Odcinek 115. JAK FOTOGRAFIA W ROK ZMIENIŁA MOJE ŻYCIE. Rozmowa z Absolwentką AMF SYLWIĄ SOBOTA.

Witam Cię w 115 odcinku podcastu WIĘCEJ NIŻ FOTOGRAFIA.

Kiedyś zrobienie zdjęcia bez kurtki w lesie było dla niej absolutnie niedopuszczalne. Teraz jak sama o sobie mówi – robi rozbierane zdjęcia w plenerze. Któż to taki – Sylwia Sobota. Moja kursantka, która w dzisiejszym odcinku podzieli się swoją historią, opowie nam o tym, co fotografia zmieniła w jej życiu oraz jak to się stało, że teraz z ogromną śmiałością rozbiera swoich klientów – ale nie tylko, bo siebie i swoje dzieci też – podczas sesji zdjęciowej w plenerze. To jest niezwykle inspirująca rozmowa o tym, jak fotografia w ciągu roku może postawić nasze życie do góry nogami i oczywiście przynieść zmiany na lepsze. Jeśli jesteś ciekawa tej historii, to zapraszam cię gorąco na ten odcinek oczywiście z filiżanką ulubionej herbaty.

 

Listen to “115. JAK FOTOGRAFIA W ROK ZMIENIŁA MOJE ŻYCIE. Rozmowa z Absolwentką AMF SYLWIĄ SOBOTA.” on Spreaker.

O CZYM POSŁUCHASZ W TYM ODCINKU:

  • dlaczego warto dbać o stare, rodzinne fotografie,
  • czy można czerpać fotograficzne inspiracje i nauczyć się fotografii z internetu,
  • dlaczego ważne jest, żeby nie bać się zadawać pytań,
  • czy udział w kursach Akademii i wiedza z tych kursów jest satysfakcjonująca,
  • dlaczego warto przekonać się do „rozbieranych” zdjęć,
  • na czym polega poszerzanie swojej strefy komfortu,
  • czy warto jest podglądać innych fotografów i czerpać od nich inspiracje,
  • czego można się nauczyć w kursie „Obróbka w Lightroom z odrobiną magii”,
  • co to jest FAB i czego możemy się tam nauczyć,
  • dlaczego warto stanąć czasem po drugiej stronie obiektywu,
  • jak udział w Akademii może pozytywnie zmienić życie kursanta,
  • dla kogo dedykowane są kursy w Akademii i FAB.

Koniecznie odwiedź Sylwię i zostaw jej masę ciepła 🧡🧡🧡

INSTAGRAM 👉 fotografia.sylwia.sobota

FACEBOOK 👉 Fotografia Sylwia Sobota

 

ZDJĘCIA SYLWI PRZED KURSEM


ZDJĘCIA SYWLI PO KURSIE

 

 A jeśli chcesz się nauczyć FOTOGRAFII pod moimi skrzydłami w AKADEMII MAGICZNEJ FOTOGRAFII
to ZAPISZ się na LISTĘ ZAINTERESOWANYCH w linku poniżej .

👉ZAPISZ SIĘ TUTAJ 👈

 

 

 

👉Zostańmy w kontakcie:
IG: https://www.instagram.com/basiolandia.photography/
FB: https://www.facebook.com/Basiolandia.Basia.Strzelec
YOUTUBE: Basiolandia Photography

 

TRANSKRYPCJA ODCINKA:

 

Dzień dobry! Witam Cię bardzo serdecznie w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż fotografia”. Jeśli szukasz inspiracji, motywacji i wiedzy, przekazanej w bardzo prosty sposób, to ten podcast jest właśnie dla ciebie. Ja jestem Basiolandia. Jestem tutaj po to, żeby pokazać ci, że fotomarzenia się nie spełniają, fotomarzenia się spełnia, a ja w Akademii Magicznej Fotografii mogę ci w tym pomóc.

Basia: Dzień dobry Sylwia. Witam cię bardzo serdecznie w podcaście. Bardzo się cieszę, że przyjęłaś moje zaproszenie. Na sam początek mam do ciebie gorącą prośbę, żebyś coś o sobie powiedziała, troszeczkę się przedstawiła, żeby słuchaczki i słuchacze mogli cię bliżej poznać.

Sylwia: Dzień dobry. Bardzo dziękuję za zaproszenie. Jest mi niezmiernie miło. Jestem zaszczycona. Mam na imię Sylwia. Pochodzę ze Szczecina, a właściwie mieszkam w Szczecinie, bo urodziłam się nieopodal – na Pojezierzu Drawskim. Jestem podwójną mamą Olgi i Macieja – dwóch szkolniaków. Uwielbiam piec chleb i chodzić po górach. Nie lubię wody oprócz tej we wannie, chociaż pochodzę z krainy jezior – z Pojezierza Drawskiego, ale tam jakoś miłość do lasu spowodowała, że w tej chwili bardzo dużo właśnie chodzimy po puszczy, jeździmy chętnie w góry razem z dziećmi i tam spacerujemy. I tam fotografujemy, i tu fotografujemy. I tak wygląda nasze życie.

Basia: Super. Fantastycznie. A powiedz Sylwia, czym zajmujesz się zawodowo, bo to jest dla mnie intrygujące.

Sylwia: Zawodowo przed dwójką dzieci pracowałam na uczelni. Jestem biologiem – biochemikiem. Tam najpierw jeszcze na studiach badałam leki przeciwnowotworowe, potem zajmowałam się porożami zwierzyny płowej też w kontekście nowotworów, troszeczkę nerkami zaczęłam. A potem urodziły się moje dzieci i potoczyło się tak, że zmieniłam swoją profesję i w tej chwili zajmuję się fotografią rodzinną.

Basia: Cudownie. Ale jeszcze chciałabym wrócić do tego, co powiedziałaś o tym porożu, bo wiem, że z tym się wiąże taka śmieszna sytuacja, że ty z tym porożem jeździłaś gdzieś tam w autobusach.

Sylwia: Tak. Jeździłam, zbierałam poroże zwierzyny płowej. Od sarenek głównie, ale także danieli i jeleni. Jeździłam z tymi fantami w wielkich reklamówkach do Szczecina na swoją uczelnię, żeby tam prowadzić badania. No i mina ludzi w pociągu była bezcenna, kiedy widzieli. To nie tylko poroża, bo to razem z czaszkami tych zwierząt, więc mina była bezcenna, kiedy widzieli mnie z tymi pakunkami i zawsze miałam miejsce siedzące.

Basia: Bali się ciebie, bo myśleli, że jesteś kłusownikiem.

Sylwia: Chyba tak. Chociaż pierwszy raz jeszcze na studiach magisterskich pamiętam, że mieliśmy przywieźć na zaliczenie przedmiotu jakieś zwierzątko wypchane.

Basia: Naprawdę?

Sylwia: Tak. To było straszne. Pierwszy i ostatni raz byłam w takim miejscu, gdzie wypychali zwierzęta i powiem ci, że bardzo to przeżyłam. Przywiozłam wtedy kunę. I mam zdjęcie do tej pory z tą kuną. To była kuna, która wyskakiwała z takiej gałęzi. I ta gałąź z tą kuną też była taka wielka, więc jak wiozłam w tej reklamówce, to też ta kuna właściwie wyskakiwała na podróżnych. Też robiła wrażenie. Takie studia. Biologia z ochroną środowiska. Polecam.

Basia: Naprawdę. To po prostu jest aż niesamowite. W życiu bym na to nie wpadła, że takie rzeczy tam się dzieją. Ale poza tym jednym ciężkim momentem, gdzie idzie się do tego miejsca, gdzie się wypycha zwierzątka, to wiadomo, że to nie jest przyjemne, ale…

Sylwia: To było straszne.

Basia: Absolutnie straszne. Ale myślę, że jak tak opowiadasz, to jednak były ciekawe studia. Nawet samo to jeżdżenie z tym porożem, to było takie ekscytujące.

Sylwia: Bardzo ciekawe. Mnóstwo zajęć terenowych, bieganie z siatkami na motyle, zbieranie robaczków. Bardzo ciekawe. Bardzo mile wspominam ten czas.

Basia: Cudownie. Chemia to jest coś, co jest absolutnie moją zmorą, a właśnie Sylwia w tym temacie jest bardzo mocna, więc ja chylę czoła, bo to jest kawałek dla mnie niedostępny. Jak w szkole próbowałam z tym walczyć, no bo wiadomo, że trzeba było to zaliczyć czy to w szkole podstawowej, czy w średniej, czy na studiach, tak później sobie to po prostu odpuściłam. Ale gdybym wiedziała, że jeździ się z takimi porożami, takie ciekawe rzeczy, to może gdzieś by mnie to skłoniło. Więc wiemy, jak wyglądało twoje życie przed dwójką dzieci. Teraz, jak powiedziałaś, zmieniłaś profesję i zajmujesz się fotografią rodzinną. Chciałabym zapytać, gdzie się ta fotografia zaczęła, gdzie był początek fotografii.

Sylwia: Tak, szkiełko probówki i obiektywy mikroskopu zamieniłam na inne szkła. Fotografia tak świadomie zaczęła się, kiedy urodziły się moje dzieci. Chciałam robić piękne zdjęcia moim dzieciom. Mamy w domu mnóstwo albumów starych, zdjęcia, które mają po sto lat niemalże. Tak że to są najdroższe pamiątki już z tej kategorii najwyższej, bezcennej. Ludzi, którzy są na tych fotografiach, już nie ma od dawna, a oni dalej żyją na tych zdjęciach. I ta fotografia cały czas gdzieś krążyła. Ja miałam jako dziecko mnóstwo zdjęć robionych jeszcze aparatem czajką. Taki mały format. Pewnie pamiętasz. Najpierw czarno-białe, potem taki kolor trochę sepia, trochę nie wiem, co to, ale kolor miał być. Potem sama oczywiście fotografowałam różnymi małpkami. Ale kiedy urodził się Maciej, a później Olga i właściwie od urodzenia Olgi to już tak bardzo świadomie chciałam się nauczyć, wiedzieć, jak aparat działa, jak go poskromić. Od tego czasu się zaczęło.

Basia: Mówisz, że te zdjęcia były w twojej rodzinie od zawsze i nawet tego nie widzicie, bo to jest podcast, ale Sylwia pokazał mi takie dwa malutkie, bardzo stare zdjęcia. Czy na przykład ktoś w rodzinie – tata, dziadek, mama, babcia – się tą fotografią wcześniej interesował? Kto robił te zdjęcia w twojej rodzinie?

Sylwia: Zdjęcia robili wszyscy naokoło, ale nikt z moich bliskich nie był zawodowo fotografem. To był zenit, to była czajka. Pamiętam, jak jeszcze były aparaty na kliszę. Wybierało się kliszę z odpowiednim ISO. Wtedy w ogóle nie wiedziałam, o co chodzi, ale pamiętam, jak rodzice wybierali, przewidywali, jaka będzie pogoda, jaką kliszę kupić, żeby była jak najlepsza. To cały rytuał był.

Basia: Tak. A potem, żeby tego nie prześwietlić przy wyjmowaniu, prawda.

Sylwia: Tak. Wyciąganie w łazience ciemnej i oczekiwanie. I te 36 klatek, które były jak święte. Trzeba było się ustawić, bo przecież szkoda każdej klatki. Teraz ile pomieści karta, tyle właściwie można robić. Kasować i robić.

Basia: Absolutnie tak. Cudownie. Czyli od momentu, kiedy pojawiła się Olga, zaczęłaś poznawanie swojego aparatu. Jak wyglądała ta droga tak w skrócie?

Sylwia: Ja zaczęłam uczyć się z internetu. Pewnie jak większość mam, które nie mają czasu na wychodne. To było dla mnie świetne rozwiązanie. Ja w ogóle uwielbiam się uczyć i uczę się cały czas. Bardzo często w internecie szukam i znajduję takie kursy. Można wtedy skorzystać z wiedzy fotografów, którzy znajdują się obecnie w Stanach czy w Australii. Czasami udawało mi się gdzieś brać udział w takich stacjonarnych warsztatach. I tak stopniowo wyszukiwałam kolejnych fotografów i kolejne zdjęcia, które mi się podobały, których styl pasował do mnie i po prostu czerpałam od nich.

Basia: Powiedz mi w takim razie, jak trafiłaś na mnie w tych internetach, no bo internety cię do mnie doprowadziły.

Sylwia: I w internetach trafiłam też na zdjęcia, które bardzo mi się spodobały, w których było dużo przyrody, czyli to, co mi się podoba i to, co ja sobie cenię. W mojej fotografii też zawsze starałam się, żeby to, co nas otacza, żeby było piękne. Więc znalazłam takie zdjęcia, znalazłam, kto robi takie zdjęcia i zaczęłam obserwować niejaką Basiolandię. Potem znalazłam twoją stronę i zobaczyłam, że są kursy. Oczywiście trafiłam w momencie, kiedy te kursy nie były dostępne, nie były w sprzedaży, ale cały czas obserwowałam to, co robisz. I w końcu rok temu trafiłam na Walentynki na wyzwanie.

Basia: Tak, bo właśnie wyzwanie się w Walentynki zaczyna.

Sylwia: Już wcześniej brałam udział w foto-środzie i już bardzo blisko obserwowałam, oglądałam twoje live na Facebooku.

Basia: Czyli był taki research czy ja się nadaję.

Sylwia: To była taka zasadzka. I w końcu trafiłam na ten moment. Przyszedł luty, wzięłam udział w wyzwaniu i postanowiłam, że skorzystam z kursów u Basiolandii.

Basia: Super. A powiedz jeszcze, na jakim byłaś etapie przed kursem. Jaki to był twój etap w fotografii, zanim dołączyłaś do Akademii?

Sylwia: Ja nie była zielona całkowicie. Nie mogę tego powiedzieć. Wielkiej trudności nie sprawiały mi pierwsze lekcje, kiedy ogarnialiśmy bestię aparat. Natomiast ja tam szłam z innym zamiarem. I to, co mogę powiedzieć, bo sama też się uczyłam internetowo, w ten sposób zaczynałam, to na pewno w ten sposób można się nauczyć. To nie jest tak, że trzeba iść i twarzą w twarz się z kimś spotkać. Natomiast to był taki etap, kiedy ja chciałam zdobyć już inną wiedzę – taką praktyczną – obsługi klienta. Chciałam podpatrzeć cię w akcji. Takie szczegóły, na które osoby, które zaczynają, mniej zwracają uwagę.

Basia: Bo nawet nie wiedzą, że powinny.

Sylwia: Bo nie wiedzą, że powinny. A ja zrobiłam ten kurs właśnie z myślą o takich szczegółach. I nie zawiodłam się.

Basia: Ja to muszę powiedzieć, że Sylwia była bardzo aktywną kursantką i zadawała mnóstwo pytań, bo też po to jestem, żeby na te pytania odpowiadać. Wchodziłam na grupę i się zastanawiałam czy dzisiaj Sylwia ma do mnie jedno pytanie, czy pięć. I nawet w pewnym momencie była taka sytuacja, że ty tam napisałaś litania pytań, a ja napisałam: „Zdrowaś Maryjo, to jedziemy”.

Sylwia: Pamiętam.

Basia: To było super, bo wtedy najwięcej się wyciąga dla siebie, bo jeżeli pojawiały się pytania, to ty je po prostu zadawałaś bez takiej obawy, że: „A może to będzie głupie pytanie?”. Absolutnie nie ma głupich pytań. Ty przyszłaś z konkretnym swoim celem. Ty nie przyszłaś po to, żeby się nauczyć obsługi aparatu od samego początku, bo nie było to dla ciebie już obce, bo wcześniej wiele lat się tego uczyłaś. Przyszłaś z konkretnym celem i faktycznie konsekwentnie swój cel w tym kursie realizowałaś. O wszystko dopytywałaś i to było niesamowite, bo dzięki tobie i innym osobom, ale masz w tym duży udział, do kursu, do lekcji są dodane pytania i odpowiedzi. Na zasadzie takiej, że jeżeli pojawiają się jakieś pytania w kursie, to ja później dopisuję do lekcji. Tak, jak ty byłaś w VII edycji kursu, to tam już widziałaś, że pod lekcjami były pytania i odpowiedzi najczęściej zadawane do lekcji, więc teraz tam są już dodane pytanie, które ty zadawałaś.

Sylwia: Ilość się podwoiła.

Basia: Dokładnie. Ale to bardzo dobrze. Przyszłaś na ten kurs, żeby nie tyle nauczyć się obsługi aparatu, ile powiedz mi czy nawet w tej części, gdzie już to było dla ciebie jasne – w tym pierwszym module, bo pierwszy moduł jest temu poświęcony – czy mimo wszystko ten pierwszy moduł też pomógł ci jakoś to usystematyzować, coś jeszcze dla siebie z niego wyciągnęłaś.

Sylwia: Oczywiście. To jest praktyka. Oczywiście po każdym takim module były zadania, które musieliśmy oddawać regularnie. I tu oczywiście też moja wielka obawa czy dam radę. Strasznie się tego bałam, że będą jakieś wichury – pamiętam, wtedy takie wiatry strasznie wiały nad Polską – czy moje dzieci będą zdrowe, niebo nie zawali nam się na głowę – cuda na kiju. Wtedy jeszcze wojna wybuchła. Ale wszystko poszło dobrze. Wszystko w terminie oddałam.

Basia: No oczywiście, że tak.

Sylwia: Mnóstwo pytań zadawałam.

Basia: I bardzo dobrze. A powiedz mi to, po co przyszłaś na ten kurs – czyli chciałaś tych szczegółów, chciałaś mnie podpatrzeć, jak sama to nazwałaś – czy właśnie te dwa kolejne moduły, w których tłumaczę jak wybierać plener, jak pracować ze światłem, jak pracować z klientem, czy to było to coś, po co ty przyszłaś? Czy to cię usatysfakcjonowało?

Sylwia: Tak. Zdecydowanie tak. To była wiedza, którą ja właśnie chciałam wyciągnąć od ciebie. Nie mówiąc o tym, że ten rok bardzo zmienił moją fotografię pod tym względem, że przełamałam się mentalnie i zaczęłam robić rozbierane zdjęcia.

Basia: Wyjaśnijmy tutaj od razu, co to znaczy rozbierane zdjęcia.

Sylwia: To znaczy ja, jako mama, dla której bezpieczeństwo i zdrowie dzieci jest na pierwszym miejscu, nie wyobrażałam sobie wcześniej, że ja mogę na przykład w środku zimy albo zimną wiosną zdjąć dzieciom kurtki i zrobić im piękne, naprawdę magiczne zdjęcie. Można zrobić ładne zdjęcie w kurtce czy w płaszczyku, który będzie świetnie pasował, ale jeszcze lepszy efekt osiągnę, jeśli ten płaszczyk zdejmę i pod spodem będę miała stylizację, która będzie w stu procentach rezonowała z tym, co dookoła.

Basia: Ja absolutnie muszę o tym powiedzieć, bo ja pamiętam, to było na naszym spotkaniu Live Call i ja mówię, że: „Kurtki zdejmujemy”. Pamiętam ten wzrok Sylwii. To było przerażenie z niedowierzaniem i z takim: „No chyba żartujesz, że ja miałabym mojemu dziecku zdjąć kurtę, przecież się przeziębi”. Teraz, jak Sylwia dodaje zdjęcia bez kurtek, to uśmiecham się, że to jest kwestia tego typu, żeby zrozumieć, że to można zrobić i wiedzieć, jak to zrobić. Wtedy problem znika, prawda?

Sylwia: Tak, to trzeba wiedzieć, jak zrobić, ale przede wszystkim trzeba sobie w głowie to po prostu poukładać. Ja od tego czasu nie zrobiłam ani jednego zdjęcia w kurtce.

Basia: I dodaj, że swoim dzieciom też, prawda?

Sylwia: Tak. Wszystkie moje sesje, jakie wykonałam od tego momentu, to były sesje rozbierane. I pamiętam ten moment, kiedy chciałam pójść za twoją myślą i wybrałam się na spacer. Wzięłam ze sobą aparat i w pewnym momencie w środku lasu, na mrozie, poprosiłam mojego syna, żeby zrobił mi zdjęcie. Zdjęłam kurtę, oddałam moim rodzicom, bo akurat byli z nami i on mi zaczął robić zdjęcia, a ja w ogóle nie marzłam. Byłam tak zachwycona, że właściwie nie wiedziałam czy ja nie marznę, bo się dobrze ubrałam i przygotowałam, czy ja nie marznę, bo jestem tak podekscytowana tym faktem, że to zrobiłam. To był mróz. Tego nie widać na tym zdjęciu, bo śniegu nie było, ale to był mróz i ja na tym mrozie rozebrałam Olgę i zrobiłam jej całą sesją nad jeziorem w lesie. Pierwsze moje zdjęcia rozbierane moich dzieci.

Basia: Super.

Sylwia: To jest pamiątka na zawsze.

Basia: Ale jaki to też jest przełom w głowie. To jest coś niesamowitego, bo są osoby, które powiedzą nie, bo nie i nie ma opcji. A u ciebie przez to, że się bardzo dokładnie doinformowałaś jak to zrobić, to potrafiłaś zrobić to szybko i sprawnie, żeby to też nie było tak, że trzy dni stoimy na mrozie i robimy zdjęcie, tylko nauczyłaś się jak to zrobić szybko i sprawnie. Po drugie wiedziałaś, jak się dobrze ubrać tak, żeby nie wyglądać jak bałwanek, tylko wyglądać dobrze do tego zdjęcia i żeby nie trzeba było mieć kurtki. Myślę, że dałaś sobie takie przyzwolenie w głowie, że: „Okej, spróbuję”. I jak sama tutaj powiedziałaś, przetestowałaś to pierwsze na sobie i nie było ci zimno.

Sylwia: Oczywiście

Basia: Jak prawdziwa Matka Polka przetestowałaś na sobie, dopiero potem na dzieciach. To jest niesamowite. To jest właśnie poszerzanie swojej strefy komfortu. To jest coś, co wyróżnia osoby, które idą do celu od osób, które tylko mówią, że pójdą do celu. Więc absolutnie brawo dla ciebie.

Sylwia: Dziękuję. To jest wielki przełom dla mnie. Ja to tak odbieram. To jest krok milowy 2022.

Basia: Absolutnie tak. Ja też tak uważam i z całego serca ci tego kroku gratuluję. Więc tutaj ten pierwszy kurs. Wyciągnęłaś z niego to, co chciałaś.

Sylwia: Oj, wycisnęłam wszystko.

Basia: I potem się na tym nie zatrzymałaś, bo był też kurs drugi – z obróbki. I powiedz mi, na jakim etapie była twoja obróbka, zanim zaczęłaś kurs. Z czym startowałaś?

Sylwia: Uważam, że moja obróbka była niezła przed, ale ja lubię podglądać innych fotografów. Robiłam różne kursy, które uczyły mnie obsługi Lightrooma, uczyły mnie obsługi Photoshopa czy innych programów. Natomiast znając mnóstwo możliwości, mimo wszystko mając zdjęcie, nie do końca wiedziałam, jak dany efekt osiągnąć, bo czasami taki zwykły, mały myk podpatrzony u kogoś, potrafi spowodować, że moja obróbka nabierze tego czegoś. I to nie chodzi o to, żeby kogoś kopiować. Absolutnie. Ale powiedzmy, że są jacyś fotografowie, których styl obróbki i estetyka zdjęć odpowiada mi i moja estetyka też będzie mniej więcej w tym kręgu. Mając możliwość obserwacji, jak te osoby zabierają się do postprodukcji swoich zdjęć, ja sama mogę dużo się nauczyć. Tego najbardziej szukałam.

Basia: Przyszłaś do Akademii na kurs „Obróbka w Lightroom z odrobiną magii” i cóż się tam wydarzyło?

Sylwia: Tam oprócz takich powtórek i podstawowych rzeczy, które każdy, kto obrabia zdjęcia, powinien znać, były również takie myki, których wcześniej nie stosowałam, których we wszelakich innych kursach nikt mi nigdy nie pokazał, których nie znałam. Tak że w ten sposób poszerzałam swoją wiedzę. I oprócz tego cała praktyczna strona, czyli selekcja zdjęć – jak się do niej zabrać, żeby nie utonąć w natłoku…

Basia: Jak sobie stanowisko przygotować.

Sylwia: Tak, jak sobie stanowisko przygotować. To jest bardzo ważne przecież. Takie podstawowe rzeczy, jak import i eksport zdjęć. Wydaje się, że to jest proste. Wiele razy to robiłam wcześniej, ale każdy jakąś inną szkołę reprezentuje i warto poznać i wybrać to, co najbardziej mi pasuje.

Basia: Super. Czyli tak naprawdę usystematyzowałaś sobie tę wiedzę, którą miałaś wcześniej, podejrzałaś to, co chciałaś podejrzeć i poszerzyłaś. A powiedz mi czy takie tłumaczenie w tym kursie krok po kroku tych działań na zdjęciu – całe zdjęcie, obszar i punktowe – czy to ci pozwoliło wypracować sobie takie swoje workflow, że ta obróbka idzie ci teraz szybciej?

Sylwia: Oczywiście. Bez dwóch zdań.

Basia: To bardzo się cieszę, bo właśnie o to chodzi. Moim celem jest to, żeby ta obróbka nie była taką męczarnią, że siedzę, dłubię i nie wiem, o co chodzi, bo takim głównym problemem dla osób, które zaczynają pracę z obróbką, jest to, że naoglądam się, że ten robi, a ten tak, to jak siadam do swojego zdjęcia, to ciężko mi jest to zaimplementować u mnie.

Sylwia: Bo nie wiem, co mam zrobić.

Basia: Dokładnie. Bo niby wiem, że jest to i to, ale tak naprawdę jak siadam do mojego zdjęcia, to mam czarną dziurę i w rezultacie wychodzi na to, że paraliżuje nas taka niewiadoma, od czego zacząć.

Sylwia: Bo jest tyle możliwości przecież w Lightroomie. W samym Lightroomie, prawda.

Basia: Dokładnie tak. Myślę sobie, że to kluczowe pytanie, które wiedzą osoby, które skończyły kurs, jakie należy sobie zdać przed tym, zanim usiądziemy do obróbki, jest bardzo ważne, bo to nam ułatwia, żeby sobie poukładać w głowie, jak chcemy, żeby to zdjęcie wyglądało i dopiero wtedy faktycznie usiąść i zacząć działać. Wiemy, że były dwa kursy. Wiemy, że jeden i drugi skończyłaś. Wiemy, że dostałaś certyfikat, który był potwierdzeniem tego wszystkiego. Gdybyś tak z perspektywy czasu mogła powiedzieć, odnosząc się do Sylwii przed wstąpieniem do Akademii i Sylwii po ukończeniu tego drugiego kursu, to co mogłabyś powiedzieć, co się zmieniło u ciebie w twojej fotografii?

Sylwia: Rozbierane zdjęcia przede wszystkim i praktyczne ogarnięcie mojej fotografii. W pierwszym kursie pięknie opowiadasz o całej komunikacji z klientem. To wszystko jest tak przejrzyście, bardzo klarownie usystematyzowane. Ale i tak uważam, że jeszcze ta wisienka na torcie nie nastąpiła po tym drugim kursie, bo tę wisienkę na torcie można dopiero na ten czubek położyć dopiero po FAB-ie. I na to czekałam bardzo.

Basia: Wyjaśnijmy, co to jest FAB. FAB to jest Fotoapteczka Biznesowa, czyli taki program budowania i rozwoju fotobiznesu, który Sylwia ukończyła. Ale opowiedz o tym z twojej perspektywy.

Sylwia: Tak. Z mojej perspektywy, kiedy tak cię podglądałam w internetach jeszcze przed zaczęciem kursu „Fotografii dziecięcej z odrobiną magii” i w trakcie, to widziałam, że jest coś takiego, jak Klub AMF. Widziałam relacje, z których niewiele mogłam się dowiedzieć, co tam jest, ale to strasznie mnie ciekawiło. Jaka ja byłam zaciekawiona, co wy tam robicie. Domyślałam się, że chodzi już o ten wyższy stopień wtajemniczenia fotografii i czułam, że potrzebuję tego. Bardzo tego potrzebowałam i czekałam z utęsknieniem kiedy przedstawisz jakiś kolejny krok, możliwość zaczerpnięcia wiedzy w tym temacie.

Basia: Tutaj ważne jest to, że Akademia jest tak zbudowana – i to jest to, czego ja się trzymam – że najpierw trzeba się nauczyć robić i edytować zdjęcia, czyli po prostu mieć dobry produkt wyjściowy, żeby później myśleć o biznesie. Nie ma co uczyć się budowania fotobiznesu, jeżeli nie masz dobrego produktu wyjściowego. Więc naturalną koleją rzeczy jest to, że najpierw osoba, która przychodzi do Akademii, kończy kurs jeden bądź dwa, bo czasem jest tak, że na przykład ktoś przychodzi na pierwszy kurs, bo obróbkę już ma po swojemu i nie chce tego ruszać, no ale finalnie ma ten produkt, więc kolejnym krokiem jest albo Klub Akademii Magicznej Fotografii, który startuje raz do roku – i to właśnie nie było wtedy, kiedy ty kończyłaś ten kurs, bo Klub startuje od początku roku, żebyśmy przechodzili sobie przez to sześć miesięcy, ale wymyśliłam wtedy Fotoapteczkę. No i właśnie ty do tej Fotoapteczki dołączyłaś jako jedna z pierwszych, bo to faktycznie było miejsce, w którym krok po krok uczę budowania fotobiznesu. Powiedz jak twoje odczucia po przejściu programu?

Sylwia: Tak, już po przejściu. To był dla mnie drugi krok milowy zaraz po tych rozbieranych zdjęciach, z których jestem dumna. To był czas, kiedy ja faktycznie mogłam świadomie zacząć budować swój biznes fotograficzny krok po kroku z wiedzą, której nigdy wcześniej nie miałam szans zdobyć. Wcześniej to było tak po omacku. Wszyscy mieli konto na Facebooku, to wiadomo – trzeba mieć konto na Facebooku i na Instagramie.

Basia: „Mają, to zrobię”.

Sylwia: „Mają, to zrobię”. Oferta zwykle wygląda tak, że każdy rozgląda się dookoła kto, co ma i: „Trochę taniej dam, to przyjdą”.

Basia: A ja tu mówię, że nie wolno, że to tak nie działa.

Sylwia: Tak. Dział pod tytułem oferta, to chyba był dla mnie najtrudniejszy, powiem szczerze.

Basia: Pamiętam takie spotkanie, na którym omawiałyśmy szczegółowo tę twoją ofertę, bo ty ją tworzyłaś i potem ją omawiałyśmy. To jest naturalne, że to jest coś, co jest dla nas trudne, bo ty jesteś wykładowczynią, jesteś z zupełnie innego kawałka, gdzie nie trzeba było budować biznesu i to są nowe rzeczy, więc to jest naturalne.

Sylwia: Tak. Ja absolutnie takiej wiedzy nie posiadałam żadnej – ekonomicznej czy biznesowej. Biznesplany to nie ta bajka. I tu właściwie wszystkiego się nauczyłam. Do tej oferty podchodziłam bardzo długo, bo chciałam ją faktycznie rzetelnie wykonać. Dużo pracy wymagała ode mnie. To nie było tak, jak kiedyś, że w Photoshopie zrobiłam sobie planszę ze zdjęciem za dwie stówy i niech będzie. Wszystko było dokładnie wyliczone i przemyślane.

Basia: I dowiedziałaś się, jak ma wyglądać Instagram czy Facebook.

Sylwia: Jak do reklamy się zabrać czy wideo.

Basia: No i wideo zaczęłaś nagrywać. To jest też super, prawda?

Sylwia: Tak. To było wyzwanie.

Basia: To było też kolejne takie poszerzenie strefy komfortu, prawda?

Sylwia: Bardzo. Ja jestem generalnie nieśmiała. Jestem introwertyczką. Ja nie lubię.

Basia: Ale dobrze ci to idzie.

Sylwia: Mój kolejny krok, to jest pokazywanie się na zdjęciach. Ja wcześniej nie miałam tylu zdjęć, ile w tym roku zrobiłam sobie razem z dziećmi. Z czego jestem też bardzo dumna. Jestem bardzo zadowolona. Cieszę się. Po prostu się cieszę. I co którąś sesję nie tylko moje dzieci stają przed obiektywem, ale ja razem z nimi albo proszę, żeby one mi zrobiły zdjęcia.

Basia: To jest super.

Sylwia: Po to, żeby one kiedyś miały w swoich albumach mamę.

Basia: Super. To jest niesamowite.

Sylwia: A często jest tak, że tych mam niestety brakuje w albumach.

Basia: Śmiem powiedzieć, że w dziewięćdziesięciu procentach. I niestety to jest tak, że jeżeli mama zaczyna się interesować fotografią, to to się jeszcze bardziej pogłębia, że nie ma jej na tych zdjęciach, bo robi zdjęcia swoim dzieciom. Zawsze jest po tej drugiej stronie. Rodzina ma mnóstwo zdjęć, ale tej mamy nie ma. Ja cały czas powtarzam, że to jest mega ważne. Wspaniale, że o tym powiedziałaś i powiedziałaś, że ty jesteś szczęśliwa z tego powodu, że masz zdjęcia ze swoimi dziećmi. Nie dość, że rozbierane bez kurtek, to jeszcze z dziećmi. To jest super. Ja myślę, że tu korzyść jest obopólna. Po pierwsze, że możesz te zdjęcia pokazać klientom i w ten sposób dajesz taki dowód słuszności, że nie tylko mówisz, że: „Chodźmy, zróbmy w zimie zdjęcia bez kurtek”, tylko ty pokazujesz: „Zobaczcie, ja potrafię stanąć i zrobić zdjęcia bez kurtki sobie i moim dzieciom”, więc dajesz ten dowód słuszności, co jest absolutnie mega ważne w budowaniu swojej marki osobistej, swojego biznesu. Po drugie – masz zdjęcia swoje, masz zdjęcia ze swoimi dziećmi, a to jest bezcenne. Absolutnie bezcenne. To jest złoto. I cieszę się, że wiesz, że Akademia przekłada się w dużej mierze też na życie osobiste. Jak ty to widzisz?

Sylwia: Tak, to prawda. Dzisiaj pokazywałam ci zdjęcia, które mają prawie sto lat. To są zdjęcia mojej babci. Ale kiedyś moje zdjęcia przecież też będą miały sto lat i też będą takim wehikułem czasu dla przyszłych pokoleń, dla moich wnuków. Będą mogły spojrzeć i zobaczyć jak to było.

Basia: Jaka babcia była odważna bez tej kurtki.

Sylwia: Tak. Uważam, że to jest cudowne. Takie bezcenne.

Basia: To jest coś, czego nie kupimy w pewnym momencie za żadne pieniądze, bo czasu nie cofniemy, żeby zrobić sobie na przykład zdjęcie z osobami, których w pewnym momencie zabraknie. I to jest coś, o czym się bardzo rzadko mówi.

Sylwia: Nie myśli się o tym na bieżąco.

Basia: Absolutnie. Nawet w takiej bieżączce dna codziennego. Jak na przykład są mamy, które mają małe dzieci i te dzieci są bardzo absorbujące, to wtedy jest to taka walka o przetrwanie. I te mamy bardzo często nie myślą o tym, żeby robić zdjęcia swoim dzieciom. Albo robią zdjęcia telefonem, a te telefony różnie czasem kończą. Coś tam się usunie, coś tam się z tym stanie, a to jest mega ważne, bo czas tak szybko ucieka i dzieci się bardzo szybko zmieniają. My się bardzo szybko zmieniamy. To jest niesamowite. Ja na przykładzie Julki, czyli mojej chrześnicy mogę powiedzieć, że jak ona ma albumy – bo akurat o jej historię ja bardzo mocno dbam od pierwszych chwil jej życia. Włącznie z tym, że ma taki album, można powiedzieć fotografii reporterskiej, którą ja wykonałam. Czyli takie zdjęcia zupełnie bez jakiegoś wielkiego przygotowania, stylizacji i tak dalej, tylko takie jak była w szpitalu, jak na przykład dom czekał udekorowany dla niej, jak wyglądała ona, jak przyjechała do domu. Ona ten album uwielbia. Jeszcze takie zdjęcia, jak moja siostra była w ciąży. To jest ulubiona książka. Ogląda i pokazuje: „Tu Julka była w brzuszku”, „Tutaj Julka przyjechała do domu”. To, jaki ona ma błysk w oczach, kiedy ona to ogląda, to jest coś niesamowitego. Ja zdaję sobie z tego sprawę, że wiele osób o tym nie myśli. Fajnie ma moja Jula, bo ona ma mnie i ja nie jestem jej mamą, więc mam na to przestrzenie. Ale myślę sobie właśnie, że taką naszą misją fotograficzną nas fotografek jest to, żeby mówić o tym, jakie to jest mega ważne. I to, o czym ty teraz mówisz, że wreszcie masz zdjęcia ze swoimi dziećmi, to uważam, że to jest taka wartość dodana, którą się wynosi z Akademii poza tą całą wiedzą, którą się wynosi, bo człowiek jak się przyłoży do nauki, to faktycznie wyjdzie z tą wiedzą. Czyli można powiedzieć, że te trzy etap – pierwszy kurs, drugi kurs i Fotoapteczka – to była twoja droga w Akademii. Gdybyś miała powiedzieć, cofając się do tego etapu kursów, co dla ciebie w tych kursach było najcenniejsze, co tobie najwięcej dało? Czy to były nagrania, czy to były spotkania live, czy to była grupa? Jaka jest jedna rzecz, która była dla ciebie najcenniejsza i najwięcej ci dała?

Sylwia: Na pewno bardzo lubiłam spotkania live. Możliwość zadawania pytań i burza mózgów z tobą, to było bardzo motywujące. To chyba numer jeden. Oprócz trzech kursów, gdzie jest ogrom wiedzy, gdzie naprawdę wiele można wynieść. I osoby, które są zupełnie początkujące, i osoby, które już coś tam wiedzą. To te live są uważam bezcenne. Z żadnego kursu nie mam kontaktu w tej chwili z tyloma kursantami, co tutaj przez ten rok. To są można powiedzieć przyjaźnie. Z częścią osób regularnie piszemy do siebie, spotykamy się na kawie, przy czym drugie osoby są gdzieś na końcu świata, bo każdy przecież mieszka gdzie indziej. Mam koleżankę z Włoch, mam z Irlandii, gdzieś Wielka Brytania. No po całym świecie są osoby rozsiane, ale przez internety spotykamy się i mamy cały czas kontakt. Wspieramy się i to jest naprawdę cudowne. I to, co sama kiedyś opowiadałaś, że można do ciebie napisać albo zadzwonić. I takie zdziwienie za pierwszym razem, że po drugiej stronie stoi osoba, a nie robot i że ty odpisujesz. Sama nieraz mówiłaś, że ludzie są zaskoczeni czasami. I to jest takie naprawdę miłe, że czuje się, że jest się traktowanym jak ktoś więcej niż kolega czy koleżanka, tylko przyjaciel. No takie prawdziwe, ciepłe relacje się nawiązują.

Basia: Miód na moje serce.

Sylwia: Atmosfera tej pracy jest myślę, że bardzo ważna.

Basia: Dziękuję ci bardzo za te przepiękne słowa. Myślę sobie też, że VII edycja, która była rekordową edycją, bo skończyło ją sto procent kursantek…

Sylwia: Brawo my!

Basia: Brawo wy, dokładnie. Dodatkowo wy zaczynałyście ten kurs, jak wybucha wojna i to był ciężki moment. Ja pamiętam nasze pierwsze spotkanie, na którym ja tak naprawdę do końca nie wiedziałam, co mam powiedzieć, bo sytuacja była, jaka była.

Sylwia: Nikt nie wiedział, jak się zachować.

Basia: Nikt. Absolutnie nikt. Ale bardzo dobrze pamiętam, że z tego spotkania wyszłam z czymś takim, że tam nie możemy nic zrobić de facto. To, co możemy zrobić, to możemy zrobić u siebie na swoim podwórku i faktycznie zajmijmy się tym, co możemy robić i róbmy to najlepiej. Motywacja i działanie w tej VII edycji to było coś niesamowitego. Myślę, że też ta sytuacja, która się wydarzyła wtedy na Ukrainie i wszystko, co się wtedy wydarzyło, to jeszcze bardziej sprawiło, że człowiek bardziej zaczął dostrzegać drugiego człowieka. I myślę, że te relacje właśnie też przez to stały się prawdziwsze i wsparcie nawet wasze wewnętrznie było też super. Więc dla mnie to jest coś niesamowitego. Teraz jak to mówię, to mam ciarki, bo jak sobie wymyślałam Akademię, to marzyło mi się, żeby przychodziły do niej takie osoby, które wiedzą, po co tam przyjdą – czyli takie, jak ty. Ty wiedziałaś, po co tam przychodzisz. Miałaś konkretnie cel. Marzyłam, żeby to były osoby, które będą widziały drugiego człowieka. Czyli takie, które się będą wspierały nawzajem. I to się dzieje na grupach. To się dzieje na grupie kursowej, bo faktycznie tam jest wsparcie. Jak są pytania, to są odpowiedzi moje, ale są też odpowiedzi wzajemnie kursantek kursantkom. Marzyłam też o tym, żeby to nie było coś takiego, co kończy się powiedzmy siedemnastego marca i dziękuję, do widzenia. Żeby te relacje nadal trwały. I to się dzieje.

Sylwia: I one trwają.

Basia: Tak, dokładnie. To jest po prostu takie ponadto, co w Akademii. Więc Akademia tak naprawdę jest cały czas takim żywym organizmem, w którym nawet jeżeli przychodzą nowe osoby, to cały czas to się miesza. I to, że to wsparcie zostaje, i to, że wy macie ze sobą kontakt, to jest coś absolutnie niesamowitego. Chciałabym też wspomnieć o tym, że w edycji I Fotoapteczki miałyśmy coś takiego, jak wideowyzwanie takie wewnętrzne i to było coś niesamowitego. Powiedz Sylwia, jak to wyglądało z twojej perspektywy. Ty się odważyłaś, żeby się pokazywać na Instagramie.

Sylwia: Odważyłam się.

Basia: Co było wcześniej dla ciebie niemożliwe, prawda.

Sylwia: Tak. To nie leżało w moim charakterze. Znaczy, chyba nadal nie leży do końca, ale zobaczyłam, że nie taki diabeł straszny i niech się dzieje wola nieba.

Basia: Dokładnie. Z nią się zawsze zgadzać trzeba, absolutnie.

Sylwia: I jakoś idzie. Nawet osoba, która jest nieśmiała, zamknięta w sobie i jakoś tak nie lubi emanować wszem i wobec, wyskakiwać z lodówki, może się w tym odnaleźć.

Basia: Myślę, że kluczowe jest to, żeby to robić po swojemu.

Sylwia: Tak, po swojemu. Jestem zaskoczona dużym odzewem.

Basia: Pozytywnym, prawda?

Sylwia: Pozytywnym, tak. Kiedy pokazywałam na przykład, jak piekę chleb, to mnóstwo osób do mnie wtedy pisało, prosiło o przepis i zadawało pytania albo jakieś drobne porady fotograficzne gdzieś tam kiedyś wplatałam. Jestem zawsze bardzo zaskoczona pozytywnie.

Basia: To jest właśnie też to, że ty wiesz, dlaczego to jest ważne. Ja tłumaczę, że trzeba zacząć się pokazywać. I absolutnie to nie musi być tak, że wyskakuję z lodówki, jeżeli to nie jest zgodne ze mną. Można to robić na różne sposoby zgodne z tym, jaki masz charakter, jakie są twoje predyspozycje, co lubisz i co jest na ten moment dla ciebie okej, ale sama byłaś zaskoczona odzewem. I to jest właśnie to, że już czasy, kiedy klienci do nas przyjdą, już się skończyły. To są czasy, kiedy my mamy wyjść do klientów i znaleźć sobie taki komfortowy sposób dla nas, gdzie faktycznie ci klienci będą mogli nas poznać. Nawet z tego pieczenia chleba. Ja pamiętam, jak rozmawiałyśmy o tym, że: „No ale co ja mam pokazywać na tym story?”. Ja mówię: „No Sylwia, ty pieczesz chleb. Pokazuj, że ty ten chleb pieczesz”. I to było dla ciebie takie: „Ale jak to?”. To jest niesamowite. Naprawdę bardzo się cieszę, że podzieliłaś się swoją historią, bo myślę, że ona jest niezwykła. Jak z pani wykładowczyni jeżdżącej z porożem zwierzyny płowej, przeszłaś do etapu, w którym zajmujesz się czymś innym. Przebranżowiłaś się, bo to trzeba tak nazwać i zajmujesz się fotografią. Czyli Sylwia sprzed Akademii vs Sylwia teraz, to jak mogłabyś te dwie Sylwie podsumować? Co się zmieniło?

Sylwia: Bardziej pewna siebie.

Basia: Brawo.

Sylwia: No te kurtki i ja sama na zdjęciach, i ta wiedza cała biznesowa, te story po tym wyzwaniu, to na pewno dodało mi pewności siebie. Wiedza dodaje pewności siebie, kiedy wiemy, co mamy robić. A po ostatnim miesiącu po planowaniu w FAB-ie, to już dokładnie wiem, co mam robić.

Basia: Cudownie. Absolutnie jestem z ciebie dumna. Ta twoja historia i to, co tutaj teraz mówisz, jest absolutnym dowodem na to, że w rok można zmienić absolutnie swoje życie. No bo myślę, że można to tak nazwać.

Sylwia: Absolutnie. Tak, uważam ten rok za przełomowy. Dla mojej fotografii na pewno przełomowy. No i teraz czekam na kolejny – mam nadzieję, że jeszcze lepszy.

Basia: Oczywiście, bo już jest zaplanowany i wiesz dokładnie, gdzie idziesz. Z całych sił trzymam za ciebie kciuki. Na koniec jeszcze powiedz nam dwie rzeczy. Po pierwsze, komu możesz z czystym sercem i czystym sumieniem polecić kursy w Akademii i FAB z twojej perspektywy?

Sylwia: Kursy w Akademii i FAB mogę polecić z czystym sumieniem zarówno osobom, które dopiero chciałby się nauczyć fotografować, bo w taki prosty sposób tłumaczysz wszystkie nawet czasami zawiłe aspekty fotografii, że na pewno osoby, które dopiero chciałby się nauczyć, ale tak samo myślę, że wiele jeszcze cudownej wiedzy odnajdą osoby, które już gdzieś tę wiedzę mają, ale chciałyby poszerzyć. No i jeżeli chodzi o wiedzę biznesową i całą otoczkę, jak komunikacja z klientem, umowy, całe rozplanowanie sesji, bo przecież sesja, to nie jest tylko spotykamy się pod dębem, pstrykamy w sobotę o godzinie 17:00, tylko to jest cały proces, który trzeba zaplanować i który trwa. Więc myślę, że tak naprawdę każdy, kto chciałby się uczyć, kto ma umysł otwarty na wiedzę fotograficzno-biznesową, odnajdzie tę wiedzę u ciebie.

Basia: Cudownie. Bardzo mnie to cieszy i bardzo ci dziękuję za te piękne słowa. A najważniejsze jest to, że ty jesteś żywym potwierdzeniem tego, że to się dzieje i to się zadziało u ciebie.

Sylwia: Dzieje się naprawdę.

Basia: Powiedz jeszcze na sam koniec, gdzie cię można znaleźć w internetach, żeby osoby, które już od dzisiaj będą twoimi fankami i fanami, mogły cię namierzyć i ciebie teraz śledzić w internecie.

Sylwia: Zapraszam bardzo serdecznie. Bywam na Facebooku: Fotografia Sylwia Sobota. Natomiast regularnie na pewno na Instagramie: fotografia.sylwia.sobota. I tam myślę, że najlepiej się udać – na Instagram. Zapraszam serdecznie.

Basia: A powiedz jeszcze, gdzie można się z tobą umówić na sesję.

Sylwia: Na sesję można się ze mną umówić w Szczecinie i w okolicy. W pięknych plenerach. Moje hasło przewodnie, to „cztery pory roku w plenerze”.

Basia: Cudnie.

Sylwia: Będziemy się rozbierać, mam nadzieję i będziemy tworzyć piękne pamiątki. Będziemy zapisywać historię rodzin.

Basia: Wspaniale. Ogromnie się cieszę. Bardzo ci dziękuję za tą naszą rozmowę. Mam nadzieję, że zainspiruje wiele osób do tego, żeby ruszyć po siebie i po swoje fotomarzenia, bo tak, jak 

Sylwia, można w rok przewrócić życie do góry nogami, poczuć się pewniejszą siebie i robić piękne rzeczy, które sprawią radość zarówno Sylwii, jak i jej klientom. Sylwia, a może chciałabyś jeszcze kogoś pozdrowić na koniec?

Sylwia: Sylwia, Aga Mos, Natalia z Nanaland, Paulina z Magic Moments, Agata Kojtka, Beata Borucka, Kasia i jeszcze innych. Wszystkich, których nie wymieniłam z imienia i nazwiska, ale mamy kontakt cały czas. Pozdrawiam serdecznie dziewczyny. Buziaki.

Basia: Cudownie. I właśnie to jest najlepszy dowód na to, że społeczność Akademii Magicznej Fotografii się wspiera. I to jest cudowne. Ja też bardzo serdecznie pozdrawiam wszystkie wymienione osoby. Ściskam was dziewczyny bardzo mocno.

Ależ to była wspaniała rozmowa. Bardzo się cieszę, że Sylwia przyjęła zaproszenie do tego podcastu, bo jestem przekonana, że ta rozmowa zainspiruje wiele osób do tego, żeby iść po siebie i po swoje fotomarzenia. Bo jak idziemy po swoje fotomarzenia, to później idziemy też po wszystkie inne marzenia i to jest niesamowite. Odwiedź Sylwię, zostaw jej tam masę ciepła, ciepłych słów i serduszek, bo to jednak nie jest takie proste, żeby się odważyć i wypowiedzieć się w podcaście, więc wynagródźmy jej to falą serc.

Jeżeli chcesz tak, jak Sylwia uczyć się ze mną, chcesz, żeby to właśnie Akademia była takim miejscem, w którym będziesz mogła rozwinąć swoje fotograficzne skrzydła i chcesz, żebym to ja była twoją przewodniczką na tej drodze, to w notatkach do tego odcinka zostawiam ci link do zapisu na listę osób zainteresowanych kolejną edycją kursów. To, że się tam zapiszesz nie jest absolutnie zobowiązujące, a daje ci taką możliwość, że dostajesz informację o zapisach w pierwszej kolejności i zawsze wiąże się to z najkorzystniejszą ceną. Tak że nic nie tracisz, a możesz tylko zyskać. Link do zapisu zostawiam w notatkach.

Ściskam cię bardzo serdecznie i do usłyszenia już w kolejnym odcinku.

 

JEŚLI CHCESZ MNIE ODWIEDZIĆ TO ZAPRASZAM CIĘ DO MOICH MIEJSC W SIECI

✔  FACEBOOK: BASIOLANDIA.FB

✔  INSTAGRAM: BASIOLANDIA.IG

✔  STRONA WWW: BASIOLANDIA.STRONA

✔  YOUTUBE: BASIOLANDIA.YOUTUBE

ZAPRASZAM CIĘ DO MOJEJ GRUPY NA FB: BASIOLANDIA.GRUPAFB.  Będziemy tam rozmawiać o tematach poruszanych w podcastach i nie tylko.

GDZIE MOŻESZ SŁUCHAĆ MOJEGO PODCASTU

🎤 na moim kanale YouTube: BASIOLANDIA.YOUTUBE

🎤 katalog w iTunes: BASIOLANDIA.ITUNES

🎤 spotify: BASIOLANDIA.SPOTIFY

🎤 wyszukanie frazy „WIECEJ NIŻ FOTOGRAFIA” w Twojej aplikacji do podcastów na smartfonie

Basiolandia 🌸

0 responses on "Odcinek 115. JAK FOTOGRAFIA W ROK ZMIENIŁA MOJE ŻYCIE. Rozmowa z Absolwentką AMF SYLWIĄ SOBOTA."

Leave a Message

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top