiedz mi jeszcze jedną rzecz, ponieważ takim wyróżnikiem tych moich kursów w Akademii są spotkania [00:38:15]. No i powiedz mi czy Ty na te spotkania [00:38:18], że tak zapytam retorycznie, chodziłaś czy nie chodziłaś i czy one Ci coś dały? Jak to było?

Jessica: Generalnie to starałam się być na wszystkich.

Basia: No oczywiście. Dlatego było to pytanie retoryczne, bo ja wiem.

Jessica: Tak. Dopóki było to możliwe, dopóki albo maluchy były w przedszkolu, albo były na tyle miłe, że się zajęły sobą naokoło, to tak, mama poświęcała czas na live, które były bardzo owocne, ponieważ mimo wszystko, że wszystko było w kursie, zawsze trafiało się jakieś dodatkowe pytanie albo zawsze trafiało się dodatkowe….

Basia: Dodatkowa historia z życia z przykładami.

Jessica: Tak. Czy jakieś informacje albo po prostu powiedziane było coś w inny sposób, co bardziej na przykład trafiało do mnie lub do kogoś. Więc mimo, że czasami to było pięć razy powiedziana ta sama rzecz, ale pięć razy była powiedziana inaczej i za każdym razem trafiała w inny punkt, jakby taki, żeby mimo wszystko to sobie utrwalić jeszcze bardziej i jeszcze bardziej to stosować.

Basia: Super. Bardzo, bardzo się cieszę. No ja nie ukrywam tego, że jestem gadułą i ja bardzo lubię mówić i bardzo lubię dawać takie przykłady z życia. Czyli właśnie to, co mówisz, że do jednego trafi coś z jednej strony, do drugiego z drugiej, do trzeciego poprzez przykład, do czwartego poprzez śmieszną historię i właśnie te spotkania live dają nam taką możliwość, żebym ja mogła z tych wszystkich frontów próbować do was dotrzeć. A ja też nie ukrywam i mówię o tym otwarcie, że ja uwielbiam te spotkania, bo ja bardzo sobie cenię ten taki właśnie kontakt z kursantami. Na tych spotkaniach [00:40:00] pojawiają się dzieci. I to jest takie super, bo to są kursy dla mam, to są kursy dla dziewczyn, które w danym momencie nie mają idealnych warunków, że po prostu siedzę, mam czas specjalnie przeznaczony na naukę, tylko… no zresztą Ty jesteś mamą już dwójki, a za chwilkę trójki, też sama wiesz, że pewno musiałaś żonglować tym czasem i sobie to tak wszystko układać… a może się z nami podzielisz jak Ty pracowałaś z kursem, jako mama na pełen etat tak naprawdę. Jak Ty sobie to układałaś? Bo wiele dziewczyn też się tego boi, że o rany mam dziecko, to nie będę w stanie tego zrobić. A Ty z dwójką na pokładzie jak ogarnęłaś?

Jessica: Powiem Ci szczerze, że było o tyle teraz łatwiej, że dwójkę maluchów miałam w przedszkolu, więc jakby oni oboje chodzili do przedszkola. Co prawda młodszy bąbelek to tak raczej był w domu niż był w przedszkolu, ale mimo wszystko, jak nam się gdzieś tam nie udawało w czasie tego czasu ich przedszkola czegoś zrobić albo wiedziałam, że muszę to nadrobić teraz, bo potem już nie będę miała czasu, albo że będziemy wyjeżdżać na dłużej niż weekend i potrzebuję posiedzieć chwilę dłużej przy kursie, to albo to robiłam po prostu z rana, a jak nie było to możliwe, to po prostu jak już wszyscy domownicy poszli spać, ja wtedy wyciągałam laptopa, aparat przerzucałam szafy czy inne rzeczy, żeby zrobić zadania, wysłać. Myślę, że…

Basia:  I ogarnęłaś?

Jessica: Tak. To jest głównie kwestia organizacji i chęci. Bo jeżeli jest organizacja a nie ma chęci, to i tak się tego nie zrobi. Bo co z tego, że ja wiem, że ja mam czas wieczorem skoro ja wiem, że wieczorem mi się nie będzie chciało, prawda. Więc jak wiem, że mam czas wieczorem i wiem, że chcę to zrobić, żeby mieć zaliczone zadanie u Basi, żeby było w terminie i żeby dostać certyfikat ukończenia kursu, no to wtedy po prostu rzucam się w odmęty kursu, rzucam się w odmęty szafy, szukam wszystko to, co jest potrzebne, żeby po prostu to zrobić, zaliczyć, dowiedzieć się, żeby wszystko się zgrywało.

Basia: Czyli zadania tak naprawdę były taką dodatkową mobilizacją do działania, prawda?

Jessica: Tak. Zdecydowanie. Największą mobilizacją było ostatnie zadanie, gdzie to było wykonanie sesji sto procent takiej od A do Z. I tak, jak ja już pisałam we wnioskach, gdzieś tam w podsumowaniach: „Pamiętajcie, żeby nigdy nie zabierać w za sobą osób towarzyszących. Na sesje zabierajcie tylko i wyłącznie swoich modeli”. W sensie nie mówię tutaj na przykład, żeby nie zabierać rodziców. Absolutnie. Rodzice są bardzo przydatni. Ale nie wiem, jak jest na przykład: „A, bo dziadek przyjechał z babcią i oni by chcieli”. Nie. Powiedzcie po prostu nie, bo to się nie kończy dobrze.

Basia: Zdecydowanie stanowczo nie, bo wtedy to nie jest pomoc, wręcz przeciwnie. Ale to jest wiesz… zobacz, super, że to wyszło na sesji takiej właśnie w kursie, a nie na sesji z klientem. No bo Ty teraz już mając takie doświadczenie wiesz, że asertywnie powiesz nie. Nie, dziadkowie nie mogą przyjechać dodatkowo.

Jessica: Dokładnie.

Basia: I to jest super doświadczenie. To jest najlepsza nauka, bo my się najwięcej uczymy w praktyce. My się najwięcej uczymy, kiedy bierzemy ten aparat do ręki i robimy zdjęcia. No i właśnie też po to są te zagadnienia w kursie, bo jedno to posłuchać i to, że my myślimy… wydaje nam się, że my wiemy, a drugie to jest zrobić to. To wtedy się pojawiają schody: „To jednak nie jest tak prosto. To jednak trzeba coś tam…” i wtedy wychodzi czy faktycznie umiem, czy faktycznie nie umiem.

Jessica: Tak. Ja jeszcze powiem, że w sumie teraz za każdym razem jak wychodzimy gdzieś z maluchami czy z rodzinką na jakieś zdjęcia czy coś, to za każdym razem się czegoś dowiaduję w trakcie. Na przykład tego, żeby zawsze sprawdzać sprzęt, bo ostatnio wyszłam sobie z córką do lasu, wiesz, jest jeszcze zima, śnieżek wszędzie mówi: „A, zrobimy sobie razem zdjęcie, bo mama z tobą nie ma”, bo to wiadomo, że samemu to ciężko sobie zrobić. Wzięłam już statyw wszystko, wybrałam się, ubrałam siebie, wszystko, ją ubrałam, po czym jesteśmy w tym lesie, ja wyciągam statyw i się okazuje, że nie wzięłam tej części, którą się wkręca do aparatu, żeby aparat właśnie przyczepić do tego statywu, nie. Mówię: „No fajnie, fajnie. To ja tutaj pół kilometra ze statywem, z dzieckiem na plecach, z jakimiś tam dodatkami po to, żeby go sobie ponosić, bo przecież nie wzięłam jednej części”.

Basia: O matko. No to są takie bolesne sytuacje, ale to są… to są najbardziej bolesne sytuacje, szczególnie ja już jesteśmy na miejscu, już mamy przekonane to dziecko, już dotarłyśmy i wszystko, wszystko, wszystko, no to faktycznie… przykro mi. Ale udało się potem tą sesję zrealizować czy odpuściłaś temat?

Jessica: Nie, wiesz co, ostatecznie odpuściliśmy temat, bo się okazało, że mała wyzdrowiała i mogła wrócić to przedszkola i śnieg nam się też stopił już do tego czasu, jak już była taka opcja. Ale mama sobie odbij, bo jeszcze… jeszcze sobie zrobić zdjęcia, jak już teraz wie, że musi zabierać ze sobą wszystkie rzeczy.

Basia: Najlepiej zrobić sobie taką checklistę. Zabrane, zabrane, zabrane. Bo to jest takie fajne, że nawet jak nam się wydaje, że mamy to checklistę bardzo, bardzo pomaga. Dobrze moja droga. Czyli podsumowując, bo chciałabym, żebyśmy już tak pomalutku zmierzały ku końcowi. Jeszcze mam dwa pytania. Pierwsze jest takie, komu – z perspektywy osoby, która właśnie już przeszła kurs – komu mogłabyś polecić kursy w Akademii? Według Ciebie dla kogo one są?

Jessica: Szczerze to dla każdego. Dla każdego, kto chciałby po prostu wgryźć się w fotografię czy to dla siebie do albumu, czy to bardziej biznesowo. Znaczy bardziej wiadomo, że biznesowo, bo tam są takie rzeczy typu komunikacja z klientem czy jakieś tam inne, ale pomijając na przykład tę komunikację, to są to kursy, które pomogą każdemu zrobić dobre, ładne zdjęcia do swojego albumu. Nawet szczerze, pomijając obróbkę też jakby samo wyjściowe dobre zdjęcia sprawi, że album będzie wyglądał dużo lepiej niż takie pstrykane telefonem. Więc myślę, że właśnie każdemu, kto chciałby coś z fotografią robić w swoim życiu.

Basia: Bardzo się pod tym podpisuję. Bardzo się pod tym podpisuję, bo myślę sobie właśnie, że warto patrzeć na fotografię właśnie w ten sposób, że po pierwsze mogę ją robić dla siebie, czyli właśnie mogę mieć piękne zdjęcia w albumie, a po drugie, jeżeli z czasem poczuję, że chciałabym zacząć na tym zarabiać, co też jest absolutnie okej, to już mam wiedzę, umiejętności, narzędzia do tego, żeby faktycznie się tą fotografią zająć. No i Ty poszłaś o ten krok dalej. Ty postanowiłaś nie zatrzymać się tylko na… nie zatrzymać się tylko właśnie na kursach tylko wstąpić do klubu Akademii Magicznej Fotografii, czyli do programu budowania i rozwoju foto biznesu. I ja sobie… jesteśmy po pierwszym tak naprawdę miesiącu, bo kiedy nagrywamy ten odcinek mamy luty, więc jesteś po pierwszym miesiącu czyli styczniu i czy już Ci się jakby ten biznes troszeczkę w głowie klaruje? No bo skoro zapadła ta decyzja, że chcę to robić w życiu, tak i postanowiłaś zapisać się na kursy, potem postanowiłaś właśnie dołączyć do klubu, to czy właśnie ta taka decyzja o tym czujesz, że wniosła Ci jakieś takie nowe światło do życia, czy jakby troszeczkę Ci wyznaczyła kierunek? Wiadomo, teraz będzie troszeczkę też trudniej, bo pojawi się trzecie dziecko, więc chwilkę będziesz jeszcze w takim czasie bardzo intensywnie mamą, ale… złożę to pytanie w jedno, żeby było prościej. Czy mogłabyś powiedzieć, co fotografia zmieniła w Twoim życiu?

Jessica: Więc tak obszernie podejdę do odpowiedzi, jak Ty do pytania, Basiu.

Basia: Dziękuję Ci bardzo. Na to liczę.

Jessica: Więc tak, wstąpiłam do klubu po to, żeby właśnie dalej rozwinąć… żeby przejść z takiego hobbystycznego pstrykania do po prostu zarabia. Czy to otworzyły jakieś drzwi, preferencje, inne takie – tak, zdecydowanie. Jakby sam pierwszy miesiąc w klubie pokazuje, jak bardzo można przez jeden miesiąc zmienić swoje podejście i jakby no tak naprawdę stosunek do życia, do fotografii, do czegokolwiek. Pokazuje to, jak bardzo można czegoś chcieć. Bo jakby w pierwszym miesiącu po podsumowaniu, po planowaniu wiemy na czym stoimy, wiemy jak ugryźć to dalej, żeby to wszystko wyszło, żeby to nie było takie właśnie rzucane jak co roku: „A, bo w tym roku może by się coś stało. A, bo w tym roku chciałabym, żeby te zdjęcia jednak zaczęły się robić”. To już teraz wiem, że same one się nie będą robić. Tak samo jak klienci sami też nie przyjdą. To trzeba po prostu się zaangażować w to, żeby to wszystko wyszło. W klubie jest o tyle super, że jakby Basia jest cały czas z nami i w razie właśnie potrzeby możemy w każdej chwili się odezwać..

Basia: Skonsultować, doradzić.

Jessica: Tak, skonsultować, doradzić. Chociaż akurat przynajmniej tym pierwszym miesiącu wszystko było tyle razy gdzieś tam przewałkowane, bo i na platformie, i na warsztatach, które były teraz i na live, czyli po prostu było tyle, tyle, tyle wszystkiego w tym miesiącu, że nawet nie było…

Basia: Że nawet jakby ktoś nie chciał zrobić podsumowanie i planowania, to nie było szansy.

Jessica: Tak. Ale nawet nie było w ogóle opcji, żeby zadać jakieś dodatkowe pytanie, bo nie było już po prostu o co pytać.

Basia: To dobrze. To bardzo dobrze. Ale cieszy mnie… wiesz co, cieszy mnie to, że mówisz, że ten pierwszy miesiąc już Ci tak dużo pokazał, bo to jest właśnie kwestia tego zatrzymania się w życiu, spojrzenia na to, jak jest, jak chciałabym, żeby było i co trzeba zrobić po drodze. I ten pierwszy krok najważniejszy, czyli właśnie zapisanie się na te dwa kursy „Fotografia dziecięca z odrobioną magii” i „Obróbka w Lightroom z odrobiną magii” dały Ci zasoby. Czyli masz narzędzia, masz wiedzę, masz umiejętności ku temu żeby mieć dla klienta super produkt, bo naszym produktem, jako fotografek jest zdjęcie, ale drugim krokiem jest to – jeżeli ktoś właśnie myślę o biznesie – jak ten biznes mądrze zbudować. Bo on się sam nie zbuduje. Tak jak mówisz, klienci sami nie przyjdą. I to jest proces. Ja też nie wierzę w kursy „Naucz się biznesu w weekend”, bo to się nie da. To jest po prostu cały, cały długi proces. Sama też wiesz, że samo podsumowanie, samo planowanie to nie jest coś, co robimy w godzinę. To jest coś, co wymaga od nas czasu, ale jeżeli do tego usiądziemy, jeżeli to zrobimy, to wiemy jakie kroki mamy do wykonania w danym roku, w danym miesiącu, w danym tygodniu, żeby to wszystko miało szansę się wydarzyć, tak. Ale to też, co jak czytałam wczoraj, bo wczoraj nawet sprawdzałam zadania, bo w klubie też są zadania… w kursie są zadania, w klubie są zadania. Tutaj nie ma… tu nie ma lekko. Tu trzeba robić robotę. To bardzo tam właśnie w tych zadaniach i wnioskach wybrzmiało to na czym mi też bardzo zależało, że te plany, które robimy jest okej, jeżeli w trakcie roku je będziemy zmieniać. Bo one nie są wykute w kamieniu. I świadomość też tego, jak dla mnie daje nam taką wolność. Nie na zasadzie zrobię plan i czuję się, że założyłam kajdany i po prostu teraz to już jak nie zrobię, to będzie koniec świata, tylko wiem, że zrobię plany, ale dopasowuję je do czynników i zmiennej życia. Bo w trakcie roku wydarzy się życie. I to jest coś, co bardzo, bardzo mnie cieszy, że wybrzmiało właśnie w tych wnioskach, które moje klubowiczki mają po tym pierwszym miesiącu.

Jessica: Tak, to prawda.

Basia: Super. Dobrze kochana, to powiedz nam jeszcze na już sam, sam koniec, gdzie Cię można znaleźć w internetach, żeby słuchaczki i słuchacze mogli Cię odwiedzić. I drugie, gdzie i kiedy, bo tutaj też będzie jeszcze takie pytanie, gdzie i kiedy można się z Tobą umówić na sesję.

Jessica: Więc w internetach można mnie znaleźć i na Instagramie, i na Facebooku. Moja domena, moja nazwa to „Czysta miłość – fotografia” właśnie z tego względu, że jak tak się patrzę na te maluszki, na te dzieciaczki, na to wszystko, to tak po prostu czysta miłość z tego wszystkiego płynie. Co do tego, kiedy i gdzie – i ja mieszkam obecnie pod Poznaniem. Więc tutaj wszelkie okolice gdzieś tam i Poznania, Zalasewa, Swarzędza lub innych naokoło miejscowości. A kiedy – no na pewno w drugim półroczu tego roku, bo w pierwszym nie będzie to na pewno możliwe, ale myślę, że tak bardziej to będzie taka gdzieś jesień, późne lato, jak już zaczniemy tak bardziej sobie działać.

Basia: Bo będziesz miała przez to pierwszy półrocze czystą miłość w domu, więc będziesz się nią zajmować w stu procentach. Ale myślę sobie, że też będziesz informować na swoich social mediach, kiedy wracasz.

Jessica: Tak, tak, tak. Na pewno.

Basia: Więc trzeba obserwować po prostu Jessicę i wtedy będzie wszystko wiadomo. A na jakie sesje można się jeszcze z Tobą umówić, żebyśmy już od razu wiedzieli wszystko?

Jessica: To na pewno są wszelkie takie związane z rodzinką sesje, czyli jakieś rodzinne, jakieś też takie par zakochanych, bo to też tak super, jak jakieś narzeczeństwa, wszelkie typu ciążowe, noworodkowe, dziecięce. To taki mój kawałek, który ja będę gdzieś tam bardziej robić.

Basia: Eksplorować.

Jessica: Tak.

Basia: I to są sesje plenerowe, tak?

Jessica: Tak, głównie plenerowe. Wiadomo, że może oprócz noworodków, bo noworodki to nie zawsze w plener, ale też będę próbować ze swoim maluchem, więc zobaczymy jak nam to wyjdzie.

Basia: Jasne. Cudownie. Bardzo, bardzo Ci dziękuję moja droga za rozmowę. Trzymam kciuki za szybki i lekki poród, bo to myślę, że to jest najważniejsze życzenie na ten moment. Cieszę się, że udało nam się spotkać jeszcze przed. Cieszę się, że będziesz miała tą czystą miłość po prostu już niedługo w swoich ramionach. I bardzo, bardzo chciałam Ci pogratulować tej pięknej drogi, którą przeszłaś, bo zrobiłaś ogromny progres. I z taką nieukrywaną radością obserwuję dalsze kroki, i bardzo podziwiam za to, że pomimo tego, że wiedziałeś, że jesteś mamą już bardzo zajętą, że wiedziałaś, że w drodze jest trzecie dzieciątko, to nie odłożyłaś siebie na później. Nie odłożyłaś tego: „A dobrze, to pójdę na kolejną edycję, jak się urodzi dziecko”, tylko poszłaś w tym momencie tu i teraz. I już bardzo dużo zrobiłaś, a zrobisz jeszcze więcej. Tak że dumna jestem z Ciebie przeogromnie i cały czas trzymam kciuki.

Jessica: Dziękuję bardzo.

Basia: Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo.

Ależ to była wspaniała rozmowa. Bardzo dziękuję Jessica za to, że podzieliłaś się swoją historią. Koniecznie odwiedźcie Jessicę w jej mediach społecznościowych. Wszystkie linki zostawiam w opisie do tego odcinka. A jeżeli Ty tak jak Jessica i ponad sześćset innych kursantek, chcesz dołączyć do grona Akademii, to bardzo serdecznie zapraszam Cię na kolejną edycję kursów. Już teraz w lutym, kiedy nagrywam ten odcinek, rusza jedenasta edycja. Startujemy już 26 lutego z kursem, więc jeżeli chcesz dołączyć, to gorąco Cię zachęcam. W notatkach do tego odcinka zostawiam Ci link. Jeżeli jeszcze zapisy nie ruszyły, to masz link do listy zainteresowanych, jeżeli zapisy już ruszyły, to masz link do zapisu na kurs. A jeżeli jest już po zapisach na tą edycję, to znajdziesz tam link do zapisu na listę zainteresowanych kolejną edycją. Więc zapraszam Cię. Mam nadzieję, że widzimy się w Akademii, bo naprawdę w sześć tygodni możesz się nauczyć magicznej fotografii, a ja mogę Ci w tym pomóc.

Ściskam i do usłyszenia w kolejnym odcinku i być może do zobaczenia w Akademii.

 

JEŚLI CHCESZ MNIE ODWIEDZIĆ TO ZAPRASZAM CIĘ DO MOICH MIEJSC W SIECI

✔  FACEBOOK: BASIOLANDIA.FB

✔  INSTAGRAM: BASIOLANDIA.IG

✔  STRONA WWW: BASIOLANDIA.STRONA

✔  YOUTUBE: BASIOLANDIA.YOUTUBE

ZAPRASZAM CIĘ DO MOJEJ GRUPY NA FB: BASIOLANDIA.GRUPAFB.  Będziemy tam rozmawiać o tematach poruszanych w podcastach i nie tylko.

GDZIE MOŻESZ SŁUCHAĆ MOJEGO PODCASTU

🎤 na moim kanale YouTube: BASIOLANDIA.YOUTUBE

🎤 katalog w iTunes: BASIOLANDIA.ITUNES

🎤 spotify: BASIOLANDIA.SPOTIFY

🎤 wyszukanie frazy „WIECEJ NIŻ FOTOGRAFIA” w Twojej aplikacji do podcastów na smartfonie

 

Basiolandia 🌸

0 responses on "Odcinek 139. POCZUŁAM, ŻE FOTOGRAFIA TO COŚ MOJEGO. Rozmowa z Absolwentką AMF Jessicą Ciesak-Młynarek"

Leave a Message

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top