Witam Cię w 130 odcinku podcastu WIĘCEJ NIŻ FOTOGRAFIA.
Dobra praca za bardzo dobre wynagrodzenie. Czy to wystarczy, żeby człowiek był w życiu szczęśliwy? Myślę, że nie do końca, ponieważ w życiu nie chodzi o pieniądze. Pieniądze, owszem, są nam potrzebne do funkcjonowania, ale nie są najważniejsze. Bo tak naprawdę w życiu chodzi o to, żeby robić to, co sprawia nam przyjemność, bo wtedy to życie wygląda zupełnie inaczej. Jak dowiesz się z dzisiejszego odcinka, nawet ciało pokazuje co jest naszą drogą, a co tą drogą nie jest.
Zapraszam Cię na rozmowę z moją kursantką, absolwentką Akademii Magicznej Fotografii Ewą Doniec, która podzieli się w tym dzisiejszym odcinku. Swoją drogą, którą przeszła od pracy w korporacji do samodzielnego fotograficznego biznesu, w którym zarabia pieniądze, a jej celem jest to, żeby fotografia była jej jedynym źródłem utrzymania. A ja Jestem przekonana, że osiągnie swój cel, bo jest bardzo pracowitą osobą zresztą sama posłuchaj dzisiejszego odcinka, w którym Ewa mówi, jak to wszystko było krok.
Listen to „130. ZARABIAM NA FOTOGRAFII I JESTEM SZCZĘŚLIWA. Rozmowa z Absolwentką AMF Ewą Doniec” on Spreaker.
O CZYM POSŁUCHASZ W TYM ODCINKU:
- Czy sukces, zwłaszcza finansowy, jest wystarczający, aby osiągnąć szczęście.
- Jaką drogę przeszła Ewa, aby dojść do fotografii.
- Jak praca z pasji może przerodzić się w zawód i przynosić zarobek,
- Jakie sygnały pokazały Ewie, że jest na właściwej drodze.
KONIECZNIE ODWIEDŹ EWE I ZOSTAW JEJ MASĘ CIEPŁA
FACEBOOK ➡️ https://www.facebook.com/rokporokufotografia
INSTAGRAM ➡️ https://www.instagram.com/rok.po.roku.fotografia/
ZOBACZ FOTOPROGRES EWY
👉ZAPISZ SIĘ👈
👉NA LISTĘ ZAINTERESOWANYCH👈
TRANSKRYPCJA ODCINKA:
Dobra praca za bardzo dobre wynagrodzenie – czy to wystarczy, żeby człowiek był w życiu szczęśliwy? Myślę, że nie do końca, ponieważ w życiu nie chodzi o pieniądze. Pieniądze owszem, są nam potrzebne do funkcjonowania, ale nie są najważniejsze, bo tak naprawdę w życiu chodzi o to, żeby robić to, co sprawia nam przyjemność, bo wtedy to życie wygląda zupełnie inaczej. Jak dowiesz się z dzisiejszego odcinka, nawet ciało pokazuje, co jest naszą drogą, a co tą drogą nie jest.
Zapraszam Cię na rozmowę z moją kursantką, absolwentką Akademii Magicznej Fotografii – Ewą Doniec, która podzieli się w tym dzisiejszym odcinku swoją drogą, którą przeszła od pracy w korporacji, to samodzielnego fotograficznego biznesu, w którym zarabia pieniądze, a jej celem jest to, żeby fotografia była jej jedynym źródłem utrzymania. A ja jestem przekonana, że osiągnie swój cel, bo jest bardzo pracowitą osobą. Zresztą sama posłuchaj dzisiejszego odcinka, w którym Ewa mówi, jak to wszystko było krok po kroku.
Dzień dobry, dzień dobry, Witam Cię bardzo serdecznie. W kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż fotografia”. Jeśli szukasz inspiracji, motywacji i wiedzy przekazanej w bardzo prosty sposób, to ten podcast jest właśnie dla ciebie. A ja jestem Basiolandia i jestem tutaj po to, żeby pokazać ci, że foto marzenia się nie spełniają, foto marzenia się spełnia, a ja w Akademii Magicznej Fotografii mogę Ci w tym pomóc.
Basia: Cześć Ewa. Witam cię bardzo, bardzo serdecznie u na sam początek poproszę Cię, żebyś powiedziała kilka słów osobie naszym słuchaczom i słuchaczom.
Ewa: Cześć. Jestem Ewa. Mieszkam na Mazowszu pod Warszawą. 35 lat na karku niedawno Jestem mamą dwójki dzieci – pięć i pół roku Staś, cztery Basia i żoną Krzysztofa – programisty, który bardzo mnie wspiera w różnych moich poczynaniach, bo od czterech lat zajmuję się… no poszłam na swoje, że tak powiem, tak. Zrezygnowałam z etatu. Zawsze wiedziałam, że jest to mi nie po drodze. Mimo że byłam wzorowym, odznaczonym pracownikiem, to jednak raporty, spotkania zarządów i ciągłe uśmiechanie się do szefa, którego nie lubisz, nie było po mojej myśli. Więc razem z macierzyństwem przyszedł po prostu taki pomysł, żeby już nigdy nie wrócić do pracy do kogoś. Więc dlatego mówię, że Krzysiek mój mi pomaga dlatego, że ja poszłam w stronę własnego… własnej działalności. Zaczęłam się zajmować copywritingiem kopii. A najpierw jeszcze był blog, ale to może jak będziesz chciała, to mnie potem o to zapytasz.
Basia: Jasne.
Ewa: I stawialiśmy razem z Krzyśkiem własną stronę internetową. On też jest moim ogromnym wsparciem, jak mi się wszystko psuje, bo w tych sprzętowych rzeczach potrafią być mocno nieogarnięta. I w tym momencie od ponad… od prawie trzech lat prowadzę własną działalność gospodarczą – małą agencję marketingową, której polem działania jest copywriting. Taką sobie specjalizację wybrałam. Czyli piszę teksty dla klientów. No i właśnie w międzyczasie pojawił się pomysł fotografii, która wróciła do mnie po ponad dziesięciu latach niezajmowania się nią. I tak trafiłam na kursy do Ciebie. No i teraz działam również w fotografii, która dostarcza mi przychodu, natomiast nie jest moim jedynym źródłem przychodu, ale staram się, żeby była jedynym i właściwym.
Basia: Super. Super. To ja tak trochę dopytam, żeby doprecyzować. Czyli przez te kilka, może nawet kilkanaście lat byłaś pracownikiem takim u kogoś – takim pracownikiem zewnętrznym. I później pojawienie się dzieci było takim przełomowym momentem, w którym stwierdziłaś, że nie chcesz do tej pracy wracać, tak, do kogoś.
Ewa: Tak. Ja jestem ekonomistką z wykształcenia. Skończyłam SGH Warszawski. Też skończyłam drugi kierunek taki mało poważny – turystyka i rekreacja.
Basia: A dlaczego mało poważny? Bardzo fajny.
Ewa: Bardzo fajny i to już niejednokrotnie wykorzystałam go. Ja pracowałam… w ogóle jestem pilotem wycieczek. To upoważnienie jest jakby ważne do końca życia, więc prowadziłam dużo wycieczek. Tylko że mnie po prostu nie było na przykład siedem miesięcy w Polsce, bo byłam w Turcji przez trzy sezony. Znaczy trzy razy siedem, tak, miesięcy albo na przykład pracowałam w Egipcie przez dwa, trzy miesiące – te najbardziej gorące. Oprowadzałam tam ucieczki. Na przykład, że trzy tygodnie pracowałam z klientami, jeździliśmy tam po różnych ważnych miejscach w danych krajach i potem miałam tydzień dla siebie, więc na własną rękę zwiedzałam. Zawsze turystyka była moim konikiem, co rodzice mi wpajali. Tak, mój Tata mnie zabierał po prostu wszędzie. Ja mam na swoim koncie bardzo dużo pasm górskich z Europy, Azji i Polski zaliczonych. I nawet robiłam liczne… właśnie szłam w tą stronę, ale potem zobaczyłam, że ta komercha mnie w ogóle nie interesuje, a nie pomyślałam jeszcze wtedy – to był powiedzmy 2007 rok – żeby zająć się tym na taką małą skalę, że jakieś małe biuro podróży, coś takiego. No a poza tym trzeba było mieć twardy zawód, co moi rodzice księgowi mnie ten… bardzo, bardzo, bardzo namawiali, żebym po prostu miała fach w ręku. Więc również jestem, słuchaj, samodzielną księgową z uprawnieniami państwowymi naszego Ministerstwa Finansów i też troszeczkę w tym pracowałam. Natomiast po ekonomii po SGH pracowałam w większych i mniejszych firmach zajmujących się analizą biznesową i tworzyłam plany restrukturyzacji spółek, i plany rozwojowe spółek. Byłam tam analitykiem biznesowym, takim konsultantem, więc ciągle spotkania z zarządami ciągły Excel, przewidywania, scenariusze, no twarde dane i ja po prostu wiele, wiele, wiele, wiele godzin spędzonych w biurze i w biurze klienta. Były to największe spółki polskie, więc to naprawdę była mega robota. No i ja po prostu myślę, że to jest scenariusz, który nieraz pewnie słyszałaś i osoby, które będą słuchały tego podcastu też, że jest to wypalenie, że nie czujesz, że żyjesz, że masz dla siebie tylko weekend albo i nie, bo weekend jest okrojony i w ten weekend tak cię boli głowa, że leki nie pomagają. I ja po prostu przestałam chcieć takie życie. Potem na chwilę się przeniosłam tu do lokalnej firmy, po prostu na jakieś stanowisko administracyjne, żeby mieć blisko, nie dojeżdżać i żeby mieć czas dla siebie na kolarstwo szosowe, bo to również było moją pasją. W ogóle to kolarzówkę sprzedałam, jadąc na porodówkę z drugim dzieckiem, więc jeszcze dużo jeździłam.
Basia: Niesamowite.
Ewa: Tak, tata mnie wiózł na porodówkę, tutaj bóle i jęki, a ja na telefonie, że sprzedaję.
Basia: Pożegnanie z kolarstwem jadąc na porodówkę – no niezwykła historia.
Ewa: Tak, tak. I to rzeczywiście… to rzeczywiście było bardzo dobrym pomysłem, bo ja już nigdy bym nie wsiadła przy dwójce dzieci na kolarzówkę. Przerzuciłam się na rower MTB. Natomiast jak się pojawiło pierwsze dziecko, no to oczywiście byłam za troskliwą mamą, ale wtedy tego nie wiedziałam, ale zaczęłam też już dochodzić do tego, że ja po prostu chcę się cieszyć z dnia codziennego, że chcę być wtedy, kiedy dziecko jest chore i mnie potrzebuje, chcę pojechać normalnie na wakacje, a nie, że przez pierwszy tydzień mnie boli głowa, bo nadal myślę o tych wszystkich analizach. No i tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że ja nigdy nie byłam szczęśliwa, chociaż lubiłam zadania, które wykonywałam, bo ja naprawdę to lubiłam. Mnie… też sprawiało mi dużą przyjemność i łatwość wykonywanie tych zadań. Byłam dobrze przygotowana merytorycznie, dużo się uczyłam, bardzo szybko… w ogóle ja jestem taką osobą, która bardzo szybko zdobywa wiedzę i umie ją wykorzystać. No tylko, że właśnie tam mi było za pompatycznie.
Basia: Wspaniała w ogóle historia. To taka… to taka historia, jak ty mówisz, że może już przeze mnie słyszana i przez słuchaczki/słuchaczy słyszana, ale wiesz, każda historia jest inna, bo w każdej tej historii jest inna osoba, inne jakby zaplecze tej historii, bo ty tutaj też wspomniałaś o tym, że rodzice mówili, że trzeba mieć ten zawód taki właśnie, wiesz… taki porządny. A księgowy, no to wiadomo, porządnie zawsze pracę znajdzie.
Ewa: Tak samo jak ekonomista, tak. To jest po prostu… jest tyle banków, tyle firm konsultingowych. Tak samo prawnik jest świetnym… jest świetnym zawodem. Ja zarabiałam duże pieniądze. Tak, bardzo.
Basia: Tylko jakim kosztem.
Ewa: Na przykład ja jeszcze w ogóle dojeżdżałam pod Otwockiem mieszkając pod Otwockiem me w Otwocku, więc nie miałam komunikacji miejskiej, więc cztery pory roku dojeżdżałam do otwocka rowerem, wsiadałam w rower w PKP, wysiadałam na Śródmieściu, szłam do biurowca i była godzina 7:00, a ja już siedziałam za biurkiem i niejednokrotnie wracałam o 23:00 do domu. A ja musiałam mieć wszystko zrobione. I w pewnym momencie, kiedy w Boże Ciało musiałam pracować, mimo że pracowałam w polskiej firmie, a nie na przykład w hiszpańskiej, bo wiem, że oni pracują wtedy w Boże Ciało…w nasze Boże Ciało, to pomyślałam sobie: „Halo, nie jest to dobre. Ja mam dzisiaj wolny dzień. A potem jest jeszcze piątek wolny, a ja i tak będę pracowała, bo mój szef na 7:00 rano na poniedziałek musi mieć świetne raporty”. I pomyślałam sobie, że to nie jest droga, że ja mam dwadzieścia kilka lat dopiero. Do emerytury jest tak daleko. I że ja po prostu tak nie chcę i że ja wcale nie chcę być tym menadżerem, mimo że wydaje mi się, że mogłabym być dobrym menedżerem – tak mi się wydaje – czy tam liderem, że wcale nie chcę być tym dyrektorem, jeździć tymi wypasionymi autami, bo po prostu ja chcę podróżować, chcę mieć znajomych przede wszystkim.
Basia: Mieć dla nich czas, prawda…
Ewa: Tak. A nie mam niż tylko znajomych zza biurka w korpo. Ja chcę mieć swoich znajomych, z którymi mają wspólne tematy do rozmowy, a nie rozmawiamy na piwie po pracy tylko o pracy.
Basia: O pracy. Ale to też jest wiesz co – że tak to wychwycę – też bardzo szybko się z tego wybudziłaś takiego właśnie…
Ewa: Bo ja trafiłam na oddział neurologiczny.
Basia: Bo dwadzieścia parę lat to nie każdy się w tak młodym wieku właśnie tak otrząsa z tego, że to nie jest taka droga. Czyli coś cię zatrzymało i to takie było…
Ewa: Tak. Ja trafiłam na oddział neurologiczny. Poleżałam tam sobie trzy dni i to też była jedna z rzeczy, która zmieniła moje myślenie. Ja jeszcze wtedy pracowałam przez kilka lat, ale już właśnie nie w te Boże Ciała i nie do 23:00. Już wtedy pracowałam, tak powiedzmy 10 godzin. I okazało się, że ja no nie jestem, aż wtedy tak dobrym pracownikiem dla mojego pracodawcy. Natomiast nie spotykały mnie żadne nieprzyjemności. Po prostu nie miałam na przykład żadnych podwyżek – o, czegoś w tym stylu, tak, ale nie miałam nic w drugą stronę. Więc wszystko było takie dosyć w porządku jeszcze. Tak, było kilka takich momentów, które mnie otrząsnęły z tego, że… i bardzo się cieszę, że tak się wcześnie stało to.
Basia: Bo jeszcze miałaś szansę poukładać sobie to wszystko inaczej, prawda. A takim kluczowym… takim kluczowym, jakby z tego, co wychwyciłam punktem, momentem było właśnie pojawienie się dzieci, tak. Kiedy doszło do ciebie, że już tak w ogóle nie chcesz. To było skorelowane, z tym że pojawiły się dzieci i ty już później do tej pracy nie wróciłaś, tylko założyłaś własną firmę.
Ewa: Nie wyobrażałam sobie wrócić do pracy, bo mój mąż no jednak może nie to, że bardzo dużo pracuje, ale osiem godzin to jest rzadko, więc pracuje przeważnie więcej. Czasem też bierze dodatkowe projekty dla klientów. Szczególnie pod koniec roku – listopad, grudzień. I ja też sobie zdałam sprawę, że chcę być jak najbardziej samodzielna przy tych dzieciach. Oczywiście rodzice moi są ogromnym wsparciem dla nas zawsze w chorobie i w różnych takich… nawet zupę ugotować, tak.
Basia: To jest dobre. Bardzo, bardzo dobre.
Ewa: Tak. Mieszkają blisko, więc macierzyństwo na pewno mi ułatwiają. Natomiast zdałam sobie sprawę z tego, że ja po prostu w ogóle nie chcę pracować na umowę o pracę, że ja chcę mieć wolność, że chcę pracować wtedy, kiedy chcę. No takie różne tego typu pobudki, tak. Zawsze jeżeli się czyta o plusach prowadzenia własnej przedsiębiorczości… własnego przedsiębiorstwa, to wszędzie się to przeczyta. Wszędzie się to słyszy. To są takie bardzo duże ogólniki, ale ja miałam cel nadrzędny – nie mieć szefa nad sobą.
Basia: To jest bardzo dobry cel.
Ewa: Tak. Zaczęłam od prowadzenia bloga. Akurat nam się… Krzysiek mi tu bardzo pomagał, bo chcieliśmy wszystko niskokosztowo zrobić, więc on uruchomiał całe swoje zwoje myślowe, żeby postawić serwer i my ominęliśmy całego WordPressa. Mieliśmy swoją serwerownię w garderobie.
Basia: Wow!
Ewa: Tak. Więc to też się rozpoczęło, mniej więcej, jak pandemia. Ja prowadziłam takiego bloga podróżniczo-parentingowego, wykorzystując między innymi to, że bardzo dużo wiem o turystyce i że umiem to przekazać, wykorzystując to, że robiłam, wydawało mi się wtedy dość dobre zdjęcia, bo jeszcze jednego tu nie powiedziałam, że podczas tych moich wszystkich studiów lżejszych i cięższych w latach 2009-2010 i początek 2011 mieszkałam w Warszawie. Samodzielnie bez pomocy rodziców utrzymywałam się, studiując dziennie właśnie z fotografii.
Basia: Wow! Tego nie wiedziałam.
Ewa: Tak. To było tak, że mój ówczesny chłopak zajmował się… bo to wtedy nie było jeszcze Facebooka. To dopiero wchodził Facebook. Więc on był grafikiem komputerowym i projektował ulotki na przykład dla salonów kosmetycznych. I ja robiłam zdjęcia do tych ulotek. Czyli robiłam zdjęcia i na stronie internetowe, bo kiedyś to musiała być strona internetowa. Teraz nie każdy salon ma stronę internetową. Więc salony kosmetyczne i takie Day Spa. Fotografowałam te kobiety podczas masażów, różnych zabiegów na twarz, podczas pedicure, manicure, personel cały na ściance, że tak powiem, czyli portretówka, no i wnętrza salonu. Więc to tak, jak… to była moja branża. I ja na przykład wtedy miałam na tyle dużo zleceń, plus on mi cały czas je dostarczał, że nie pracowałam nigdzie indziej, jako nie wiem tam, że roznoszą ulotki, pracują w pizzerii młodzi ludzie studiujący. To były studia dzienne plus po studiach i w sobotę, w niedzielę te fotografie. No i mieszkałam w Warszawie.
Basia: To naprawdę dało się z tego dobrze zarobić, żeby się samemu utrzymać.
Ewa: Tak. Ale skończyła się miłość…
Basia: Skończyła się fotografia.
Ewa: Tak. Dokładnie. Skończyła się miłość, wróciłam z podkulonym ogonem do domu rodzinnego i bardzo szybko moi rodzice wygnali mi z głowy fotografię. Co prawda wstawałam jeszcze o 4:00 rano o 5:00 rano i szłam sobie gdzieś tam do lasu fotografować wschód słońca. Jeszcze jechałam rowerem… bo w ogóle miałam takiego konika podczas mieszkania w Warszawie, że uwielbiałam fotografować miasto nocą, szczególnie neony. Więc wsiadałam na rower i po prostu jeździłam wtedy, kiedy już no miasto szło spać. Fotografowałam te neony. No i jeszcze wracając do rodziców, potrafiłam na przykład pojechać, nie wiem, jak… rowerem oczywiście wszędzie, bo nie miałam wtedy samochodu, załóżmy w Otwocku było miasteczko – wesołe miasteczko – no to wiadomo, oświetlenie i tam stać dwie godziny za tym płotem i fotografować te karuzele w ruchu kręcące po zmroku. No ale to jakby… to już tak tylko pasjonacko było. No i jak zaczęłam prowadzić tego bloga, totalnie tak z pasji… po prostu też z takiej potrzeby, że jestem mamą, jestem już z dwójką dzieci i mam tyle rzeczy do powiedzenia światu…
Basia: „Przecież ja to wszystko wiem. Ja wam tutaj wszystkim powiem na tym blogu”.
Ewa: Tak. Plus włączyło mi się po prostu coś takiego, że chce pisać. No ale w blogu muszą być piękne zdjęcia, więc kupiłam sobie dobry aparat z dobrym obiektywem i robiłam – wydawało mi się – dobre zdjęcia. I rzeczywiście słyszałam od wielu ludzi i znajomych, i jakichś tam fanów, których nigdy nie znałam, że robię bardzo ładne zdjęcia. To były na przykład… no my jechaliśmy gdziekolwiek w Polskę czy po Mazowszu i to były takie zdjęcia, że no dzieci w jakimś… na jakimś tam zamku, tak.
Basia: Pokazujące ten wyjazd.
Ewa: Czyli na przykład nie wiem, jakieś takie super może na długim czasie naświetlania. No takie zdjęcia troszkę inne się starałam robić niż wszystkie. Do tego zaczęłam recenzować książki, więc też trochę były takie – dziecięce książki – więc też trochę były to takie zdjęcia produktowe, ale to było po prostu takie… musiała być wystarczająco dobra fotografia, bo…
Basia: Na potrzeby bloga.
Ewa: Tak. Bo jeszcze drugą ważną sprawą był tekst. I z tego bloga przekułam pomysł w copywriting, bo zobaczyłam, że też osoby mi się zgłaszają, które mówią: „Ale fajnie piszesz. Może byś coś napisała dla mnie?”. Więc poszłam na dużo różnych kursów i po jakichś czterech miesiącach prowadzenia działalności nierejestrowanej związanej z copywritingiem, założyłam swoją firmę i jednoosobową działalność gospodarczą i zajęłam się tym wyłącznie, jako jedyne źródło przychodu. Dzieciaki już były w przedszkolu… byli w przedszkolu, obydwoje, więc jak tylko nie byli chorzy, to ja tam naparzam w klawiaturę.
Basia: Wspaniale. Czyli widzisz, to tak fajnie z pasji przyszła do ciebie praca. No bo bloga zaczęłaś prowadzić z pasji, bo chciałaś pisać, chciałaś się podzielić z tym światem tym wszystkim, co tam w tobie i jakby też wszechświat dał taki znak: „Okej, dobrze to robisz, to są ludzie, którzy ci za to zapłacą”. Więc to… ja cały czas mówię i będę to powtarzać z uporem maniaka, bo taka jest prawda – przynajmniej ja to tak widzę – że jak zaczynamy robić swoje, to ten wszechświat nam sprzyja i on nam podpowiada, podsyła nam takie właśnie możliwości, że nawet… no pomyśl, jak pracowałaś w tej korporacji czy w tych różnych tam instytucjach to wpadłoby ci do głowy, że możesz kiedyś zarabiać na pisaniu? Gdziekolwiek by ci to przemknęło przez myśl?
Ewa: Nie. Bo to jest… to się zmienia, ale to jest nadal tak samo niepoważna branża jak fotografia.
Basia: Ach, czyli nadal niepoważna branża, czyli nadal to było gdzieś tam… okej.
Ewa: Powiem szczerze, że prawie trzy lata już to przedsiębiorstwo moje mini mam. Prawie lata się zajmuję copywritingiem i moja mama jeszcze niedawno potrafiła mi się zapytać: „Ewuniu, ale ty nie piszesz za darmo?”.
Basia: Ja to przerabiałam ze zdjęciami. Wielokrotnie o tym mówiłam. Rodzice… no rodzice nie ze złośliwości, ale oni myślę, że po prostu nie rozumieją, że na takich właśnie rzeczach, jak pisanie czy robienie zdjęć można zarabiać, że w ogóle można cokolwiek, nie.
Ewa: Tak, że jest na to zapotrzebowanie, że ludzie czy chcą zdjęcia mieć swoje rodzinne, czy ktoś chce prowadzić bloga profesjonalnie, czy ktoś chce mieć teksty naprawdę sprzedające… sprzedażowe na swojej stronie internetowej. To jest niepojęte, bo nie wiadomo kto pisze te teksty. Nie wiadomo kto robi te zdjęcia. A fotograf jest kojarzony tylko z komunią, chrzcinami i ślubem, więc każda inna fotografia to jest w ogóle… no dla takiego starszego środowiska na przykład, w którym moi rodzice się kręcą, to jest w ogóle takie: „No, ale naprawdę ktoś to chce? Ty masz klientów? Ty jeździsz na sesję?”. Nawet wczoraj, będąc z dziećmi nad rzeką, spotkałam koleżankę rok ode mnie starszą, bardzo dawno jej nie widziałam i ona mówi: „Ale ty się zajmujesz tą fotografią teraz, tak? I ty masz klientów?”.
Basia: Czyli nawet nie ludzie wiesz, w wieku rodziców, tylko też w takim naszym wieku – no my jesteśmy w podobnym wieku. Więc myślę sobie, wiesz, że ta świadomość jeszcze no nie u każdego jest taka… taka właśnie, że są różne zawody. Tak jak teraz najpopularniejszym zawodem jest influencer, który po prostu za jeszcze kilka lat temu w ogóle takie słowo było egzotyczne, tak, a teraz to jest po prostu zawód, o którym marzy większość młodych ludzi. Dobrze. Czyli tutaj widzimy tą twoją całą ścieżkę. Ta fotografia pojawiła się… wróciła po tej miłosnej przygodzie z przeszłości, wróciła do ciebie w momencie bloga. To powiedz mi, co się zadziało… jakby czy był taki moment, w którym stwierdziłaś, że co, że chcesz robić lepsze te zdjęcia, że czegoś ci tam brakuje. Jak trafiłaś na mnie i dlaczego podjęłaś decyzję o tym, że chcesz jakby w tym kierunku się bardziej rozwijać?
Ewa: To było mniej więcej w styczniu 2022. Ja miałam wtedy taką konsultację biznesową. Ta konsultacja była darmowa, ale ona trwała ze trzy godziny. I ja naprawdę mogłabym porozmawiać z tą kobietą o różnych rzeczach i ona miała mi wskazać kierunek… zadanie było takie, cel był tej rozmowy taki, żeby było w tym moim copywritingu, jak ja mogę dalej iść, żeby tych klientów pozyskiwać. Ale od słowa do słowa… ona mi się pytała o różne moje pasje. No i ja jej powiedziałam o fotografii. I podczas tej rozmowy ona mi mówi: „Słuchaj, ale jak ty mówisz o copywritingu, to mówisz tak, jak o pracy, a jak mówisz o fotografii, to ja widzę, że ty w ogóle inaczej wyglądasz. Inny masz ton głosu”. I to było coś takiego pierwszego, że ja pomyślałam: „Ej Ewa, może ty się zajmiesz fotografią, skoro rzeczywiście o tym mówisz tak, że aż ktoś inny widzi, jak ty to mówisz”. Więc oczywiście Instagram, Facebook, fotografowie, przeglądanie zdjęć i może nie to, że ja spędzałam strasznie dużo czasu na przeglądaniu tych zdjęć, ale zaczęłam zauważać, że ja po prostu kocham tą fotografię, jak inni robią zdjęcia, to ja mogę na nie patrzeć i po prostu za zauważam właśnie różnicę, kiedy ktoś robił w dobrym świetle, kiedy ktoś robił w fatalnym, a zaczęłam zauważać… wpatrywałam się w te zdjęcia, też patrzyłam na styl obróbki. I tak naprawdę troszkę mi się zaczęły przypominać moje poczynania photoshopowe tam z tamtych lat – tam 2009-2011 a trochę zaczęłam tęsknić i mówić: „Ej, ja chcę robić takie zdjęcia”. Niekoniecznie ślubne, bo fotografia ślubna mi się bardzo podoba, natomiast zdaję sobie sprawę, jak… zdawałam sobie sprawę, jak wielki wysiłek i czasowy, i organizacyjny trzeba włożyć, żeby się zająć tą działką fotografii, ale nie mogłam się napatrzyć. No i chyba po prostu te miesiące przyprowadziły mnie do Ciebie. Myślę, że to też pokierowały algorytmy.
Basia: Algorytmy wiedzą, co robią. Jesteśmy, jakby wiesz, wszyscy teraz w internetach w algorytmy wmieszani.
Ewa: Tak. Że po prostu któregoś dnia mi się wyświetliłaś ze swoim profilem, ze swoimi fotografiami i ja jakby spojrzałam na fotografię moich dzieci – co prawda, to takie fotografie bardziej podróżnicze były – i spojrzałam na twoje fotografie w tej całej zieleni i w tych zbożach, i mówię sobie: „O matko, czy ja mogę robić takie zdjęcia?”. I nie pamiętam już dokładnie kiedy to było, wiem, że jak ogłosiłaś, że ruszają zapisy na Akademię Magicznej Fotografii… dobrze mówię? Nie.
Basia: Dobrze, dobrze. Akademia Magicznej Fotografii. Na kolejną edycję kursów.
Ewa: To ja tylko powiedziałam mężowi: „Słuchaj, jest tu taki kurs, on będzie trwał tyle i tyle, kosztuje tyle”. „A chcesz, tak? A czujesz, że będziesz miała czas oprócz copywritingu?”. A to jesień, więc czas chorób dziecięcych. I myślę: „Tak, będę miała”. I po prostu kupiłam. I się zaczęło.
Basia: Wspaniale. I są.
Ewa: Tak że ja nie rozważałam tygodniami czy kupić, czy nie kupić. Myślę, że już od tego stycznia, od tej rozmowy z tą coach byłam… małymi krokami sama siebie przygotowywałam i czekałam podświadomie na okazję, która mi się nadarzy, żeby pójść z tym dalej, bo wydawało mi się, że po pierwsze bardzo dużo będę musiała zainwestować pieniędzy, chcąc się zajmować fotografią, że sprzęt, który miałam, który kupiłam na początku blogowania, mi nie wystarczy. Tymczasem pracuję na nim dzisiaj i…
Basia: I wystarcza.
Ewa: Oczywiście zamierzam nowe zakupy, natomiast nie potrzebuję nic lepszego, bo mam bardzo dobry sprzęt. I wydawało mi się, że po pierwsze będzie to mnie kosztowało właśnie bardzo dużo pieniędzy, że… bo jakiś taki miałam obraz nadal studyjny po tej mojej fotografii i nie myślałam, że tak naprawdę w plener to…
Basia: To można pójść z aparatem bez tych wszystkich lamp i tak dalej.
Ewa: … trzeba mieć stosunkowo niewiele rzeczy. A odnośnie tego z lamp, to teraz powiem, że fotografowałam ze dwa tygodnie temu taką sesję w lawendzie, ja skończyłam, wyszłam z pola i wszedł inny fotograf. Tam miał dwoje dorosłych, dwoje dzieci, ustawili się w cieniu od budynku. Już było… już było słońce, bo ja akurat miałam chmury, z czego się bardzo cieszyłam. I on tak wyjął taki wielki parasol, jakieś blendy. No i stoimy na tym polu lawendy otwartym a on z tymi wszystkimi sprzętami. I podeszła do mnie właścicielka pola, a my się znamy od kilku lat i się pyta: „A po co ten pan to wszystko poustawiał?”.
Basia: Dobrze. Czyli idźmy w tym kierunku tej fotografii. Czyli myślałeś sobie… już obiekcje widzę sobie pięknie… obiekcje, miałaś, że będę potrzebowała dużo pieniędzy, będę potrzebowała dużo sprzętu.
Ewa: Tak. I to mnie przerażało. I powiem Ci jeszcze, oprócz tych pieniędzy, to ja myślałam… aha, dlaczego tak długo trwało od stycznia do października, kiedy ja jakby zdecydowałam się postawić ten krok w fotografię – bo ja po prostu się zajmowałam copywritingiem. I dzieci, dom, copywriting, wyjazdy – my sporo wyjeżdżamy, bo nie lubimy siedzieć w bloku, więc ja naprawdę miałam co robić. I ta fotografia gdzieś mi powoli chodziła po głowie, ale nie włożyłam w to rąk. Miałam pragnienie…
Basia: Ona dojrzewała.
Ewa: Tak. Miałam pragnienie, które musiało poczekać. No i się doczekało na Ciebie, słuchaj.
Basia: No i się doczekało na mnie. Wspaniale. Wszechświat tak chciał. Dobrze. I powiedz mi teraz tak, podjęłaś decyzję, już wiemy, że szybko konkretnie i super, i powiedz mi, co ten kurs ci dał. Czy te sześć tygodni, no bo ty byłaś i na jednym i na drugim kursie, czyli łącznie na dwóch, co ten kurs ci dał? Czy on ci pomógł poukładać sobie to wszystko? Czy odczarowałam ci ten mit, że nie trzeba mieć tego sprzętu nie wiadomo, ile że to będzie nie wiadomo ile kosztowało i piętnaście lamp i cztery aparaty? Jak to było?
Ewa: Dużo rzeczy było. Od tego zacznę, co powiedziałaś – właśnie, że nie trzeba mieć tak dużo sprzętu, żeby zacząć od tego, co masz. Ja akurat miałam już dobry sprzęt, ale miałam też takiego Nikona D5000, który z jakimś tam małym obiektywem. Też nim próbowałam robić zdjęcia. I tym moim nowym, i tym moim starym, żeby w ogóle zobaczyć, jak ta technologia poszła. Więc już wiedziałam, że nie muszę mieć nie wiadomo ile sprzętu i to mnie bardzo cieszyło. Ale dla mnie największym hitem podczas tego pierwszego kursu, czyli tej…
Basia: „Fotografia dziecięca z odrobiną magii”.
Ewa: Tak. Było to, że ja uwaga – wróciłam do fotografowania na pełnym manualu, które robiłam w latach właśnie tamtych 2009/2010/2011, a potem nawet robiąc względnie ładne zdjęcia – ja… naprawdę mi się te moje zdjęcia podobały do bloga, naprawdę – to robiłam je albo na auto jak nie było czasu, albo robiłam je, co najwyżej na pół automacie regulując przesłoną, bo tak sobie jakoś zawsze wolałam potem przesłoną niż czasem. No i tam trochę ISO, ale umówmy się, że dopiero ćwiczenia zadane przez ciebie po prostu… ja jak zobaczyłam, co ja mam zrobić, to ja prawie zaczęłam płakać.
Basia: Naprawdę?
Ewa: Mówię: „Jak to?”. I przestawiłam na to „m”, i wzięłam tego misia na stół. Mówię: „Nawet nie będę nigdzie wychodzić na dwór”. To było moje pierwsze ćwiczenie. Wzięłam tego misia na stół i takie trzy jakieś grzechotki stojące dziecięce i pomyślałam sobie: „Świetnie. To będę kilka godzin teraz po prostu cykała zdjęcia i patrzyła”.
Basia: Misia i grzechotek.
Ewa: Tak. I taki był początek. I ten misio, i grzechotki i ten tryb manualny, no to naprawdę dużo zdjęć zrobiłam. I jakoś tak pomyślałam: „Ej, ja to jestem w stanie wszystko ustawić”. I że to był październik, więc dużo wychodziłam na dwór – złote liście, a to mieliśmy jakieś tam ognisko, gdzie przyszły dzieciaki naszych znajomych. No i tam wszyscy przy tym ognisku siedzą z dorosłych, a ja za dziećmi sobie zaczęłam chodzić po krzakach, a to zbierali grzyby, a to bawili się patykami. No i wiadomo, zdjęcia wyszły różne, bo przecież dzieci się ruszają, a ja dopiero zaczynałam z tym manualem, ale wyszło mi kilka takich ładnych zdjęć – szczególnie mojej córki – i tak mówię: „Kurczę da się na tym manualu zrobić zdjęcie człowiekowi, a nie tylko grzechotce stojącej…”.
Basia: I to jeszcze dziecku, które gdzieś tam…
Ewa: Tak. Na dworze po południu w październiku, piękne kolory i te zdjęcia wyszły naprawdę niezłe w moim odczuciu. I myślę sobie tak: „Ej, ja ogarniam ten aparat”. Oczywiście twoje materiały… wtedy pamiętam, że te lekcje no o przesłonie, o czasie, to ja kilka razy wysłuchiwałam, bo to było dla mnie trudne zagadnienie i ja naprawdę nie pamiętałam sprzed tych ponad dziesięciu lat, ale no to nie zajęło… ja myślę, że po tygodniu naprawdę ćwiczenia dużo… ja codziennie ćwiczyłam i w domu, i na dworze, to ja tak sobie pomyślałam: „No. Ogarnę. Ogarnę”. I że da się ludziom robić zdjęcia. I to było dla mnie chyba największym odkryciem tego kursu.
Basia: Bo to takie fajne, bo mogłaś od razu zobaczyć efekty tego, bo niektórym się wydaje, że trzeba, wiesz, skończyć pięć lat studiów fotograficznych i jeszcze tam po prostu piętnaście lat jakichś praktyk, żeby zrobić faktycznie zdjęcia, a tutaj się okazuje, że po pierwsze można przez internet no bo jednak nagrania miałaś na platformie i tutaj jest kluczowe właśnie to żeby przerabiać te lekcje… tak jak też powiedziałaś, że to było dla ciebie trudne rzeczy, bo pomimo to, że gdzieś tam to stosowałaś kiedyś, to to się zapomina, jak się… to po prostu jest tak, że może nie tyle, że całkowicie zapominamy, ale jak z czegoś nie korzystamy, to jest nam po prostu trudno do tego wrócić, więc fajnie, że ty sobie do tych lekcji wracała. A to, co jest najważniejsze i kluczowe w tym wszystkim, że ty to po prostu praktykowałaś. Bo osoby, które nie wiedzą, no to ja szybciutko powiem, że są lekcje i po każdej lekcji jest zadanie i robienie tych zadań… właśnie robienie tych zadań jest kluczowe, bo w momencie kiedy my przerobimy sobie jakąś teorię, posłuchamy, a co to jest ta przysłona, a co to jest to ISO, a co to jest ten czas, to nam się wydaje, że my wiemy, ale dopiero w momencie, kiedy musimy wziąć aparat do ręki, poprzesuwać tymi wszystkimi pokrętełkami i sprawdzić, co się wydarzy, kiedy ja nacisnę spust migawki, dopiero wtedy jest takie zderzenie z rzeczywistością: „Hm, to jest za ciemne albo tu nic nie widać”. Wtedy jest…
Ewa: Albo model mi uciekł w międzyczasie, kiedy ja ustawiałam.
Basia: Tak, tak. To też… to też się zdarza, dlatego zadania na początku robimy na misiach, grzechotkach i tak dalej, a dopiero potem na żywych człowiekach, a już w ogóle robienie zdjęć dzieciom, to już jest jeszcze level wyżej, bo dorosły poczeka a dziecko, no to nie zawsze.
Ewa: Tak. Ja na przykład na październikowe grzyby brałam ten mega ciężki aparat, bo moje body waży prawie kilogram, no to kto… zamiast iPhonem, tak i żeby cyknąć zdjęcia gdzieś tam dzieciom z grzybkami i koszyczkiem, a ja brałam aparat. Więc to też było dla mnie… i jakby też moja rodzina, no tam dzieci to mniej, ale Krzysiek wiedział, że idę na te grzyby po robienie zdjęć.
Basia: Ty idziesz po zdjęcia.
Ewa: Tak. Więc też on był moją taką… w ogóle, to też może kiedyś on wysłucha ten podcast, więc chcę mu podziękować…
Basia: I bardzo super.
Ewa: … że dał mi taką możliwość… tak jak w radiu, prawda, jak dzwonią, a tam chcesz pozdrowić, tak, albo komuś chcesz podziękować, to ja teraz właśnie jemu dziękuję, bo on dał mi możliwość, dał mi przestrzeń, żebym ja to robiła, bo oczywiste dla nas było, że jak ja się na przykład już w październiku zajęłam kursem, a jednak wymaga on sporo czasu, a ja zawsze byłam bardzo pilną uczennicą od początku podstawówki…
Basia: Potwierdzam.
Ewa: … więc nie zostawiałam na ostatnią chwilę. Również podczas Klubu AMF, kiedy były raz na miesiąc zadania do zrobienia, to ja nie czekałam do ostatniego tygodnia, że przerobię cały materiał. Z reguły zaczynam koło dziesiątego, bo to też wiąże się z moim trybem pracy w copywritingu, ale miałam wyznaczone dni albo godziny nawet podczas tego pół roku, tak. A jak te dwa miesiące jesienne to codziennie się tym zajmowałam. Miałam wyznaczone bloki tak, jak zresztą ty polecasz i to mi się sprawdziło. Oczywiście nie w stu procentach, no bo życie i dzieci, natomiast chcę powiedzieć… po raz kolejny rozpoczynam moje podziękowania…
Basia: Bo takie bardzo wiesz, bardzo, bardzo podziękowane podziękowania.
Ewa: … że mój mąż dał mi też przestrzeń na to, żeby to robić, bo dla nas było oczywiste, że jeżeli ja trzy godziny dziennie będę się zajmować Akademią Magicznej Fotografii w listopadzie i w październiku, to ja te trzy godziny dziennie nie będę pisała tekstów dla klientów, więc przyjęłam mniej zleceń copywritingowych na te miesiące, żebym po prostu mogła normalnie funkcjonować, a nie robić kurs po nocy, bo dla mnie to odpada robienie kursu po nocy.
Basia: Ważne, że sobie to ustaliliście i właśnie….
Ewa: Tak, ustaliliśmy to i on jakby też zgodził się na to, że ja mniej zarobię w te miesiące.
Basia: Myślę, że to jest kwestia właśnie takiego porozumienia się w związku. Tak jak ja mówię, że trzeba powiedzieć drugiej stronie, że ja teraz będę… w te i te dni będę się uczyć, będę się rozwijać, więc wtedy potrzebuję twojego wsparcia. Po prostu przejmujesz wtedy dzieci. Bo to jest kwestia, myślę sobie ustalenia… wiadomo, nie każdy ma wspaniałą drugą, wiesz… drugą połowę. Jak z tego, co ty tutaj mówisz, to masz wspaniałego człowieka obok siebie, ale myślę sobie nawet, że jeżeli mamy takiego mniej wspaniałego człowieka obok siebie, takiego no, który jest z nami mimo wszystko, to kluczowe jest… kluczowa jest taka rozmowa, że po pierwsze, no to, że ja chcę coś zrobić, po drugie jak to będzie wyglądało i po trzecie jak tym mnie możesz w tym wesprzeć. Bo wtedy nawet przyjmując jakieś takie skrajne sytuacje, że mamy człowieka obok siebie, który nas nie wspiera, no to może mamy mamę wspierającą albo koleżankę wspierającą. Więc jakby to jest cały czas szukanie tych rozwiązań, żeby jakoś sobie to poukładać. Ty tutaj pięknie mówisz, że miałaś wyznaczone bloki czasowe, że miałaś wyznaczony… jakby wiedziałaś, że w tym czasie przyjmujesz mniej zleceń, bo potrzebujesz tego czasu, więc tu jest jasny taki komunikat, że ty tym swoim kalendarzem tak bardzo świadomie sobie rozporządzasz. I to jest super. Więc bardzo fajnie, że miałaś taką właśnie osobę świadomą przy sobie, która cię wspierała. A powiedz mi, tak realnie – właśnie wspominałaś o trzech godzinach. Czy faktycznie w takim… jak teraz sobie patrzysz z perspektywy czasu, no jako mama, jako samodzielna przedsiębiorczyni, no bo tutaj też mamy ten aspekt, czy właśnie osoba w takim miejscu z dwójką dzieci jest w stanie przerobić ten kurs w terminie tak, jak na przykład idziemy sobie trybem trzy tygodnie – trzy tygodnie? Gdyby na przykład któraś z dziewczyn sobie myślała: „Kurczę, nie dam rady, bo ja mam pracę albo mam właśnie swoją działalność, jeszcze do tego dzieci, a to jeszcze jesień, dzieci chorują” i tak dalej – ze swojej perspektyw.
Ewa: Ja to zrobiłam.
Basia: O!
Ewa: Więc jest to do zrobienia. Tak jak mówisz – kalendarz. Tak, bardzo ważne. Ja nie pracuję w nocy, bo mi się nadwyrężyło zdrowie nawet jak bloga… ja bloga prowadziłam w nocy i nadwyrężyło mi się bardzo zdrowie. Nie można też tyle siedzieć przed komputerem, więc my się z Krzyśkiem po prostu umówiliśmy – ja biorę mniej zleceń plus zajmuję się fotografią. Jeżeli bym pracowała na etacie i naprawdę bym musiała, nie wiem, być w biurze osiem godzin, to podejrzewam, że musiałabym to robić nocą, nie wiem…
Basia: Albo weekendami, prawda?
Ewa: Albo właśnie – weekendami. Wtedy zostają weekendy. Ciężko powiedzieć. Każdy ma swoje… na przykład pomoc od rodziców, od dziadków, pomoc od męża.
Basia: Ale są też dziewczyny… ja tylko przepraszam, że Ci wtrącę, ale są też dziewczyny, które w ogóle bez tej pomocy zewnętrznej nikogo, to ja… jakby na przykładzie kursantek z poprzednich edycji wiem, że też samodzielne mamy pracujące, niemające wsparcia, wiesz tam rodziców, bo… no tak, jak na przykład ja – ja mieszkając za granicą, nie mam tutaj rodziców czy babci, do której mogłabym podesłać dzieci, gdybym je miała, więc myślę sobie, że to jest właśnie kwestia poukładania sobie tego i takiej mocnej decyzji, prawda, że ja to robię i tak sobie to poustawiam, że przez te sześć tygodni przeorganizuję to swoje życie, żeby to mogło tak funkcjonować, tak.
Ewa: Tak. Sześć tygodni to też nie jest bardzo długo. Ten czas naprawdę szybko leci. Jeżeli… ja przysiadałam do zadań codziennie, bo mi bardzo zależało. Ja po prostu postanowiłam, że teraz się tym zajmuję i robiłam to solidnie. Mogłabym robić to trochę mniej solidnie i podejrzewam, że uzyskałabym podobny efekt, ale ja chciałam to zrobić na moje sto procent.
Basia: Nie, niepodobny, bo nie miałabyś tej swojej satysfakcji takiej zrobienia na sto procent. Ja wiem, jak to jest, bo…
Ewa: Być może. Być może, natomiast te sześć tygodni to wcale nie jest tak długo. To bardzo szybko mija. Mi szczególnie ten pierwszy kurs ten…
Basia: „Fotografia dziecięca z odrobioną magii”.
Ewa: Tak, dobrze, bo mi się bardzo mylą te nazwy. Bardzo, bardzo mi szybko minął. Ten drugi kurs o Lightroomie był dla mnie troszkę bardziej niewygodny i do niego też bardziej sceptycznie podeszłam, bo ja kiedyś pracowałam na Photoshopie i wydawało mi się: „A po co ten Lightroom?”. Ale Lightroom jest prześwietny i bardzo dobrze tłumaczyłaś te wszystkie przyciski i powiem szczerze, że, mimo że ja się teraz zajmuję już obróbką zdjęć dla klientów, no zarabiam po prostu na fotografii, więc mam tych sesji trochę i ten Lightroom jest włączony codziennie, to ja czasem potrzebuję wrócić do nagrania. I dobrze, że jest przez rok dostęp, bo pomyliło mi się coś tam do oznaczania i ja zawsze sobie gwiazdkami oznaczałam i naprawdę coś mi nie działało. Mówię, klikam, klikam, klikam, nie wyświetla mi się. Jakaś nowa wersja Lightrooma weszła, mówię może dlatego. Ale odpaliłam sobie nagranie i za dwie minuty wiedziałam, co źle robiłam. Więc mimo że już robię te sesje, to jednak zawsze pozostaje coś, czego jeszcze nie umiem, a co było tak naprawdę taką bardzo podstawą, tak, bo to jest selekcja zdjęć, która jest, nie wiem, jedna z pierwszych lekcji w twoim kursie o Lightroomie, no ale dopiero ona mi się wtedy zaczęła przydawać tak naprawdę jak – ja mam dużo zdjęć z sesji – jak mój klient wybiera w galerii potem fotograficznej w internecie zdjęcia ponad pakiet. I nie kiedy ja wybieram jako fotograf, bo zmieniłam teraz… od lipca zmieniłam swoją strategię, bo do tej pory ja wybierałam zdjęcia i poszłam za głosem klientów i wysyłam im galerię. I powiem szczerze, że zawsze jestem po pierwsze A – zdziwiona, że ludzie wybierają inne ujęcia, niż ja bym wybrała, bo każdy lubi swoją minę konkretną, a nie tą, którą ja polubiłam, widząc panią pierwszy raz na sesji i dwa – wybierają zdjęcia… dużo zdjęć dodatkowych poza pakietem. I ostatnio miałam taką sytuację. Właśnie w tamten czwartek miałam sesję, pani już wybrała, piętnaście było zdjęć w pakiecie, a pani wybrała do czterdziestu czterech, czyli dwadzieścia dziewięć dodatkowych zdjęć. Czego bym nie zrobiła, nie dając możliwości wyboru w galerii zdjęć. Więc jakby cały czas się uczę. I to, że tam sobie już na tym zarabiam i mimo że koleżanka nawet nie wierzy, że na tym można zarabiać…
Basia: To można i to dobrze, prawda.
Ewa: … to można. Tak. I co chcę powiedzieć, że to nie jest… ja dążę do tego, żeby fotografia była moim głównym źródłem przychodu. Natomiast teraz mam taki czas w moim życiu prywatnym, że na razie nie może być głównym źródłem przychodu, ale szykuję się na to ostro za rok.
Basia: Ale widząc, jak konsekwentnie do tego dążysz, jak dużo pracy w to wkładasz, to ja myślę, że to jest bardzo, bardzo realne. Ale jeszcze chciałabym się troszeczkę cofnąć, bo my tu tak przeskoczyłyśmy. Chciałam taką chronologię…
Ewa: No właśnie, bo ja mam ci tyle do powiedzenia.
Basia: Spokojnie, spokojnie. Ja tu jestem od chronologii w tym wszystkim. Więc wracając, jakby chronologicznie to tak – przeszłaś pierwszy kurs, jako wzorowa po prostu kursantka, przeszłaś drugi kurs i powiedz mi czy po tych dwóch kursach, czyli „Fotografia dziecięca z odrobioną magii”, czyli trzytygodniowy kurs, w którym od podstaw przerabiamy fotografię, jak obsłużyć aparat, jak przygotować się do sesji, jak pracować z modelem, cała komunikacja aż do momentu bardzo dobrego pliku wyjściowego i później jest drugi kurs, w którym w trzy tygodnie uczymy się Lightrooma. Od momentu, kiedy w ogóle nie wiesz, co to Lightroom, do momentu, w którym potrafisz zrobić naprawdę piękne, wyedytowane zdjęcie, na którym wyciągasz potencjał ze zdjęcia bez doklejania czegokolwiek, bez dodawania jednorożców i tak dalej. I pytanie moje brzmi następująco – czy po tych sześciu tygodniach ty… jak teraz sobie patrzysz na to z perspektywy czasu, czy ty poczułaś się na tyle pewnie, że wiedziałaś, że już robisz takie zdjęcie albo idziesz w kierunku takich zdjęć, które chciałaś? Czy to było takie dla Ciebie wystarczające kompendium wiedzy, które oczywiście potem trzeba to przepraktykować i robić, robić, robić, ale czy to było takie wystarczające dla Ciebie?
Ewa: Nie. To znaczy i tak, i nie. Najpierw opowiem czemu tak. Tak, bo kursy te dwa trzytygodniowe są bardzo naszpikowane wiedzą i naprawdę jest co robić, i trzeba słuchać każdej minuty nagrania, i trzeba robić każde zadanie. I wtedy można się nauczyć. To z tego punktu tak, ale nie dlatego, że ja chciałam rzeczywiście na tym zarabiać. I pomyślałam sobie, że jeżeli mam dwójkę dzieci, sporo wyjeżdżamy, mam dom do ogarnięcia i mam ten mój copywriting, to ja po pierwsze nie mam tyle czasu, żeby sama wymyślić każdy krok, który trzeba postawić, żeby biznes fotograficzny postawić na nogi. Po drugie wiedziałam, jakie błędy popełniłam podczas mojej tej drogi copywritingowej z działalnością, z tym całym zamieszaniem, które się dzieje dookoła budowania biznesu. Jakby wiedziałam, jakie są moje błędy i nie chciałam podobnych błędów popełnić w fotografii. Po prostu poszłam na ten kurs z oszczędności czasu.
Basia: Żeby sobie skrócić?
Ewa: Tak. To brzmi paradoksalnie, bo kurs ten… klub AMF zabiera dużo czasu, a ja poszłam na niego po oszczędność czasu. Po to, żeby widząc, jak taką jakby obietnicę składasz względem swoich kursantów, wyciągnąć z niego poszczególne punkty budowania mogę powiedzieć biznesu fotograficznego, bo takie piękne i żeby mieć to wszystko uporządkowane, bo zdawałam sobie sprawę, że mogę nie ogarnąć. I wiem, że nie byłabym tu, gdzie jestem, gdyby nie te pół roku w Klubie, bo moje działania pewnie by były takie trochę: „Aha, no w tym tygodniu to mam strasznie dużo zleceń z copywritingiem, więc nie mam czasu na fotografię”. „Aha, no tak, no w Canvie trzeba by było się coś nauczyć – rolki robić, ale to może w przyszłym tygodniu, bo w tym tygodniu to wyjeżdżamy na Mazury”. I myślę, że to by było takie ciągłe odkładanie, że ja bym chciała, oczywiście robiłabym, ale bez ładu i składu.
Basia: Dobrze, to ja uporządkuję to, bo ja zapytałam Ewę czy sześć tygodni było dla niej wystarczające, żeby zaczęła robić zdjęcia, jakie chce, a Ewa poszła o krok dalej, czyli już wam opowiedziała o Klubie. Więc ja tutaj opowiem, usystematyzuję to, że kolejnym krokiem po kursie… bo na kursie uczymy się fotografii, żeby mieć bardzo dobre zdjęcia. A potem jest kolejny krok w Akademii, czyli Klub AMF, czyli taki kilkumiesięczny program budowania i rozwoju foto biznesu. I właśnie o tym Ewa teraz pięknie opowiadała, że przyszła do tego programu po to, żeby sobie skrócić drogę. I faktycznie tak jest. I to jest niesamowite też co mówisz, bo ty widać, że masz po prostu taki super analityczny mózg, że tutaj popełniłam przy tej właśnie copywriterskiej działalności, widziałam jakie błędy…
Ewa: Ja nie mam czasu na popełnianie błędów. Ja chcę żyć jeszcze prywatnie, jako kobieta jako kobieta przede wszystkim, bo ja przed dwójce dzieci odżyłam. Jedno dziecko mnie przygniatało, byłam za dobrą mamą, a przy dwójce dzieci ja założyłam firmę, ja mam czas na spotkanie z koleżankami. I jakby zaczęłam żyć znowu tak, jakbym chciała.
Basia: Życiem Ewy.
Ewa: Tak. Tak, że jestem nie tylko mamą.
Basia: No i jeszcze wcześniej nie tylko pracowniczką korporacyjną…
Ewa: I jeszcze przepraszam, że ci przerwę. Tak, przepraszam, że ci przerwę. Jestem nie tylko mamą. Moje dzieci teraz oglądają plakat z sesji lawendowych w przedszkolu i mówią – tam jest moje małe zdjęcia na ofercie – i dzieci inne mówią: „O, to ta pani ze zdjęcia. Ta przed drzwiami co wisi”. I jakby ja też widzę, że moje dzieci nareszcie… bo dla nich ten copywriting to był taki, no mama siedzi przed komputerem, a ja teraz jak rozpakowujemy zdjęcia – czy to nasze, czy klientów, czy jakieś produkty dodatkowe, które klienci też zamawiają – to moje dzieci widzą jakby, że ja coś robię…
Basia: Fizyczną postać tego, prawda.
Ewa: Tak. Ja jestem dla nich fotografem i to jest w ogóle takie ekskluzywne też dla mnie, tak, że ja… bo ja w ogóle zawsze marzyłam, żeby mieć produkt fizyczny. Moje marzenie o swojej firmie zaczęło się już dawno, dawno na studiach. Miałam masę pomysłów i zawsze mi brakowało… bo wszystkie pomysły były bardzo dużo wymagające wkładu finansowego i dlatego bałam się wejść w fotografię, bo też myślałam, że strasznie dużo będzie, a ty jakby już… bo ja brałam udział w takim wyzwaniu tygodniowym u Ciebie fotograficznym i ty tam powiedziałaś właśnie, że fotografuj na tym, co masz.
Basia: Tak.
Ewa: I ja wtedy pomyślałam: „O! Dobrze gada”.
Basia: „Nie każe mi dokupować sprzętu za miliony, każe mi robić zdjęcia tym, co ma”. Bo taka jest prawda.
Ewa: I to dla mnie był taki znak, że: „Zajmij się tym, skoro ci w sercu gra”, tak.
Basia: Cudnie. I to… właśnie tego trzeba słuchać.
Ewa: A jeżeli Ci nie wyjdzie, to nie stracisz, bo nie musisz kupować super sprzętu, nie musisz otwierać własnego studia fotograficznego. I jeszcze plus taki – możesz to zrobić sama, a nie iść do kogoś pracować, uczyć się fotografii u kogoś w jakimś tam studiu fotograficznym, tak, i tak naprawdę zaparzać kawę. Tylko że…
Basia: No, w większości niestety przypadków tak jest.
Ewa: … że możesz być kowalem swojego losu na tyle, ile zechcesz w tej fotografii, tak.
Basia: Cudnie. Dobrze, wracam do usystematyzowania. Czyli Ewa przeszła dwa kursy i potem stwierdziła, że to jest za mało, a ona chce… za mało, żeby zacząć na tym zarabiać, a wiedziała precyzyjnie, że chce, więc szybciutko… szybciutko zapisała się do Klubu i w Klubie faktycznie przez te kilka miesięcy pracowała. Ja to mogę wszystko potwierdzić. Zadania wszystkie Ewa miała złożone w terminie. I powiedz mi właśnie… przyszłaś z konkretnym nastawieniem do… przyszłaś z konkretnym nastawieniem do kursów, czyli żeby się tej fotografii nauczyć od początku, przypomnieć sobie i usystematyzować. Czy ta obietnica została spełniona? Mówimy o tych sześciu tygodniach – dwa kursy.
Ewa: Tak. To jak najbardziej. To było super. Tak jak mówię, bardzo, bardzo dużo wiedzy. Bardzo dużo wiedzy.
Basia: Tak. Ja widzę teraz Ewę na wideo i Ewa tak „bardzo dużo” i taką minę „i bardzo, i bardzo dużo”. Jakby to tak jeszcze wiesz, po raz kolejny do Ciebie docierało, ile tam tego było, prawda.
Ewa: Tak. Bo powiem Ci… bo to tam było na tygodnie podzielone…
Basia: Na lekcje, na moduły.
Ewa: Tak. Ja się z każdego dowiadywałam coś nowego. Nawet o tych stylizacjach, o tym, jak ta sukienka… no tak naprawdę, to nie musi być, bo zrobisz i z brokatem to zdjęcie, ale jak dobrze zrobić, żeby to wszystko dobrze wyglądało, żebym ja tego klienta tak przygotowała do sesji, żebym nie wycinała potem z bluzki dziewczynce jednorożca, tylko żeby mama ją ubrała w bluzkę bez jednorożca, no bo przecież takie bluzki są na rynku.
Basia: Istnieją. Istnieją.
Ewa: Tak. Żeby właśnie szukać niekoniecznie… że ja nie muszę teraz wydawać masę pieniędzy na jakiś drewniany samolocik, który byłby fajny na zdjęciu, tylko ja mogę znaleźć go na Vinted czy tam na Olx. I tak jakby zaczęłam też korzystać z Twoich rad i rzeczywiście zobaczyłam, że to działa, że ja mam kilka sukni drogich, które wykorzystuję do sesji ciążowych, ale to nie były moje pierwsze suknie. Pierwszą suknię kupiłam za pięćdziesiąt zł na Olx i ona też ładnie wygląda na zdjęciu, a ja nie chciałam kupować za trzysta czy siedemset, bo nie miałam pieniędzy, żeby po prostu kupić na być może jedną sesję.
Basia: Poza tym to jest bez sensu.
Ewa: To przychodzi z czasem.
Basia: Dokładnie.
Ewa: Tak. Poza tym też fajne było, że jednak ludzi się dużo – ci kursanci – dużo się udzielali na grupie i też można było się oprócz tego, że od Ciebie dowiedzieć rzeczy, od kogoś innego, tak. Na przykład, że ta osoba poleca taki, osoba poleciała, taki pendrive drewniany, który daje klientom ze zdjęciami. No to ja już jestem do przodu o przeszukiwanie internetu.
Basia: Cały research.
Ewa: Tak. Więc summa summarum bardzo dużo… te sześć tygodni to.. no trochę się jest wyłączonym z życia, więc trzeba bardzo sobie dobrze to zaplanować, ale plusem na pewno onlineowego kursu jest to, że nie musisz jeździć nigdzie do żadnego dużego miasta, bo przeważnie w dużych miastach są kursy. Możesz to robić, jako mama, jak dziecko śpi. Możesz to robić w nocy, jeżeli chcesz, a pracujesz w dzień albo w dzień, jak pracujesz na zmiany nocne. Nagrania ze spotkań na żywo są też, więc nawet jeżeli się nie będzie – aczkolwiek polecam być na żywo – to można wszystko sobie nadrobić w dogodnym dla siebie czasie. No myślę, że tak COVID nas trochę przyzwyczaił do tych kursów onlineowych, ale nie każdy kurs onlineowy jest warto kupić.
Basia: Brawo. Pięknie to podsumowałaś. Ale ten warto, żeby tak doprecyzować.
Ewa: Tak, tak, tak. No więc tak, jest co robić i można skorzystać.
Basia: Czyli tak, sześć tygodni mamy podsumowane i później weszłaś w ten tryb Klubu Akademii Magicznej Fotografii, czyli właśnie tam, gdzie przyszłaś z nastawieniem, że ja tutaj nie będę się znowu przekopywać przez to budowanie biznesu, tylko przyjdę, Basia mi tu pokaże ścieżkę krok po kroku i będę sobie w stanie to po prostu łatwiej, oszczędzając czas poukładać. I czy ta obietnica… bo ty od takiej fajnej copywriterskiej strony mi tutaj nazywasz, więc ja też postaram się tym językiem operować, czy ta obietnica korzyści, którą miałaś złożoną na stronie sprzedażowej, czy ona została spełniona? Czy faktycznie to kilka miesięcy, które spędziłaś w Klubie, które pracowałaś w Klubie, które przerabiałaś szkolenia i robiłaś zadania, czy to pozwoliło ci poukładać ten twój biznes tak właśnie krok po kroku tak, jak to ma być i finalnie doprowadziło do tego, że zarabiasz na tej fotografii?
Ewa: Zarabiam na fotografii. To prawda. Mam bardzo dużo przed sobą. Odnośnie samego kursu, to to jest jednak sześć miesięcy. On już był tak rozłożony, że… że tak powiem, że trzeba było robić, ale ja się tak nie styrałam przy nim ostro jak przy tamtych sześciu tygodniach, bo było więcej czasu na wszystkie miesięczne bloki tematyczne.
Basia: Ale też były większe i wymagały czasu, więc też to przez to.
Ewa: Tak. Natomiast powiem tak, styczeń, luty, marzec były dla mnie bardzo, bardzo, bardzo potrzebne, bo to było tak, podsumowanie tego, co robiłam do tej pory i zaplanowanie tego, co chcę osiągnąć. To było budowanie własnej oferty i to jest strasznie ciężka działka. I powiem szczerze, że nie wiem czy dałabym efektywnie radę zbudować własną ofertę bez kursu. Myślę, że bym się bała pod takim kątem, że za drogo chcę sprzedać moją usługę. Więc te pierwsze trzy miesiące to dla mnie naprawdę były bardzo ważne. Też w związku z tym, co mówiłam, żeby nie popełniać tych błędów. I tam jest taka wiedza, która mi była bardzo potrzebna. Natomiast później już jak był Facebook i Instagram, to ja już trochę mniej skorzystałam dlatego, że ja prowadziłam Facebooka i Instagrama prowadząc bloga. I oczywiście trendy się zmieniają, troszkę się Facebook zmienia, troszkę się Instagram zmienia, ale to dla mnie już nie było odkrycie Ameryki.
Basia: Bo już byłaś w tym świecie troszeczkę.
Ewa: Tak. Natomiast było to dla mnie uporządkowanie. Ja się też tam trochę rzeczy dowiedziałam, ale dla mnie to już nie było aż takie kluczowe. Bardzo ważne w ogóle i w tych jesiennych sześciotygodniowych kursach i w tym była Canva. Ja uważam, że ja troszeczkę miałam do czynienia z Canvą wcześniej i bardzo się jej bałam. Natomiast Canva jest bardzo łatwa.
Basia: Jak się umie z niej korzystać, to tak.
Ewa: Tak. Jak się umie korzystać, oczywiście. Natomiast daje tak niesamowite możliwości… i powiem szczerze, że jest dużo jakichś tam bezpłatnych materiałów w internecie jak tam sobie coś tam zrobić w tej Canvie. Ja nawet czasem to oglądałam, ale tak naprawdę to ja nigdy nie weszłam do tej Canvy i nie zrobiłam. A nieładnie teraz powiem, że Ty tak jakby zmuszasz, żeby to robić.
Basia: To ładnie jest, bo skoro działa, to ładnie jest, że zmuszam.
Ewa: Ja właśnie byłam zmuszona wejść do tej Canvy i po prostu klikać i klikać, i klikać, i klikać. No i się nauczyłam. A jak tylko sobie oglądałam, jak ktoś, coś robił, to mi się nawet nie chciało wejść do tej Canvy i tego rzeczywiście na moje potrzeby przetrenować. Więc…
Basia: A teraz wyobrażasz sobie funkcjonowanie bez niej, bo ja nie – bez Canvy.
Ewa: Nie. Nie. I bez Lightrooma też sobie nie wyobrażam. I tak… bo to… no właśnie, ludzie o nas, jako osobach, które zajmują się fotografią, myślą, że to jest tylko to pójście na to pole lawendy czy obojętnie gdzie, nad Wisłę na przykład i tylko to klikanie zdjęć. A to jest przecież tyle czasu przed i po. I ja na przykład ostatnio mojemu… Krzysiek mi mówi, bo bardzo ładną sumę zarobiłam ostatnio za tą moją czwartkową – zarobię, bo jeszcze nie dostałam tych pieniędzy – ale za tą sesję moją ostatnio, i mówi: „Ojejku, to jaka ci stawka godzinowa wychodzi. O, super!”. A ja mówię: „Wiesz co, choć usiądę i policzę”. I zaczęłam liczyć, ile to tak naprawdę jest… to, co w którymś momencie w kursie się liczy…
Basia: Przy ofercie liczymy, jak jest stawka godzinowa.
Ewa: … ile czasu to zajmuje. I tak naprawdę ani klient tego nie wie, ile czasu ja poświęciłam przed sesją, ani ja tego nigdy nie wiedziałam, jak byłam laikiem w tej kwestii, ile czasu mi zajęło przed tym spotkaniem z klientem na żywo i ile czasu mi to zajmuje po przyjściu do domu. I to jest ten czas pracy, który determinuje potem roboczogodzinę stawkę, którą ja otrzymuję na końcu. Summa summarum wyszło mi bardzo dobrze, ale…
Basia: Ale zobacz… ale zobacz, wiesz, jaką drogę do tego…
Ewa: … ale to jest praca, której nie widać. Ja też sobie postawiłam takie trochę zadanie na przykład, bo widzę, że fotografia plenerowa w zimę w Polsce, no to taka niszowa.
Basia: Egzotyka.
Ewa: Tak. Ale ja przetrenowałam to właśnie po tych sześciotygodniowych… po tym sześciotygodniowym kursie, że… u nas akurat spadł śnieg. Ja po prostu wzięłam męża i statyw i poszliśmy do lasu. I naprawdę mi bardzo ciepło było w samym swetrze. I ja nie miałam podkoszulki pod spodem. I nacykaliśmy tych zdjęć masę.
Basia: Emocje Cię grzały.
Ewa: I właśnie wiem, że to da się zrobić. I tak jak ty mieszkasz w Norwegii i masz tę zimę bardzo intensywną – my tu mamy kilka dni na Mazowszu tej zimy. Naprawdę trzeba czekać na ten śnieg – to wiem, że trzeba o tym mówić.
Basia: Tak.
Ewa: Że trzeba o tym mówić, że… i to właśnie w tych pierwszych sześciu tygodniach jest, tak, że to dziecko trzeba dobrze ubrać, że siebie dobrze trzeba ubrać, że bielizna termiczna, że robimy to zdjęcie w kurtce, a potem robimy bez kurtki, żeby było ładne. Ja na przykład nie wpadłabym na to sama. Ja bym nie poszła na te zdjęcia w zimę. Więc to są, wiesz… ty mnie się pytasz, a co wzięłaś z tego kursu, a to jest tak naprawdę bardzo dużo rzeczy i o każdym aspekcie, o każdym punkcie, który nas uczyłaś, ja mogłabym Ci coś powiedzieć, czego się nauczyłam, tak. Więc takie pytanie ogólnikowe, czego się nauczyłaś, to ja Ci tylko mówię te najważniejsze. A tak naprawdę każda lekcja była lekcją. Nawet o tych kurtkach, co teraz mówię. No ja bym… myślę, że klienci też jak idą w zimę na taką sesję, no to co, no od razu się trzeba rozebrać do tej pięknej sukienki, dajmy na to. Ale nie – najpierw robimy w pochówkach.
Basia: Tak. Tylko że klienci, których o tym nie poinformujemy, czyli ten proces cały właśnie edukacji klienta przed w ogóle, zanim do nas trafi plus ta komunikacja z klientem, jak już do nas trafi, jest kluczowa. I widzisz, Ty teraz to wszystko wiesz. I jak nawet mówisz o tym, że te sesje w Polsce ze śniegiem w zimie da się ogarnąć, to to wynika z tego, że Ty już wiesz, jak się do tego dobrze przygotować i Ciebie to nie przeraża. Ty po prostu wiesz, że trzeba siebie przygotować, sprzęt przygotować, modeli przygotować i to jest wszystko do zrobienia. Ja się bardzo cieszę, bo ja wiem, że ta fotografia właśnie taka zimowa, plenerowa – w Polsce klienci się tego boją. Nie zapisują się na takie sesje, a to bardzo szkoda, no bo prawda, jest też taka, że ja mam śniegu pod dostatkiem. Jakby ja zimę mam w pakiecie przez kilka miesięcy w roku, a w Polsce tak sobie nawet myślę, że z perspektywy wspomnień, to jak ten śnieg się pojawia, to warto zrobić tym dzieciom zdjęcia z tym śniegiem, bo nie wiadomo kiedy on się pojawi po raz kolejny. Może kiedyś to nie było takie oczywiste, że ten śnieg czasem jest, czasem nie ma, no ale teraz mamy jakby taki klimat, jaki mamy, że ten śnieg jak się pojawi, to to jest takie wyczekane. I myślę sobie, że… też cieszy mnie to, że właśnie teraz moje kursantki, które wychodzą z Akademii, niosą tą taką wiesz, taką myśli i taką wieść w świat, że to się da zrobić, że możemy, że nikt na tym nie ucierpi, że dzieci się nie po chorują, bo ja wiem, jak Tobie przekazać informacje o tym, jak się masz przygotować, a Ty jak się dobrze przygotujesz, to po prostu te zdjęcia będą piękne. Czyli summa summarum po tych kilku pięknych miesiącach w Akademii Ty tak naprawdę konsekwentnie sobie ten cel realizujesz i zarabiasz na tej fotografii. A jesteś w stanie tak teraz powiedzieć, po ilu miesiącach od rozpoczęcia nauki w Akademii Ty zaczęłaś zarabiać? Czy to było…
Ewa: Tak. Już Ci powiem. To był koniec marca.
Basia: Czyli w trakcie nauki w Klubie już.
Ewa: Tak. Tak naprawdę wtedy, kiedy przygotowałam ofertę i zrealizowałam jedną sesję projektową – kobieta pewna poprosiła mnie o sesję. Ja dosłownie wrzuciłam jakieś zdjęcia z tej sesji takiej trochę jeszcze na takim przedwiośniu, gdzieś tam jeszcze leżał śnieg. I to były moje pierwsze pieniądze pod koniec marca. No i potem poszło już tak… wiadomo, raz lepiej, raz gorzej. Ja też nie mówiłam tego jeszcze dzisiaj – jestem w siódmym miesiącu ciąży…
Basia: Gratulacje. Gratulacje.
Ewa: … i bardzo się… trochę mi się plany te, które zaplanowałam sobie w styczniu czy tam w lutym – w trakcie kursu w Klubie AMF było taki zadanie – troszkę mi się rozjechały, bo ja w ogóle to się śmieję, że chyba razem z Klubem zaszłam w tą ciążę, bo Klub wystartował, tam dajmy na to 1 stycznia, a ja koło 15-17 zaszłam w ciążę, więc jakby moje dziecko jest dzieckiem klubowym.
Basia: No wspaniale. To w ogóle jest niesamowite.
Ewa: Tak się trochę śmieję, ale to są dla mnie dwa duże projekty. Więc zdaję sobie sprawę, że teraz jak na przykład jest bardzo gorąco, ja nie ustawiam sobie więcej niż dwie, trzy sesje w tygodniu. I powiem tak, po pierwsze, nie dałabym więcej rady, bo siódmy miesiąc – już mam dosyć spory brzuch, po drugie jest lipiec, więc jest bardzo ciepło, więc to troszkę też determinuje godziny pracy i temperatura na dworze, a po trzecie ja na razie nie mam więcej klientów niż na te dwie, trzy sesje płatne w tygodniu.
Basia: Ale to je chciałabym…
Ewa: Ale mi to wystarcza.
Basia: … tutaj powiedzieć, że to jest bardzo dużo, bo zobacz, jeszcze w październiku 2022 roku nawet nie myślałaś – myślę – tak odważnie o tym, że można na tym zarabiać, a teraz mamy lipiec, to jest raptem kilka miesięcy później i ty mówisz, że dwie sesje w tygodniu. To jest bardzo dużo, jak na wiesz, jak na świeżą fotografkę na rynku, to jest naprawdę super.
Ewa: Ja nie fotografuję w weekendy, tylko w tygodniu.
Basia: O! To jeszcze dodatkowe.
Ewa: Tak. Co prawda miałam tam ze dwie sesje w niedzielę wieczorem, ale były to sesje projektowe i to ja się podporządkowywałam do klienta, bo mi bardzo zależało na takich sesjach, żeby móc pokazać to w portfolio. Więc ja poświęciłam swój prywatny, rodzinny czas wtedy, kiedy klientom pasowało. Ale wtedy, kiedy ja zarabiam pieniądze, to ja sobie też ustalam grafik. Ja sobie ustalam poniedziałek-piątek, więc dwie, trzy… i to jest tak, że ja mam czas na koleżankę, na dzieci, na męża, na odchorowanie ciąży tak naprawdę, bo nie jestem w stanie robić wszystkiego na maksa. Mam czas na obróbkę zdjęć, poklikanie w Canvie, bo bardzo, bardzo lubię i to jest niesamowicie potrzebne. No i jeszcze ten copywriting mój. Co prawda nie jest już w takiej formie, jak powinien być, bo mniej zleceń biorę, ale nadal to robię. Więc mam… tak, i śpię po dziewięć godzin dziennie… Nie, więc to jest.
Basia: To jest mistrzyni organizacji, proszę państwa.
Ewa: No wszystko się da zrobić, jak się chce. Kwestia właśnie poukładania sobie godzinowo, zaplanowania tego i niesiedzenia w internecie wtedy, kiedy nie trzeba.
Basia: Jako biorca, tylko jako dawca.
Ewa: Tak. Ale wiesz, jeszcze są dwie rzeczy – właśnie sobie przed chwilą napisałam – o których Ci chcę powiedzieć i one są bardzo ważne. I myślę, że każdy – czy dziewczyna, czy chłopak, który będzie chciał wejść do kursu, to musi to wiedzieć, że umowa to jest najważniejsze, że jeżeli szanujesz… jeżeli ktoś ma już umiejętności fotograficzne i chce sprzedać te usługi, to musi to robić na umowie. I powiem Ci, że ja nawet nie myślałam o tym, żeby to robić na umowę… żeby fotograficzne usługi sprzedawać na umowie, dopóki Ty tego nie powiedziałaś. I to jest bardzo ważne, bo z wielu opresji potem wychodzisz jako fotograf. Jak znasz zapis swojej umowy, to klient po pierwsze Cię respektuje, a po drugie w razie wszystkich poślizgnięć, masz formalnie zagwarantowane prawa swoje.
Basia: Masz do czego się odwołać, bo wiele osób, no tak jak ty mówisz, że też nawet nie myślałaś o tym, że musi być umowa. Ja absolutnie ogromny nacisk kładę w kursie na to, że ta umowa i bez umowy aparatu nie tykaj. I też wiemy, że no nawet w Twojej krótkiej historii fotograficznej też to Cię uchroniło. I to zawsze… ja zawsze mówię, że to chroni dwie strony – chroni nas jako fotografki/fotografów i chroni klienta, bo różne się sytuacje zdarzają z różnych stron. Więc bardzo Ci dziękuję, że przypominasz o tej umowie, bo to jest arcyważne. I myślę, że jak mówi się o tym sto razy, to to warto powiedzieć sto pierwszy, bo jak to jedną osobę uchroni przed właśnie nerwami, jakimiś tam nieprzyjemnymi sytuacjami, to absolutnie warto.
Ewa: Tak. Ja jestem spokojna dzięki temu, ale też dzięki temu ja znam zapisy, które są w tej umowie, bo to nie wystarczy mieć umowę. Trzeba wiedzieć, co w niej jest napisane. To nie dla każdego jest oczywiste – to raz. A po drugie odnośnie tego, co jeszcze chciałam powiedzieć, co nauczyłam się podczas tych sześciu tygodni, to jest to, jak ważny jest kontakt z klientem przed…
Basia: Przed sesją.
Ewa: … w ogóle ten, który zanim zawrzemy umowę lub ten już po zawarciu, ale przed samą sesją, że ludzie chcą być zaopiekowani, więc trzeba im wykazać indywidualnie, no trzeba. No takie ogólniki teraz mówię, prawda, ale ja uważam, że w moim obowiązku jest to, żebym odpowiednio przygotowała tego klienta do sesji i żebym stworzyła taką atmosferę podczas pisania maili czy na Messengerze, czy podczas rozmów telefonicznych czasem, bo też różnie ludzie się chcą kontaktować, żeby ta osoba, która zakupi u mnie sesję, czuła się zaopiekowana. I powiem na takim przykładzie. W maju fotografowałam panią, która jest w trakcie terapii onkologicznej. Kobieta koło pięćdziesiątki bez włosów na głowie. I ona powiedziała, że widząc jak ciepło, zwracam się do potencjalnych klientów w mediach społecznościowych, w ogóle nabrała ochoty, żeby do mnie napisać, bo chciałaby zrobić coś ważnego dla siebie w tym trudnym dla niej czasie i chciałaby się poczuć kobieco.
Basia: I to jest chyba największy komplement wydaje mi się – taki usłyszany od kogoś.
Ewa: A zarazem nie wie czy ona dobrze się – ona nawet tak powiedziała – sprawdzi na tych zdjęciach. Była pełna obaw czy będzie umowa zapozować, była pełna obaw czy to jest w ogóle dla niej, czy ona się nie ośmieszy, czy ja nie będę jej sprawiała żadnych nieprzyjemności. No bo umówmy się, no nie na co dzień się fotografuje takie osoby. I takie osoby też bardzo często nie chcą się pokazywać. A to żadna pamiątka tak naprawdę mieć zdjęcia bez włosów. Ja rozmawiałam z tą panią wiele razy i ona po prostu potrzebowała upewnienia, że będzie u mnie bezpiecznie.
Basia: Tak.
Ewa: I dla mnie największą nagrodą było to, że ona mi na koniec powiedziała, że bardzo jej się podobało na sesji, jak już się rozstawałyśmy, że po prostu było jej dobrze.
Basia: Tak.
Ewa: I właśnie Ty też tego uczysz, żeby ten klient był zaopiekowany, a nie tylko wysyłany jakiś tam link. Proszę sobie sprawdzić ofertę.
Basia: Tak. Bo ludzie przychodzą…
Ewa: Albo: „Tu jest mój cennik”, bo cena to nie wszystko. Bo jeżeli chce się mieć cenę trochę wyższą, to nie można wysłać tylko odnośnika do miejsca w sieci, gdzie tą cenę znajdziesz. I to są wszystko takie małe szczegóły bardzo ważne, które wpływają na to, że ten człowiek w końcu się decyduje na mnie, tak.
Basia: Bo tak naprawdę my wybieramy sobie swojego fotografa. I ja myślę sobie, że nieważne czy ta sesja kosztuje, wiesz pięćdziesiąt złotych, pięćset złotych czy pięć tysięcy, człowiek zawsze powinien być zaopiekowany. Tylko jest jakby… mało osób o tym mówi, bo tak naprawdę wiele osób buduje te swoje biznesy po to, żeby tylko zarabiać pieniądze i jakby ma się zgadzać na koncie, a czy to jest Zosia, Marysia Jasiu, czy Grażyna po drugiej stronie, to nie ma dla ludzi znaczenia. To jest właśnie bardzo błędne myślenie, bo ludzie do nas przychodzą po zdjęcia, ale one są tym produktem końcowym. Oni tak naprawdę przychodzą do nas po to całe… tą całą otoczkę tego wszystkiego. Jeżeli ten klient będzie zaopiekowany od samego początku, czyli właśnie potraktowany, jak człowiek z tą taką… z tym takim zainteresowaniem, to on z czasem… nawet jak Ty mówisz, tutaj tak pięknie opowiadając tę historię o tej pani, która podjęła, myślę sobie bardzo trudną decyzję, bo to jest dla kobiety… jeszcze dla kobiety szczególnie w momencie, kiedy po chemioterapii traci włosy, to jaki to musi być ogromny akt odwagi, żeby zdecydować się w tym momencie na zdjęcia. To trzeba z ogromną taką subtelnością do tego człowieka podejść. I Ty sama powiedziałaś, że ona bardzo dużo z Tobą pisała, więc ona potrzebowała też takiego potwierdzenia czy osoba, do której pójdzie, jej nie wyśmieje, zrozumie ją, będzie umieć nią się tak zaopiekować, jak trzeba. Więc to jest niesamowite, bo to są trudne sesje, ale z perspektywy myślę sobie, że bardzo ważne dla tych osób.
Ewa: Tak. Tak, są to ważne w ogóle momenty. I ja mimo że wkładam w tę sesję na przykład więcej czasu niż standardowo w inną, to też mam takie poczucie, że ja zrobiłam dobrze i że w ogóle rzeczywiście w moim tym przesłaniu, które staram się mieć do klientów jest to, że ja nie poganiam na sesji, że idziemy sobie spokojnie przez ten las. I to jest też ważne dla kobiet w ciąży, bo ja lubię fotografować kobiety w ciąży, że one mi się otwierają. I powiem, że u mnie taka sesja trwa około dwóch godzin i ja czasem widzę, że w 3/4 czasu jest zupełnie – a to by się wydawało, że już trzeba kończyć, kończyć, kończyć, a gdzie tam jeszcze dojść do tego samochodu i tak już dużo zdjęć zrobiłam, ale ja wtedy widzę, że schodzi napięcie z twarzy, że to ciało tej kobiety zaczyna się układać swobodnie i że ona nie jest moją modelką na zdjęciu, tylko że ona po prostu jest piękną kobietą, która stoi pod jakimś tam drzewem i ja ją uchwycę w momencie, kiedy ona naprawdę myśli o tym dziecku swoim, które ma w brzuchu, o tym, że ptaki śpiewają dookoła, a nie, że ja jej kazałam spojrzeć w tamtą stronę właśnie. Właśnie do tego wszystkie potrzebny jest czas i jest… też ta opieka nad klientem jest kluczowa, bo teraz jest tak dużo fotografów na rynku, jak robiliśmy chyba nawet w ten drugi moduł, to było badanie rynku…
Basia: Tak, Ty robiłaś bardzo szczegółowe badanie rynku. Ja wiem, pamiętam.
Ewa: … no to jednak widzę bardzo szybkie działanie fotografów i taką trochę seryjność, tak. Ja na przykład chciałam podejść do tego inaczej. Może nie każdy pójdzie moją drogą, bo to każdy ma przecież swoją ścieżkę. Ja żadnym nie jestem tam wyznacznikiem. Tylko mówię, że naprawdę się da, że jeżeli się chce i odpowiednią komunikację zastosuje do klienta, plus wykorzysta narzędzia, których się uczy na zajęciach u Ciebie, to można. To nie jest coś nieosiągalnego.
Basia: To nie jest to dla jakichś wybrańców, prawda. To jest kwestia zainwestowania w siebie pracy, którą się wkłada, bo to, że są materiały, to one dopiero zaczynają działać, jak je przerobimy i wdrożymy, bo to wtedy dopiero zaczyna działać, jak z każdą wiedz. I ta konsekwencja, bo Ty jednak cały czas robiłaś. Robiłaś, robiłaś. I to procentuje. I to bardzo szybko procentuje. I jak sobie tak Ciebie teraz słucham, to Ty masz do tego takie bardzo świadome podejście. Takie jak to ładnie mówi Małgosia, Wardaszka – klientocentryczne, takie skupione na kliencie. Tak jak na początku nawet naszej rozmowy powiedziałaś, że słuchając klientów postanowiłaś pracować na innym systemie – i to jest bardzo ważne, żeby słuchać klientów, bo to nasi klienci… bo jakby każdy – ja mam taką teorię – że każdy fotograf powinien znaleźć swojego klienta i każdy klient swojego fotografa. I to właśnie tak działa. I jeżeli my posłuchamy naszych klientów, i my właśnie damy im to, czego oni od nas chcą pod warunkiem, że jest to zgodne z naszą strategią na dany moment, to to właśnie tak pięknie wtedy się spina, że Ty zamiast piętnastu zdjęć masz tam czterdzieści pięć. To znaczy, że zrobiłeś bardzo dobrą pracę, którą klientka – bo to z tego, co pamiętam, była klientka – doceniła. I to jest niesamowite. Więc jestem niesamowicie w ogóle dumna Ewa z tego, co osiągnęłaś, bo ja pamiętam tą całą Twoją drogę. Pamiętam tą Twoją aktywność. Bo Ewa też była bardzo aktywną kursantką i bardzo aktywną klubowiczką, no ale właśnie to jest bardzo dobrze, bo jeżeli Ty coś chciałaś dopytać, to Ty dopytywałaś, dostawałaś odpowiedzi i dzięki temu Ty mogłaś wiesz, konkretne rzeczy pchać sobie do przodu. I to jest niesamowite.
Ewa: Tak. Bo ja właśnie wyszłam z tego założenia, że skoro jest grupa… jedni wiadomo, chcą się odzywać w grupie, inni się nie chcą odzywać, inni się odzywają tylko na wybrany tematy, a inne ich nie interesują, to trzeba po prostu próbować. Zawsze jakąś odpowiedź uzyskam, skonfrontuję to z moim pomysłem i wyjdzie z tego coś dobrego. Ja też jestem taką osobą, która lubi podpytać ludzi o zdanie, żeby spojrzeć czasem na punkt widzenia, na który sama nie wpadłam i niektóre rozwiązania… albo na przykład skorzystać z czyichś gotowych rozwiązań. Dlaczego ja mam szukać tych pendrivów drewnianych, skoro ktoś już to zrobił za mnie. Ja za to mogę się podzielić obojętnie czym innym. Ja znalazłam świetne miejsce na tanie sukienki, które naprawdę dobrze się sprawdzają na sesjach ciążowych. Proszę bardzo – macie link. Nie szukajcie albo szukajcie dalej, ale sprawdźcie też te moje, bo ja już poświęciłam ileś czasu i mogę wam to dać. I powiem, że tak jak na tym kursie AMF-u nie poznałam nikogo, tak w Klubie poznałam kilka fajnych osób, z którymi mam kontakt prywatnie. Jest to również kontakt taki dotyczący fotografii, ale jest to też z taką bardzo, bardzo elitarną, że tak powiem dla mnie czołówką… po prostu taki kontakt zwykły, życiowy o różnych sprawach związanych z dziećmi, z wakacjami. No po prostu wszystko. I to też jest bardzo fajne, że jednak tam po drugiej stronie tego… bo my się nigdy nie widzieliśmy.
Basia: Fizycznie.
Ewa: To jest tylko kurs online i wszystko wydawałoby się, że będzie takie onlineowe, a tu się okazuje, że po drugiej stronie na przykład w tej Szkocji siedzi też taka Ewa, która po prostu też ma swoje trudności na przykład przy tej fotografii, też ma swoje sukcesy i że to jest po prostu…
Basia: I że to człowiek jest.
Ewa: Tak, to jest żywy człowiek i że ktoś jeszcze w ogóle chce iść w taką interakcję, bo powiem szczerze, że ja no trochę tych kursów różnych onlineowych odbyłam też z racji copywritingu i ja nie mam tam żadnych znajomych. Żadnych. No a z tego mam.
Basia: No i wspaniale, bo to jest właśnie…
Ewa: Tak. Bardzo fajnie.
Basia: Bo AMF ma fantastyczną społeczność. Tutaj są osoby, które wiedzą, po co przyszły i to są wspierające osoby. I właśnie to jest takie fajne, że to jest taka wartość dodana, że jest wiedza, jest wsparcie i są ludzie. I to myślę, że zostanie.
Ewa: Ale jest jeden minus tego online.
Basia: Słucham.
Ewa: … znaczy minus i plus, bo można się uczyć i USA, i z Norwegii i z Polski, natomiast no do wszystkich mam daleko. Z nikim się nie mogę spotkać.
Basia: Ale to ja planuję coś. Miejmy nadzieję, że uda się to sfinalizować, więc spokojnie, spokojnie. Myślę, że może na wszystko przyjdzie czas, żeby z tych online trochę wejść do offline. Zobaczymy. Zobaczymy, jak to się wszystko poukłada. Ale bardzo, bardzo się cieszę, że się podzieliłaś Ewa tą swoją historią, bo jest niesamowicie fascynująca i taka właśnie jak dużo różnych rzeczy robiłaś, o których ja nie wiedziałam, dlatego ja bardzo, bardzo lubię te rozmowy, bo zawsze się dowiaduję czegoś nowego o kursantkach, klubowiczkach, ale finalnie zobacz i tak życie Cię doprowadziło do tego czegoś, co jest Twoje. Ja pamiętam… ja pamiętam nasze ostatnie spotkanie klubowe, bo Klub, w którym Ewa brała udział, już się skończył i ja pamiętam, z jakim Ty błyskiem w oczach mówiłaś o tej fotografii, że co Ci daje ta fotografia i że z nią jest po prostu…
Ewa: Że przestałam gryźć paznokcie.
Basia: Dokładnie Ewa. Nie wiedziałam czy mogłam opowiedzieć o tym przykładzie. Ewa powiedziała… zresztą Ty opowiedz, bo to jest bardzo, bardzo fajny…
Ewa: Nie, Ty opowiedz.
Basia: Dobrze.
Ewa: Już nie chcę gryźć.
Basia: Dobrze. Znaczy, ja to odczytuję, wiesz co, jako taki sygnał z ciała, bo ciało pokazuje, co jest nasze, co jest nie nasze. I Ewa podzieliła się właśnie taką – z taką jeszcze ekscytacją o tym mówiła, że taka jej obserwacja o tym, że ta fotografia jest jej, to jest to, że przestała obgryzać paznokcie, a robiła to nawet przy copywritingu.
Ewa: Które obgryzałam od dzieciństwa.
Basia: O właśnie, dokładnie.
Ewa: A mam trzydzieści pięć lat, więc myślę, że ze trzydzieści lat obgryzam paznokcie, jak nie więcej. Obgryzałam, tak. Obgryzałam, bo teraz nie obgryzam mniej więcej od początku tego roku. Bo zawsze pisząc teksty dla klientów nawet… miałam tak słabe paznokcie, że ja nawet nie… mi było obojętnie czy ja mam obgryzione, czy mam nie obgryzione, bo i tak wyglądały brzydko, łamały się i jak tylko siadałam do tego tekstu i co tu napisać, i co tu napisać, to mimo że ja mam taki flow w pisaniu i naprawdę to nie jest dla mnie droga przez mękę, to jednak to gryzienie paznokci było jakby takim… bo ja jednak mimo że… jakby to powiedzieć, no cały świat nawet będzie czytał te teksty, jakby to też dla mnie takie duże brzemię było, a w fotografii się poczułam jakoś tak bardziej miękko, że mniej więcej wiem, co jest moje, że nie muszę dążyć pod czyjeś oczekiwania.
Basia: Bo robisz swoje.
Ewa: … i wiem, że jeżeli ktoś będzie akceptował mój styl fotografowania, obróbki, styl bycia to i tak do mnie przyjdzie. I ja nie zamierzam walczyć z wiatrakami i się nagle starać przypodobać całemu światu, bo teraz coś jest trendy w fotografii, tylko że po prostu robię to co mi się podoba. Więc zauważyłam, że te paznokcie mi rosną i że ja nie wkładam ręki do buzi podczas obróbki, bo ten czas spędzony przed komputerem jest zupełnie – na Lightroomie, Canvie czymkolwiek [01:28:51] zupełnie innym czasem niż ten czas pisania tekstów. Ja mam naprawdę ładne paznokcie. I nawet nie muszę chodzić do manicurzystki, bo przycinam, mam równe, skórki mam…
Basia: I nie obgryzam.
Ewa: … skórki mam w całości, nigdzie mi nie leci krew, nic mnie nie boli i to jest dla mnie też tak, jak mówisz sygnał z ciała. Poza tym powiem wam szczerze, że fotografia też jest dobra dla ciała, bo mimo że się trochę czasu spędza jednak przed tym komputerem, bo to jest niewyjęte, że ten czas trzeba odsiedzieć, to jednak idziesz w ten plener.
Basia: Tak. Jest kontakt z naturą
Ewa: Tu przykucniesz, tam przykucniesz, tu sobie posłuchasz śpiewu ptaków, tu możesz pojechać godzinę wcześniej przed sesją, żeby sobie pobyć po prostu albo nawet jak się jedzie i szuka tego pleneru, o czym tak bardzo nawołujesz w tych sześciu tygodniach, żeby po prostu iść z tym misiem… no ja akurat wolę pójść sama niż z misiem, chociaż misia też zabierałam, ale jakby szłam i szukałam. Po prostu szłam specjalnie na spacer, który dzisiaj nie był w moim grafiku, to ja szłam na ten spacer, bo takie było zadanie. I teraz wiem, że na przykład jak robię sesję w zbożu, bo też mi się coś tam szykuje, bo to przecież lipiec, zboże i tak dalej, to ja jadę na to pole, mimo że tak.. i biorę dzieci na przykład. I moja córka bardzo nie chciała mi pozować, ale ja na nią znalazłam sposób, że po prostu jedziemy na wycieczkę, ja szukam tego zboża i ona mi dosłownie staje w tym zbożu na kilka minut. Ja trzaskam jej kilka fotek. Ona jest zachwycona, bo my wywołujemy te zdjęcia, wieszamy je na ścianie. Ja też powiem szczerze, że ja nigdy nie wywoływałam zdjęć, więc dla mnie to jest bardzo duży przełom też taki… właśnie i to pokazuje, że ta fotografia się zaczęła robić bardzo ważna dla mnie. I nawet jak są klientki, które przychodzą i przymierzają te sukienki ciążowe u mnie w domu, to one widzą na ścianie zdjęcia wywołane w ramkach albo na takich MDF-ach dużych i też klient może widzieć, że ta fotografia jest dla mnie ważna, tak, bo ja się sama odwieszam zdjęciami.
Basia: No i bardzo dobrze, no bo my mamy być przykładem tego co robimy. To jakby musi wypływać z nas, bo inaczej byłoby udawane.
Ewa: I wiesz… i tylko jeszcze krótko, że po prostu wydaje mi się, że… ja nie wiem, co ja będę robiła za piętnaście lat ani za dwadzieścia. Być może znajdę sobie nowy sposób na siebie. Być może fotografia nie będzie mi do końca życia towarzyszyć w takiej zawodowej mojej ścieżce. Natomiast wiem, że jeżeli bym to miała robić do emerytury, to to jest na pewno dobre rozwiązanie, bo to jest rozwiązanie, które daje swobodę, daje ruch na powietrzu, daje trochę pracy przy komputerze. Czyli jakby nie masz takiej nudy, bo masz dużą różnorodność zadań i to jest zadanie… niekoniecznie trzeba być młodym, niekoniecznie trzeba być super wysportowany. Można mieć dzieci, można ich nie mieć, można mieć męża, można go nie mieć. Naprawdę w każdym stanie skupienia, który jest właściwy dla człowieka niezależnie jaką ścieżkę życiową wybrał, można tym się zajmować. I jeżeli na przykład znudzi mi się fotografia plenerowa, być może zajmie się studyjną. Nie wiem, ale na pewno jest to działka, która jest świetna do zajmowania się, do zarabiania pieniędzy, do tego nawet patrzenie, jak się zmienia wrażliwość człowieka na obraz. Ta obróbka myślę, że też się będzie zmieniała, że przyjdą… ja już teraz trochę inaczej zaczynam obrabiać zdjęcia, niż obrabiałam to w marcu, mimo że to było trzy miesiące temu, tak, do takiej pewności siebie i bycia z tym klientem. I każda sesja to jest stresik, ale taki pozytywny, prawda.
Basia: Tak.
Ewa: I to jest… każda sesja to jest takie jakby przezwyciężanie też swoich słabości. I to jest właśnie ważne, co ty tam powtarzasz już nie wiem, na którym kursie, bo byłam na wszystkich, że w ogóle to jest bardzo duże… fotografia bardzo duże pole rozwoju daje.
Basia: Tak.
Ewa: No i że tak naprawdę zależy od nas. Ja na przykład myślałam, że będę fotografowała dzieci i po to przyszłam na AMF, a okazuje się, że dzieci są okej, ale ja wolę kobiety i wolę pary. I dlatego, że ja lubię rozmawiać z ludźmi i jak widzę, że oni potrzebują rozmawiać i jak idę na sesję dziecięcą, to tak sobie myślę: „No dobra, będzie dobrze”, ale jak idę na sesję… staram się tak myśleć, bo przecież nie zawsze jest dobrze, ale jak idę na sesję z dorosłymi, to się czuję taka bardziej też pewna siebie. Bardziej mi na przykład to odpowiada. A jeszcze powiedzmy tam pół roku temu, myślałam, że to będą tylko dzieci, ale widzę, że jednak u mnie są dorośli bardziej.
Basia: Ale to wiesz, też kwestia tego typu, że jakby mogłaś tego doświadczyć i obserwować siebie w tym wszystkim i zobaczyć co Tobie służy. Bo widzisz, myślałaś, że będzie tak, okazało się, że jest trochę inaczej, ale to i tak… to i tak wiesz, jest coś takiego, co potrafisz zrobić jedno, potrafisz zrobić drugie i potrafisz zabezpieczyć też potrzeby tych swoich klientów. Bo jakby wchodząc w ten świat fotografii rodzinnej, to gdzieś tam się te dzieci przewijają i są ci dorośli, ale to Ty, jakby potem układasz sobie tą swoją ścieżkę tak, jak ona Tobie jest… wiesz, jak Ty czujesz, że ona jest Twoja. Więc wracając taką piękną pętlą do tych paznokci, to nawet ciało pokazuje, że fotografia jest Ewy i Ewa jest fotografii, więc to trzeba po prostu kontynuować. Wspaniale. Będziemy pomalutku zmierzać ku końcowi. Ja na koniec zadam Ci przewrotne pytanie, bo zwykle pytam, komu poleciłabyś kursy w Akademii, a Ciebie zapytam, komu nie poleciłabyś kursów w Akademii.
Ewa: To ja powiem tak, jeżeli ktoś chce robić ładne zdjęcia smartfonem, no to nie ma sensu, żeby się zapisywał na ten kurs. Jeżeli ktoś chce tak zobaczyć czy fotografia, czy to się na tym w ogóle da zarobić, ale może zarobić łatwo i prosto, i na pewno przyjdą klienci i w ogóle cyknę kilka fotek, wrzucę na Instagram, napiszę dwa słowa, podam swój telefon i po prostu ustawią się w kolejce, to to nie jest tak. Więc na pewno nie tym, którzy myślą, że to będzie prosta droga…
Basia: Bez pracy.
Ewa: Tak, bez pracy. No bo nawet to bez pracy nie ma kołaczy, to dla mnie… wiadomo, są różne pojęcia, ale dla mnie to jest takie rozwiązanie – jak nie wypracujesz, to nie będziesz miał. I jest tak wielu fotografów w każdym mieście w Polsce czy jak się dowiedziałam od innych koleżanek i kolegów na kursie, że również robili analizy rynku i również jest dużo wszędzie, jest bardzo duży zalew fotografii, bo wydaje się, że próg wejścia jest bardzo niski. Tylko jeżeli chcesz robić zdjęcia takie, jak każdy inny robi, że po prostu tam postawić kogoś, cyknąć i obojętnie o której zero edycji, a w ogóle to najlepiej jeszcze, żeby słup wystawał z głowy telegraficzny, no to, to tak nie jest, bo oczywiście można wydać te pieniądze, przeklikać się przez ten kurs, spotkać się na tych livach, przerobić te… i tak naprawdę zapomnieć. Dla mnie… dla mnie kursy były przede wszystkim takim nie dość, że nowymi pomysłami, nowymi rozwiązaniami to też takim uporządkowaniem tej wiedzy i podaniem ich w logiczny sposób, żeby to wszystko miało ręce i nogi, bo naprawdę trudno jest się pogubić. Jest tyle rzeczy do ogarnięcia, że… no jak ktoś prowadzi Cię za rękę, no to na pewno jest łatwiej albo w ogóle jest to wykonalne, a nie to, że jest to łatwiej. No a jak myślę sobie, że jak na przykład jakaś taka… ja na przykład mam taką sytuację zupełnie inną, ale jak jest na przykład sobie jakaś taka, nie wiem mama, która ma tego dzieciaka pod pachą i chce coś zrobić dla siebie, to też jest fajny pomysł na ten kurs, bo a może ci coś wyjdzie z tego. Nigdy nie wiadomo. A może ktoś… no czasem ktoś ma oko do fotografii widać i potrzebuje jakiegoś tego popchnięcia, tak. Natomiast to, ile weźmie się od siebie z któregokolwiek kursu… dla siebie z któregokolwiek kursu zależy no od osoby, która będzie to realizować, bo można wziąć mało, można wziąć dużo.
Basia: Super. Bardzo, bardzo się cieszę. Bardzo się cieszę, że to się tak poukładało, że w odpowiednim momencie trafiłaś na kurs, potem od razu był Klub i mogłaś to wszystko tak sobie pięknie poukładać. Gratuluję Ci z całych sił, bo to, co zrobiłaś, jest naprawdę osiągnięciem. Trzymam mocno kciuki za ciebie.
Ewa: Dziękuję.
Basia: Teraz za spokojne narodziny dzieciątka, a potem za powrót do tej fotografii, żeby było tak, jak sobie poukładałaś to w głowie, a teraz, żeby to po prostu tak poukładać już w realnym życiu. No i na koniec oczywiście powiedz, gdzie Cię można znaleźć w social mediach i gdzie można się z Tobą umówić na sesję.
Ewa: Ja mieszkam pod Warszawą w Józefowie i tutaj… na razie nie wyszłam z tego mojego rejonu – Otwock, Celestynów, Wiązowna, Kołbiel. Takie miejscowości podwarszawskie po prawym brzegu Wisły. Oczywiście ogłaszam się też na Warszawie. Ale była też u mnie dziewczyna z Wołomina. Tak że tu ta prawa strona Warszawy troszkę już o mnie wie. W Internecie jestem na Instagramie rok.po.roku.fotografia. I co ciekawe…
Basia: Oczywiście linki będą w opisie.
Ewa: … co ciekawe właśnie dzięki kursowi się przekonałam do Instagrama, bo nie lubiłam go nigdy ani prywatnie, ani służbowo. Jak prowadziłam bloga, to Instagram był gdzieś tam sobie po boku, ja na Facebooku działałam. A teraz po kursie mam odwrotnie – Instagram polubiłam bardzo i na nim jestem systematycznie i jakby umiem go, rozumiem i działam, a Facebooka troszkę tak po macoszemu traktowałam, ale teraz już zaczęłam i też tam jestem Rok po roku fotografia.
Basia: Dobrze. Moja droga, to jeszcze czy chcesz na koniec…
Ewa: Jeszcze jedno tylko chcę powiedzieć…
Basia: Dobrze.
Ewa: … że właśnie kurs pozwala – już nawet nie wiem, który, bo dla mnie to jakby to jest jedna całość, wiesz, te programy u Ciebie, to ja niby pamiętam co w każdym, ale dla mnie to… ja to traktuję też jako całość. To mnie na przykład nauczyły tego, że nie jestem zupą pomidorową.
Basia: Absolutnie nie.
Ewa: Nie każdy mnie musi lubić. I że ja nie staram się udowadniać komuś, jaka ja będę. Ja powoli sobie po swojemu robię. I zapraszam tych do mnie, którzy chcą iść, chcą skorzystać po prostu z tej usługi, którą ja świadczę. Nie robię tego tak super dobrze i cały czas się uczę, bo ja nie jestem teraz najmądrzejsza…
Basia: Robisz najlepiej na ten moment. To zawsze trzeba pamiętać.
Ewa: Najlepiej na ten moment. Jak się cofam do zdjęć w tył, to myślę sobie: „Ojejku!”, ale z niektórych jestem dumna, mimo że robiłam je tam w październiku, tak.
Basia: Dziękuję Ci przeogromnie Ewa za tą rozmowę. I życzę wielu, wielu sukcesów.
Ewa: Dzięki wielkie.
JEŚLI CHCESZ MNIE ODWIEDZIĆ TO ZAPRASZAM CIĘ DO MOICH MIEJSC W SIECI
✔ FACEBOOK: BASIOLANDIA.FB
✔ INSTAGRAM: BASIOLANDIA.IG
✔ STRONA WWW: BASIOLANDIA.STRONA
✔ YOUTUBE: BASIOLANDIA.YOUTUBE
ZAPRASZAM CIĘ DO MOJEJ GRUPY NA FB: BASIOLANDIA.GRUPAFB. Będziemy tam rozmawiać o tematach poruszanych w podcastach i nie tylko.
GDZIE MOŻESZ SŁUCHAĆ MOJEGO PODCASTU
🎤 na moim kanale YouTube: BASIOLANDIA.YOUTUBE
🎤 katalog w iTunes: BASIOLANDIA.ITUNES
🎤 spotify: BASIOLANDIA.SPOTIFY
🎤 wyszukanie frazy „WIECEJ NIŻ FOTOGRAFIA” w Twojej aplikacji do podcastów na smartfonie
0 responses on "Odcinek 130. ZARABIAM NA FOTOGRAFII I JESTEM SZCZĘŚLIWA. Rozmowa z Absolwentką AMF Ewą Doniec"