Odcinek 126. FOTOGRAFICZNA METAMORFOZA. Droga Sylwii w AMF do odwagi i spełniania marzeń. Rozmowa z Absolwentką AMF Sylwią Reszczyńską.

Witam Cię w 126 odcinku podcastu WIĘCEJ NIŻ FOTOGRAFIA.

 

Czy jedna decyzja podjęta w tajemnicy przed całym światem może sprawić, że Twoje życie w kilka miesięcy odmieni się o sto osiemdziesiąt stopni, a Ty staniesz się pewną siebie, idącą po swoje fotomarzenia kobietą? Oczywiście, że tak. Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jak to się robi, to zapraszam Cię do wysłuchania niezwykle inspirującej rozmowy z Sylwią Reszczyńską – absolwentką Akademii Magicznej Fotografii, moją przewspaniałą kursantką i klubowiczką, która podzieliła się w tym dzisiejszym odcinku swoją historią. Historią odwagi, historią trudnych decyzji i historią drogi, którą teraz dumnie kroczy do przodu. 

 

 

Listen to „WIECEJ NIZ FOTOGRAFIA” on Spreaker.

 

 

O CZYM POSŁUCHASZ W TYM ODCINKU:

  • kim jest Sylwia Reszczyńska,
  • jak trafiła do AKADEMII MAGICZNEJ FOTOGRAFII i co to zmieniło w jej życiu,
  • jakie ważne i trudne decyzje musiała podjąć,
  • co zrobiła w tajemnicy i przed kim,
  • z jakimi stereotypami walczy i jakie są jej marzenia,
  • jak to jest być żoną marokańczyka, mamą na pełen etap i przy tym iść po swoje marzenia,
  • jakie ścieżkę Sylwia przeszła w AMF i co jej to dało,
  • jaka ogromna zmiana zadziała się w jej podejściu do życia i dlaczego,
  • jaka była stara Sylwia, a jaka jest NOWA SYLWIA,


Koniecznie odwiedź Sylwią i zostaw jej masę ciepła
🧡🧡🧡

INSTAGRAM 👉 https://www.instagram.com/afrahsphotography/

FACEBOOK 👉 https://www.facebook.com/profile.php?id=100091809654953

Zobacz jaki progres zrobiła Sylwia przed i po kursach w AMF.

 

podcast więcej niż fotografia

więcej niż fotografia

 

 

👉ZAPISZ SIĘ👈

👉NA LISTĘ ZAINTERESOWANYCH👈

 

 

👉Zostańmy w kontakcie:
IG:
https://www.instagram.com/basiolandia.photography/
FB:
https://www.facebook.com/Basiolandia.Basia.Strzelec
YOUTUBE:
Basiolandia Photography

 

TRANSKRYPCJA ODCINKA:

Dzień dobry, dzień dobry. Witam Cię bardzo serdecznie w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż fotografia”. Jeśli szukasz inspiracji, motywacji i wiedzy przekazanej w bardzo prosty sposób, to ten podcast jest właśnie dla Ciebie, a ja jestem Basiolandia i jestem tutaj po to, żeby pokazać Ci, że fotomarzenia się nie spełniają, fotomarzenia się spełnia i to właśnie w Twoich rękach jest ta siła sprawcza. Mam nadzieję, że ten podcast zainspiruje Cię do tego, żebyś ruszyła po siebie i po swoje Fotomarzenie. A jeśli będziesz potrzebowała w tym wsparcia, to pamiętaj, że czekam na Ciebie w Akademii Magicznej Fotografii. 

Basia: Witam Cię Sylwia bardzo, bardzo serdecznie. Dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie do podcastu i poproszę Cię, żebyś w kilku słowach opowiedziała naszym słuchaczkom i słuchaczom kilka słów o sobie.

Sylwia: Witam Basiu i dziękuję bardzo serdecznie za zaproszenie, i witam bardzo wszystkich serdecznie. Jestem Sylwia. Mam dwoje dzieci i jestem żoną Marokańczyka już od 12 lat. Mieszkam na stałe w Niemczech. Od kilku miesięcy zajmuję się fotografią profesjonalnie, biznesowo.

Basia: Dobrze. Wspaniale. To ja trochę po dopytuję, bo jednak ja trochę więcej wiem i będę dopytywać. I powiedz mi moja droga, jesteś mamą, tak – jesteś mamą dwójki wspaniałych dzieci i powiedz mi, kiedy zaczęła się ta twoja przygoda, dajmy na to, nazwijmy to przygodą z fotografią. Kiedy był taki początek Twojej fotografii?

Sylwia: Początek mojej fotografii to narodziny mojej córki, tak naprawdę. Razem… razem z narodzinami gdzieś tak pomalutku, pomalutku z dnia na dzień… znaczy, co dzień robiłam zdjęcia tym moim… tej mojej córeczce. Rodzina mojego męża mieszka w Maroku na stałe i oni też ciągle czekali na te zdjęcia. Chcieli zobaczyć, jak się zmienia, jak się rozwija, jak rośnie, więc co dzień… co dzień praktycznie robiłam te zdjęcia. Najpierw telefonem, później jakąś zwykłą taką kamerą dla… hobbystyczną bardziej. A później już po narodzinach mojego syna po prostu zaczęłam się rozwijać w tym kierunku. Tam gdzieś pomału już szłam, tak naprawdę malutkimi kroczkami w stronę fotografii. Gdzieś jakieś koleżanki się zdarzały, które chciały jakieś tam zdjęcie dla swojego dziecka. Aż do spotkania Basi na Instagramie.

Basia: Czyli trafiłaś na mnie tak naprawdę przypadkiem?

Sylwia: Znaczy, ja nie pamiętam dokładnie, z którego hasztagu to było, ale kiedyś na feedzie wyświetliło mi się zdjęcie Twoje  i to była dziewczynka taka… chyba na jakiejś polanie leśnej. I to zdjęcie mnie tak zaczarowało. Ja siedziałam i się patrzałam na to zdjęcie. Mówię: „No nie, kiedyś też muszę robić takie zdjęcia”. Znaczy, może nie całkiem takie, jak Ty robisz, ale chciałabym iść w tym kierunku, żeby te moje zdjęcia były też takie, żeby ktoś usiadł, zobaczył to zdjęcie i tak pomyślał: „O kurczę, też bym chciała. Też bym chciała, żeby moje dzieci miały takie zdjęcia, bo są naprawdę magiczne i wyjątkowe”.

Basia: Cudnie. Dziękuję bardzo. Przeogromnie mi miło. A powiedz mi jeszcze, moja droga, bo twoja córeczka ma teraz ile lat? Bo chcę, jakby wiesz, osadzić to w czasie, ile lat temu zaczęło się… zaczęła się fotografia.

Sylwia. Za moment – dosłownie za dwa tygodnie będzie miała ósme urodziny.

Basia: Wspaniale. Czyli 8 lat takiego… od takiego początku i tak jak mówisz, to było dokumentowanie. Podejrzewam, że jako mama pierwszego dziecka, to dokumentowanie każdego momentu z życia córki, bo to tak zazwyczaj jest, ale to też wspaniale, bo zobacz, bo to też jest taki dobry przykład na to, że zdjęcia pozwalają nam, jakby dzielić się z bliskimi, których mamy daleko od siebie. Tak jak mówisz rodzina… rodzina Twojego męża i myślę, że też Twoja rodzina, no bo podejrzewam, że to też jakby w dwie strony szło, że mogłaś te zdjęcia wysyłać. Dzięki temu oni mogli być na bieżąco, jakby z tym jak taki mały skarb w rodzinie rośnie i wygląda. No bo myślę sobie, że jeszcze na osiem lat do tyłu, to to nie było takie jak teraz, że po prostu dzwonimy i możemy się widzieć i rozmawiać na różnych komunikatorach. Więc tym bardziej myślę sobie, że to było cenne i miałaś taką, no ważną rolę w rodzinie. No bo jednak od samego początku jako mama – z jednej strony jako mama, a z drugiej strony też trochę można powiedzieć zmobilizowana tym, żeby te zdjęcia wysyłać, więc myślę sobie, że masz super historię swojej córki, no i podejrzewam, że później swojego syna – pięknie jakby zamkniętą w zdjęciach.

Sylwia: Moja córka ma tysiące zdjęć. Przez te 8 lat się nazbierało tak dużo tego. Ja od czasu do czasu siadam sobie, bo to była taka fascynacja przy pierwszym dziecku, że jak tylko kiwnęła paluszkiem, to ja leciałam i robiłam te zdjęcia. A teraz jak patrzę na te zdjęcia, to mówię: „Ale dlaczego zrobiłaś to zdjęcie i co Ty chciałaś pokazać?”. Ale co jakiś czas sortuję sobie te zdjęcia i zostawiam naprawdę te takie, które mają… coś pokazują, mają jakiś sens. I jest tego coraz mniej z roku na rok. Teraz już no jesteśmy na takim etapie, że ona od czasu do czasu już nie bardzo chce robić zdjęcia. Jak ma ochotę, to przychodzi do mnie i mówi: „Mama wiesz, dawno już nie robiłyśmy zdjęć. Pojechałybyśmy gdzieś, coś byśmy zrobiły”. Więc wtedy pakuję się szybko, póki dziecko ma ochotę…

Basia: Rzucam wszystko i jadę.

Sylwia: Tak, dosłownie. Rzucam wszystko, biorę kluczyki od samochodu i po prostu pakuję dziecko w samochód i jedziemy. A z moim synem jest troszeczkę odwrotnie. Bo jak był mały, to owszem, robiłam zdjęcia – w ogóle pierwszą moją sesję noworodkową zrobiłam mojemu synowi. I jak dzisiaj na te zdjęcia patrzę, to mówię: „Coś Ty zrobiła? Jak tyś te zdjęcia zrobiła?”. Ale o tyle, o ile jestem swoim krytykiem gdzieś… krytykiem swoich zdjęć, to staram się też głaskać się po ramieniu i mówić: „Okej, te zdjęcia są w porządku na ten czas, na to, jaką miałaś wiedzę wtedy, jakie umiejętności, to one są całkiem okej i nie jeden fotograf by powiedział, że dałaś radę”. 

Basia: Wspaniale. A zresztą też pamiętaj, że no, byłaś tam w podwójnej roli – mamy świeżo narodzonego dziecka i fotografki. To bardzo trudno jest wiesz, pogodzić razem, więc myślę sobie, że to jest niesamowicie ważne, żeby tak potrafić się poklepać po ramieniu, bo absolutnie zdecydowana większość kobiet tego nie potrafi. Wręcz po prostu jest w swoim największym krytykiem. Więc tu już ogromne brawa dla Ciebie, że jakby masz to w sobie, bo to jest bardzo, bardzo cenne. Ale kontynuuj, jak było… co było po tej sesji noworodkowej. Czy on jest chętny na zdjęcia, czy nie?

Sylwia: Nie. Niestety nie, chociaż ostatnio w zeszłym tygodniu… w zeszłym tygodniu robiłam właśnie zdjęcia córce w lawendzie, no i wzięłam samolot ze sobą. I on bardzo lubi samoloty, i powiedział: „Mama chodź, zrobimy zdjęcie”. I to była dosłownie chwila. Mam jedno zdjęcie.

Basia: Ale masz.

Sylwia: Takie, które naprawdę… takie, którym mogę się pochwalić i ono będzie w przyszłym tygodniu na Instagramie na pewno. Ale jedno… jedno. I zrobiłam jedno i on mówi: „No to już, masz” i poszedł.

Basia: Wiesz, ja myślę, że on jest takim… wiesz co, takim Twoim testerem. „No popatrz mamo, uczyłaś się, uczyłaś, nauczyłaś się, więc nie potrzebujesz robić piętnastu zdjęć, tylko wiesz, jedno dobrze wymierzysz, ustawisz pyk i jest”. Ale wiesz, jaka to jest ogromna wiara Twojego syna w Twojej możliwości. On wie, że jedno naciśnięcie spustu migawki sprawi, że mama zrobi to zdjęcie. I co – i zrobiłaś. Tak że no moja droga, tylko się cieszyć.

Sylwia: Tak, to była… to była bardzo szybka akcja.

Basia: Ale udana, to najważniejsze.

Sylwia: Udana. Udana.

Basia: Cudnie. Czyli tak naprawdę zaczęło się od dzieci – swoich dzieci i później, tak jak mówisz, pomalutku, pomalutku szłaś sobie w tym kierunku. I powiedz mi czy od samego początku – no tak, jak mówisz, to w sumie z tego to wynika, ale jeszcze dopytam – czy od samego początku wiedziałaś, że obiektem Twojego fotografowania będą właśnie dzieci, czy gdzieś tam próbowałaś różnych innych rodzajów fotografii? Jak to było?

Sylwia: Ja mam to szczęście, że mam dużą rodzinę i moje siostry są dużo ode mnie starsze, więc mają też dorosłe dzieci. Znaczy no duże dzieci. Teraz już dziewczyny są dorosłe, więc to one były takimi moimi też testerkami troszkę. W wieku nastu lat, jak się spotykałyśmy, to mówiłam: „Chodź, chodź, zrobimy jakieś zdjęcia, chodź, pójdziemy gdzieś tam na pole”. I tak próbowałam sobie tych sesji kobiecych troszkę na nich, ale nie bardzo mnie do tego ciągnęło. Gdzieś teraz bardziej idę w tym kierunku. Znaczy fotografia dziecięca, ale też jakaś rodzinna i kobieca też. Ale był też długi czas, gdzie mówiłam, że: „Dzieci? Dzieci nie”. Ja mam swoich dzieci dwoje w domu. 

Basia: I to mi starczy.

Sylwia: I mi wystarczy. I wolałam gdzieś iść w te sesje kobiece. Ale teraz powracam gdzieś do sesji dziecięcych, sesji rodzinnych, typowo rodzinnych. Bardzo fajne sesje. To to jest naprawdę… to jest taki klimat, że… ja robiłam w ogóle przedwczoraj sesję pięcioosobowej rodzinie. Najmłodsze dziecko miało jeden rok. I to była moja pierwsza tak duża sesja.

Basia: Cudownie.

Sylwia: To była rodzina turecka. I to był taki flow, że ja nie miałam ochoty wracać do domu. Oni mówią do mnie po półtorej godziny: „ Ale wie pani, no już Pani na pewno zmęczona jest, dzieci w domu czekają”. Ja: „Nie, nie. Wszystko w porządku. Zostańmy jeszcze. Tutaj zrobimy to, jeszcze tam jeszcze tata z synami, jeszcze mama z córką i tata z córką, i jeszcze, jeszcze…”. Tak, ale naprawdę pięknie było. Bardzo fajny klimat. I będę zmierzać do tego, żeby było tych sesji rodzinnych coraz więcej, na pewno. Będę się o to starać przede wszystkim.

Basia: Ale to wspaniale, bo wiesz, jak jest taki klimat na sesji, właśnie taki – Ty nie chcesz skończyć tej sesji, to znaczy, że jest Ci tam dobrze, to znaczy, że robisz to, co powinnaś robić. Wiesz, że o to właśnie chodzi, że gdyby to było coś, co robiłabyś na siłę albo wbrew sobie, no to chciałabyś stamtąd uciec, a jeżeli to jest właśnie tak, że chcesz tam być, Tobie jest dobrze, ludziom jest dobrze i na pewno będą z tego piękne zdjęcia, to znaczy, że to jest właśnie to miejsce i ten moment. A powiedz mi moja droga, bo jeżeli faktycznie było właśnie tak, że… cały czas krążyłaś wokół ludzi, tak, no bo jak mówisz, że tam kobiety, miałaś możliwość korzystania właśnie z modelek rodzinnych – to bardzo fajnie. To jest bardzo wspierające i daje nam taki komfort rozwoju – a czy pamiętasz może taki moment, czy nie wiem, takie wydarzenie, czy było takie coś, co jakby, jak teraz sobie pomyślisz, sprawiło, że jednak te dzieci czy może to nie wiem, wynikało z tego, że zdobyłaś wiedzę na ten temat, czy na przykład to, że wiedziałaś, jak to robić, czy po prostu już ogarnęłaś swoje dzieci na tyle, że już były troszkę większe, więc już miałaś do tego większy dystans? Jak Ty to widzisz? Czy po prostu tak naturalnie przyszło?

Sylwia: Ja kiedyś brałam udział w takim kursie doszkalającym w kierunku sesji dziecięcych. I to była szkoła i zrobiłam u nich dwa kursy. Przy czym drugiego już po prostu nie skończyłam, bo był dla mnie… ograniczał mnie. Gdzieś w pewnym sensie mnie ograniczał. Brakowało mi tej praktyki, tego praktycznego takiego….

Basia: Aspektu.

Sylwia: … aspektu, dokładnie. I ja tego nie skończyłam. I będąc tam chyba też pół roku na tych kursach, po prostu w pewnym momencie zwątpiłam. No powiedziałam: „No nie, Ty się chyba nie nadajesz”.

Basia: Okej.

Sylwia: „To nie jest chyba Twój kierunek”. Gdzieś to, jak te kursy były poprowadzone, to jak pokazywane w tym wszystkim były te dzieci, jakoś mnie to zniechęciło do tych sesji dziecięcych.

Basia: Okej. Czyli to jeszcze z tej strony, że po prostu gdzieś, ktoś zamiast Cię nauczyć, zachęcić, wręcz Cię zniechęcił, jakby sposobem. No to jest przykre. To jest przykre, bo idziemy po to, żeby nas ktoś zachęcił i pomógł nam się rozwinąć. O widzisz, i dlatego ja właśnie uwielbiam nagrywać podcasty z kursantami, bo ja się tutaj dowiaduję rzeczy, których się nie dowiaduję na kursach, jak jesteśmy w kontakcie. No dobrze, czyli… czyli widzisz, czyli tutaj też nam wychodzi taka zobacz sprawa, że wybór, gdzie idziemy się uczyć, jest niezwykle istotny. Bo to, co Ty teraz mówisz, to zobacz, to poszłaś po coś i nie dość, że tego nie dostałaś, to jeszcze jakby nastąpiło takie zniechęcenie i… no i zwątpienie czy to jest Twoje . To ja jestem tym bardziej pełna podziwu, że Ty się potem jeszcze raz… wiesz, jeszcze raz miałaś odwagę, wiesz podjąć rękawicę i przyszłaś do mnie do Akademii. Bo to… bo to nie jest takie oczywiste. Wiesz, bo czasem jak się zniechęcimy, to już mówimy: „Dobra, to nie jest dla mnie” i idziemy w innym kierunku. No, a co sprawiło właśnie, że jeszcze raz postanowiłaś, wiesz, podejść do tematu? I tu powiedz… no jak trafiłaś na mnie, to wiemy – na Instagramie. No ale jakby, co Cię skłoniło do decyzji właśnie, żeby jednak pomimo tego, że miałaś jakieś tam właśnie nieudane doświadczenia z kursami z przeszłości, że jednak postanowiłaś dołączyć do Akademii.

Sylwia: Wiesz co, no ja mam tę córkę, która zdjęcia lubiła. Ona jest nauczona od małego i każdy mi mówi: „No Inez, to jest modelka”. Ona jest modelką. Ona wie, jak się ustawić wie, jak się uśmiechnąć, kiedy nie trzeba się uśmiechać. I ona mówi: „Dzisiaj biorę tę sukienkę, ale dzisiaj ta mi nie będzie pasować, to wezmę sobie inną i mamo, ten kapelusz albo nie ten kapelusz, te buty albo bez butów”. I ona po prostu wie. Ona jest tego nauczona. I ja widziałam z czasem, że robię progres. Robię progres, ale ten progres był dla mnie taki troszkę niewystarczający nawet na to, żeby te zdjęcia mieć w domu dla siebie, dla nas po prostu czy nawet dla rodziny. I brakowało mi tej wiedzy. Gdzieś nie miałam… nie miałam tej wiedzy i nie mogłam… jakoś czułam się, że po prostu stanęłam i przede mną jest taki mur i ja go nie mogę przeskoczyć. 

Basia: Rozumiem.

Sylwia: Ja sobie po prostu… nie mogłam pójść dalej. I ja potem, jak zobaczyłam to zdjęcie, o którym już na początku wspominałam, gdzieś później też zobaczyłam, że robisz te wyzwania. I ja tam dodałam na początku chyba jedno zdjęcie i Ty to zdjęcie skomentowałaś. Ja byłam w takim szoku: „Jak to, Basiolandia skomentowała mi zdjęcie?”. Wiesz, to było takie… bo nawet, jak byłam na tych wcześniejszych kursach i wstawiałam zdjęcia z hasztagiem czy o zaznaczałam ten kurs, tak, to nie było żadnej… zero reakcji po prostu, wiesz. I jak Ty mi napisać ten komentarz, to ja poleciałam z telefonem do mojego męża i mówię: „Zobacz, napisała mi komentarz”. A on mówi do mnie: „No i napisała. No i co?” I ja zaczęłam brać udział w tych wyzwaniach. I to mnie tak do przodu pchało. Później były te podcasty Twoje, które po prostu jak gdzieś tylko się zniechęciłam, jak gdzieś się potknęłam, jak gdzieś mi się tam noga wywijała i nie miałam ochoty, to podcast i po prostu… masz taką energię, że po prostu człowiekowi się chce.

Basia: Jest mi tak miło. O matko.

Sylwia: Że człowiekowi się chce po prostu. I sobie myślę: „No weź, bierz się. No zrób coś”. I ja na kursy te podstawowe czekałam rok i zbierałam na nie rok, bo ja nie pracuję. Zajmowałam się tylko dziećmi. Mamy swoją… mamy swój mały sklepik online i głównie tym się zajmowałam. Czyli byłam praktycznie cały czas w domu z tymi moimi dzieciakami. I tak, jak w zeszłym roku na jesieni był nabór do sesji, to ja pamiętam, że napisałam, że chciałabym tylko na Lightroom. I jak napisałeś, że no na Lightroom, to podstawy musisz najpierw zrobić. To ja tak myślałam: „Kurczę, ale podstawy?”. Ale przemyślałam sobie, mówię tak: „No spoko, ale jak mam gdzieś braki tych podstaw, to ja się tych braków nauczę i będzie mi łatwiej z Lightroomem pójść do przodu”. I tak było. Naprawdę tak było. Jak się zapisałam na te kursy, to ja się nikomu nie przyznałam. 

Basia: Nie?

Sylwia: Mój mąż… ogólnie mój mąż, jest typem, który… on potrafi się nauczyć wszystkiego z YouTube. On wejdzie na YouTube i będzie siedział godzinami, szperał, uczył się i po prostu… i on się nauczy. I on sobie tę wiedzę jakoś przystosuje. A ja nie, ja nie potrafię. I on był tego zdania, że: „A weź tam na YouTube poszukaj sobie, jak się obrabia zdjęcia, jak się robi, jak się ustawia modeli i tak dalej, a później to już będzie, już pójdzie”, nie. Ale to bardziej wynika chyba z tego, jak oni są wychowani po prostu.

Basia: Mentalnością.

Sylwia: Wszystko idzie się… Mentalność jest taka prosta. Zapisałam się na te kursy i na początku nie przyznałam się nikomu. Po pewnym czasie mój syn siadł nam na laptopa i go złamał. Otworzył go i po prostu siadł na monitor i ten monitor się złamał, i to było przed rozpoczęciem kursu Lightroom. I musiałam się przyznać. I mówię: „Słuchaj, ja potrzebuję albo komputera, albo laptopa i to szybciutko, bo ja robię kurs Lightroom i nie skończę tego, jak nie będę miała”. I mówi do mnie: „No dobra, pokaż te zdjęcia, pokaż ten kurs, jak to wygląda” i po prostu za tydzień miałam nowy komputer.

Basia: No proszę, wspaniale. Ale to jest niezwykła historia.

Sylwia: A teraz mówi do mnie po prostu: „Idź, ucz się”. Jak mieliśmy teraz AMF, to brał dzieci jak… o ile był w domu, bo teraz pracuje za granicą – jeszcze dalej za granicą.

Basia: Jeszcze dalej. Z tej zagranicy jeszcze dalej za granicą.

Sylwia: Jeszcze z tej zagranicy jeszcze dalej za granicą. To jak przyjeżdżał na weekendy, to brał dzieci ze sobą na dwór i mów: „Siedź, ucz się. Rób, co masz robić i po prostu działaj”.

Basia: Ale wspaniale.

Sylwia: Wspiera mnie po prostu w każdym… w każdym aspekcie. Jak zrobię jakieś zdjęcie, to on jest pierwszą osobą, której wysyłam. On był moim dużym krytykiem, jak robiliśmy zdjęcia do… do naszego sklepu. I zawsze mówił: „No wiesz, mogłabyś tak albo tak, albo tak”. On jest perfekcjonistą. I teraz, jak wysyłam mu zdjęcia dzieci albo po jakiejś sesji, na którą mam zgodę na…

Basia: Pokazanie.

Sylwia: … na pokazanie, to wysyłam mu zdjęcia i mówi: „Ej, no super. Dajesz. Mówi dajesz. Super te zdjęcia są”. Tak, że rosnę. Rosnę i urosłam i ja. On chyba uwierzył bardziej w moje… w moje umiejętności, a ja po prostu dzięki temu też bardziej uwierzyłam w siebie, bo jak ktoś Cię wspiera, jak jest ktoś koło Ciebie, kto Ci pomoże, ogarnie te dzieci nawet na te dwie godziny w weekend, to jest naprawdę super, bo mogę się skoncentrować.

Basia: Ale zobacz… ale przepraszam, że Ci przerwę, ale jakby nie chciałabym, żeby jedna ważna rzecz nam umknęła. Zobacz, że wszystko jakby zaczęło się od tego, że Ty to zrobiłaś sama dla siebie. Zobacz, i to jeszcze nawet w tajemnicy. I myślę sobie, że przez to, że Ty miałaś odwagę to zrobić i pokazałaś, że to jest dla Ciebie ważne… i ja pamiętam Twoje  zaangażowanie na kursie, pamiętam też właśnie historię z tym laptopem i szybką… szybką, jakby… szybkie ogarnięcie tematu. No bo to też nie jest takie „hop-siup”, że w tydzień mamy nowy komputer. Ale myślę sobie właśnie, że przez to, że Ty pokazałaś, że to jest dla Ciebie ważne, że zaczęłaś… że przede wszystkim jakby zainwestowałaś w siebie i jak sama mówisz, odkładałaś na to rok, co też jest już podjęciem decyzji rok wcześniej i takim konsekwentnym działaniem, to jak dla mnie, to wtedy ta decyzja najważniejsza zapadła. I później, jak właśnie zaczęłaś robić ten kurs i on zobaczył, jakie to jest dla Ciebie ważne, to też wspaniałe jest to, że trochę już widząc efekty, nie, no bo on już widział, co się tam dzieje, nie, że to tak jednak może lepiej było zainwestować, niż tam się uczyć z YouTube latami, ale też to tak fajnie pokazuje, że w tym wszystkim najważniejsza jest nasza decyzja i ta odwaga. Bo mogłabyś to odkładać latami i jakby trzymać się tego: „No przecież jak mąż umie z YouTube, no to czemu ja nie umiem z YouTube”, tak. I się obwiniać albo mówić, że może kiedyś, może kiedyś. Ale tu wiesz, najważniejsza jest ta decyzja, którą Ty podjęłaś i ona potem… ja jakby nie wierzę w przypadki i wiem, że jakby wszystko się dzieje po coś, więc myślę sobie, że ta decyzja i to, że Ty pokazałeś, że to jest ważne, pociągnęło za sobą następstwo tego, że on zaczął w to wierzyć i Cię wspierać. Bo jak sama mówisz, to jest bardzo istotne. A kolejna jeszcze rzecz, jeżeli on jest takim perfekcjonistą, to wysyłanie mu zdjęć, to jest jeszcze podnoszenie sobie poprzeczki przez Ciebie wyżej, bo wiesz, że jak wyślesz zdjęcie do niego, to on Cię nie będzie tam klepał po ramieniu, tylko Ci powie. Tak, jak z tymi właśnie rzeczami do sklepu, tak, no bo przecież wie, tak. A tutaj skoro jest właśnie tak, że widzi… i myślę, że to też jest takie wzmacniające dla związku. No bo skoro… jakby nie chcę powiedzieć, że dajemy przyzwolenie komuś, bo jakby dla mnie każdy sam sobie daje przyzwolenie na to, co robi w życiu, ale takie wspieranie, to jest coś absolutnie niezwykłego. Szczególnie że jakby no w wielu kręgach uważa się, że no to wsparcie nie jest takie oczywiste i że jakby świat powinien być poukładany inaczej. Więc to jest jeszcze tym bardziej wspaniałe. Jeszcze o jedno dopytam, żeby doprecyzować, bo nie chcę, żeby mi umknęła myśl. Bo ja też pamiętam, właśnie jak Ty chciałaś na sam kurs z Lightrooma. I u mnie jest taka zasada w Akademii i ona nie jest przypadkowa, nie jest wymyślona, nie wiem przy piciu kawy, tylko jest przemyślana, że nie ma możliwości jakby udziału w samym kursie z Lightroom, bo jest jedna zasada, że najważniejszy jest plik wyjściowy. I żeby zrobić ten plik wyjściowy, no to trzeba po prostu dokładnie wiedzieć krok po kroku, jak to zrobić. I z perspektywy czasu, jak teraz sobie na to patrzysz… no bo tak naprawdę ja Ci odmówiłam. Wtedy powiedziałam Ci, że: „Nie, no samego Lightrooma, to no moja droga Pani, ale nie… no nie dołączysz Pani”. Czy z perspektywy czasu uważasz, że to było słuszne, wiedząc właśnie, co jest w tym pierwszym kursie, czyli „Fotografia dziecięca z odrobiną magii”… czy jakby jakbyś miała teraz komuś… przyszłaby do Ciebie na przykład taka Basia i powiedziałaby: “Wiesz co, słuchaj, ja tam już trochę umiem robić zdjęcia, aparat – no wiem, gdzie, co jest tak, umówmy się, to nie jest żadna sztuka i chcę iść tam właśnie do Basiolandii na kurs zLightrooma” no to, co Ty byśmy mi wtedy powiedziała? Czy powiedziałabyś mi: „Okej, no idź. Spoko, to wystarczy” czy jednak przekonywałabyś mnie, żeby iść tą ścieżką taką właśnie, że najpierw przejdź pierwszy, bo tam faktycznie są rzeczy nie tylko to, że się tam aparatu nauczysz, a dopiero potem drugi? Czy widzisz teraz zasadność mojej odmowy wtedy?

Sylwia: Tak, oczywiście. Ja bym powiedziała: „Zacznij od początku po prostu. Zacznij od kursu pierwszego, bo to jest wszystko tak poukładane”. Ogólnie zacząć od lat Lightrooma to tak, jakby się zaczęło od końca tak naprawdę, bo ten kurs podstaw dał mi naprawdę wiele. To poukładanie tych plików, bo tutaj nie chodzi o samo ogarnięcie tego aparatu, bo ktoś, kto robi zdjęcia, no już jakieś tam pojęcie ma, tak. Bardzo możliwe, że jakiejś tam funkcji nie potrafi czy nie rozumie, ale ogarnięcie tych plików, te porządki. Ja nie wiem czy Ty zauważyłaś, ale jak były zadania, to ja ciągle powtarzałam porządek, porządek i jeszcze raz porządek, bo tutaj o to chodzi, żeby ten porządek po prostu był. Ten kurs dał mi naprawdę bardzo wiele i gdybym miała jeszcze raz napisać do Ciebie czy mogę pójść tylko na Lightrooma, to po prostu wolałabym nie pisać chyba. Nie. Po prostu poczekałabym jeszcze kolejny rok i dozbierała do kompletnego kursu tak, żeby pójść.

Basia: Żeby krok po kroku, prawda, wiedzieć, jak to wszystko się odbywa i jak to wszystko sobie poprowadzić, bo wtedy jest jakby całość. Bo no to zdjęcie finalne, ten plik wyjściowy, który jakby naszym zadaniem jest to, żeby zrobić go jak najlepszego, no to sama już wiesz, że to jest mnóstwo składowych. A powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Czy po tym kursie, po dwóch kursach, no bo jakby one szły w ciągu w Akademii, czy wróciła Ci chęć do robienia zdjęć dzieciom i rodzinom?

Sylwia: Tak. Ja już w trakcie kursu gdzieś tam szukałam… szukałam rodzin i szukałam dzieciaków. Zrobiłam sesję noworodkową. Moja przyjaciółka bardzo chciała, żebym zrobiła tę sesję. I ja byłam taka naprawdę bardzo sceptyczna. Mówię: „No nie. Nie, nie dam rady. Po prostu nie dam rady”. No ale co nie dam rady? No dam radę. Jak nie dam rady, to zadzwonimy po jakąś fotografkę i po prostu da radę, nie, która da radę. 

Basia: Jasne.

Sylwia: Ale spróbować… muszę spróbować. Ja w zeszłym roku miałam taką sytuację z moimi koleżankami, z którymi uczyłam się arabskiego i moje… nasze dzieci, też razem na arabski chodzą – one gdzieś zobaczyły moje story na Instagramie i jedna właśnie podczas lekcji mówi do mnie: „Hej, ja widziałam Cię na Instagramie. Jakie Ty robisz zdjęcia. Dlaczego Ty nie pracujesz? Dlaczego nie zrobisz sobie własnego biznes? Ja będę twoją pierwszą klientką”.

Basia: O, jakie fajne, wspierające.

Sylwia: Ja mówię… ja mówię: „No nie, nie dam rady. Ja absolutnie”. I przyjechałam do domu i mówię: „Wiesz co, dziewczyny z mojego kursu chcą, żebym zrobiła im zdjęcia i to na polu, i to o zachodzie słońca”. I ja miałam na tej sesji… one były we dwie, bo one chciały…one chciały być we dwie w jednym czasie i każda ma po dwoje dzieci. 

Basia: Okej.

Sylwia: I jeszcze moja Inez była ze mną, bo ona powiedziała, że ona też musi, bo tam będą jej koleżanki i koledzy, więc ona też musi ze mną pojechać. I myśmy na tym polu spędziły od godziny wpół do dziewiątej wieczorem, do godziny jedenastej byłyśmy. I jedno z tych zdjęć jest też na Instagramie. I tak, obie mi zapłaciły za te kilka zdjęć, które zrobiłam i były naprawdę bardzo zadowolone. I to mi dała takiego jeszcze naprawdę porządnego kopa. Chociaż nie powiem, że później nie myślałam sobie, nie przychodziły takie myśli, że: „Kurczę, no, ale jak to, ludzie mi chcą płacić za zdjęcia?”.

Basia: Prawdziwymi pieniędzmi?

Sylwia: Takie trochę niedowierzanie.

Basia: Takimi pieniędzmi?

Sylwia: Tak. Trochę takie niedowierzanie, trochę takie wiesz, takie… ciężko to powiedzieć, ale taki brak wiary w siebie, w swoje umiejętności. I ja na tych kursach nie wiem czy pamiętasz, ja bardzo rzadko się pokazywałam. Bardzo rzadko się pokazywałam, bardzo rzadko też pisałam o sobie ogólnie. Gdzieś, żebym się wychylała z jakąś nad wiedzą albo z jakimiś tam wielkimi radami, to nie. Po prostu sobie wolałam przemilczeć. A teraz po prostu idę: „No co, nie? Ja nie dam rady? Ja?”. Ja pamiętam, jak napisałaś, jak dostałam Twoje go maila z zaproszeniem do podcastu, to ja czytałam tego maila dwa razy i mówię: „Hę? Ja? Ale czy ja się nadaję?”. I ja Cię napisałam: „Ale ja się nadaję?”. 

Basia. Tak. Tak.

Sylwia: I ja rozmawiałam z naszą Ewą z kursu kochaną i ona… i ja jej napisałam, że Sylwia… ta Sylwia, która była przed kursem, to by usiadła w koncie i powiedziała, że: „No nie, nie dam rady”. Ja bym się rozpłakała i powiedziała, nie umiem, nie dam rady. I napisałam, że wiesz, co ta Sylwia dzisiejsza to bierze to wyzwanie i biorę to po prostu na klatę.

Basia: Cudnie. W ogóle nawet nie wiesz, jaki to jest miód na moje serce, bo dla mnie to jest też ogromna przyjemność, jak przychodzi człowiek – człowiek, którego nie znam, bo trafiacie do Akademii jako po prostu osoby gdzieś tam z wszechświata, których nie znam. I przez to właśnie, że ja sobie to tak poukładałam, że te grupy są małe, że te grupy są kameralne, ja jestem w stanie jakby każdą osobę – nie mówię, że poznać, bo jakby to byłoby za duże słowo w trakcie kursu w ciągu sześciu tygodni, no to powiedzmy, że te osoby, które właśnie bardziej lubią się wychylać, są bardziej aktywne, a reszta, które po prostu robi sobie pracę, rzetelnie sobie robi pracę. Ale jak na przykład ktoś jest w klubie, a Ty potem po kursie wstąpiłaś do Klubu Akademii Medycznej Fotografii, czyli do takiego sześciomiesięcznego programu budowania i rozwoju fotobiznesu, no to jakby wtedy w jeszcze bardziej kameralnym gronie właśnie ja jestem w stanie po pierwsze to obserwować Wasz progres taki fotograficzny, bo jakby on jest widoczny i wspaniale się go obserwuje, ale dla mnie największą przyjemnością jest obserwowanie takiego właśnie rozwoju człowieka. Takiego właśnie otwierania się. Bo ja też to mogę wprost powiedzieć, że Sylwia – przynajmniej moje jest takie odczucie, zresztą Ty to i napisałaś w mailu, i teraz też powiedziałaś – że Sylwia jakieś pół roku temu czy rok temu powiedziałaby, że absolutnie nie, a Sylwia teraz to są dwie różne osoby. I to się cudownie obserwuje. To jest właśnie to, o czym ja mówię, że pod przykrywką fotografii w Akademii się dzieje dużo więcej. I to jest miód na moje serce, kiedy wiem, że to się faktycznie dzieje, że to jest właśnie takie… takie pokazane w żywym człowieku. No bo to jest przykład z każdej z Was. Jak nawet pamiętasz, ostatnio miałyśmy ostatnie spotkanie klubowe, które kończyło jakby naszą sześciomiesięczną przygodę – przygodę to złe słowo, ale dla mnie słowo przygoda jest właśnie takim dobrym słowem. Takim… takim nacechowanym czymś takim, że przygoda to jest odkrywanie czegoś dobrego. To, jak słuchałam właśnie… właśnie słuchałam historii Waszych klubowych, jak dużo to wnosi i wiesz, myślę sobie, że to wszystko jest… to jest wszystko kwestia tej pierwszej decyzji. Tej, która zapada w sercu, że chcę iść w tym kierunku. I ja jestem w tym wszystkim takim… ja lubię to nazywać, że jestem takim wiatrem. Ja wam pokazuję, jak zbudować statek, budujemy żagiel, ja tylko tak trochę dmucham w te żagle tak, ale Wy tak naprawdę płyniecie tymi swoimi najpierw, malutkimi łódeczkami takimi wiesz, takimi malutkimi tratewkami, a potem to jest coraz większa łódź i taki po prostu… już wypływacie takim katamaranem. I to jest tak niesamowite. To się tak niesamowicie obserwuje i z taką… z taką dziką przyjemnością. I jak Ty to jeszcze teraz mówisz… i to jest właśnie takie… Bo przyjście do podcastu to też jest odwaga, bo jednak to jest coś takiego, że przychodzisz, opowiadasz swoją historię, dzielisz się swoją historią. Jeszcze jak wspomniałaś wcześniej, że ten podcast był wielokrotnie dla Ciebie takim… taką trochę kotwicą, takim miejscem, w którym tak naprawdę trochę nabierałaś siły, trochę był takim… tym takim wiatrem, prawda, który w ten żagiel sobie dmuchał, to to jest absolutnie niesamowite. Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę. Ja czasem sobie myślę, że może ja się nawet bardziej cieszę niż konkretna osoba, ale myślę, że ta radość jest taka współmierna po dwóch stronach. I też niezwykłe jest to, że tę odwagę, którą wiesz, nabrałaś gdzieś tam właśnie wcześniej, podejmując tę decyzję, to konsekwentnie wiesz, kursy były, a potem konsekwentnie poszłaś dalej. I powiedz mi moja droga tak, no bo jakby już jak pojawił się w tej rozmowie Twój mąż, to jak postanowiłaś iść dalej, czyli skończyłaś sześć tygodni kursu, czyli trzy tygodnie kursu „Fotografii dziecięcej z odrobiną magii”, a potem trzy tygodnie kursu „Obróbka w Lightroom z drobną magii”, to co się wtedy zadziało takiego, że postanowiłaś iść dalej, czyli że postanowiłaś dołączyć do klubu, czyli rozwijać i budować ten swój fotobiznes? Były te sygnały od koleżanek, ale czy na przykład też te kursy dały Ci takie poczucie w środku, że mogłabyś to robić?

Sylwia: Ja po tych sześciu tygodniach – bardzo intensywnych tygodniach, bo siedziałam po nocy i się uczyłam, bo na początku to było w tajemnicy, tak, więc kiedyś musiałam się uczyć. W ciągu dnia dzieciaki i rodzina, i dom, i po prostu sklep, a w nocy jak wszyscy spali, to ja siadałam i na tablecie po prostu albo na laptopie robiłam kursy. Gdzieś te zdjęcia praktyczne do zadań robiłam, jak domowników nie było w domu, albo gdzieś Inez brałam i po prostu: „Chodź, chodź, chodź, szybciutko zrobić jedno zdjęcie, dwa zdjęcia, trzy zdjęcia. Szybciutko, tutaj się ustaw tak, tutaj zrób tak” i później to zgrywałam po nocy i po prostu wysyłałam.

Basia: A powiedz mi Sylwia, co skłoniło Cię, żeby jakby dalej iść tą drogą. No bo zobacz, wiemy, że miałaś sygnały od koleżanek, że super zdjęcia. To było niesamowicie wspierające. Zrobiłaś dwa kursy, czyli ten „Fotografia dziecięca z odrobiną magii” i „Obróbka w Lightroom z drobną magii” i powiedz mi czy te kursy były dla Ciebie, jakby taką bazą do tego, że pomyślałaś sobie, że: „Okej, chciałabym iść w tym kierunku i rozwijać swój fotobiznes” i stąd jakby decyzja właśnie o dalszym kroku, czyli Klubie Akademii?

Sylwia: Wiesz, ja, gdy kupowałem te kursy… gdy je kupiłam, to nie miałam tej takiej pewności siebie, tej wiary w siebie, że ja te kursy w ogóle skończę. I jak je skończyłam, to pomyślałam sobie: „A dlaczego nie pójdziesz dalej? Dlaczego?”. Ja już widziałam po tych sześciu tygodniach swój progres. Po tych sześciu tygodniach widział mój mąż progres, widzieli dosłownie wszyscy obok mnie ten progres, tak. I po prostu coś w środku mi mówiło: „No weź, weź się i weź, idź dalej. Weź się za siebie. I po prostu udowodnij sobie i wszystkim dookoła, że po prostu jesteś w stanie to zrobić i że jesteś w stanie zarabiać na siebie, że jesteś w stanie się tego nauczyć, i że jesteś w stanie wyjść do ludzi”. Bo mi ciężko było wyjść do ludzi, bo jestem Polką, ale jestem też muzułmanką. I bardzo często spotykałam się z komentarzami ze strony naszych rodaków, pomimo tego, że mieszkam za granicą, że mam zdjąć tę ścierkę albo oddać paszport polski i w ogóle zrzec się obywatelstwa. 

Basia: Ojej.

Sylwia: I to jest takie ciągnące w dół. Może nie tyle ciągnące w dół mnie, jako muzułmankę, tylko mnie jako Polkę. Bo co komu do tego, jak ja żyję i co ja mam na głowie. No jak ktoś sobie założy kapelusz, to ja mu nie mówię: „Hej, ściągnij ten kapelusz, bo on mi się nie podoba”. To jest część mojej wiary, to jest część mnie. I na pewno nie zrobię tego dla jakiegoś człowieka, tak. A pójście dalej w kursy biznesowe u Ciebie, to było takie: „Pokaż światu, że umiesz, że muzułmanka też może, że kobieta w świecie muzułmańskim potrafi i może, i że nikt jej nie zatrzyma”.

Basia: Wspaniale.

Sylwia: Tak. Taka puenta.

Basia: Wspaniale, bo tak, jak nawet rozmawiałyśmy chwilkę przed nagraniem – wiele osób żyje właśnie w takich stereotypach, że kobiety nie powinny pracować, że w ogóle nie mogą pracować. I ja myślę, że… no myślę, że wiele kobiet, ale jakby tutaj mam Ciebie na linii, no to Ty obalasz ten mit, ponieważ Ty masz już swój biznes, pracujesz i przede wszystkim wiesz, ten krok taki, że mogę, że chcę, że to jest dla mnie, to to jest niesamowite, bo ta decyzja… widzisz cały czas to jest o tej decyzji takiej w środku, takiej, że to jest moje i chcę to robić. I opowiedz, co się zadziało w ciągu tych sześciu miesięcy, no bo to sześć miesięcy – długi czas też niezmiernie intensywny, ale jak to było widziane po Twoje j stronie? Co Ci to dało – to sześć miesięcy?

Sylwia: Też sześć miesięcy to był taki pęd koni dosłownie. Ja to nazywam pędem koni, bo to… to się wydaje, to jest pół roku, to jest taka masa czasu, a te sześć miesięcy, to było naprawdę… to był mig – mig czasu. I ja pamiętam, jak zaczynałyśmy w styczniu, i ja zobaczyłam podsumowanie roku. W ogóle zmierzenie się z tym podsumowaniem roku, tak, to było naprawdę dla mnie… dla mnie kobiety, która miała naprawdę bardzo małą wiarę w siebie, w swoje umiejętności i gdzieś tam… gdzieś tam taka byłam wycofana troszkę, to było ciężkie. Ja siadłam przed komputerem i podsumowanie mojego życia prywatnego i tego… tego może jeszcze niezaczętego biznesu, bo gdzieś tam koleżankom te zdjęcia robiłam, one mi tam płaciły, ale to było takie: „A, no to sobie odłożę na jakąś tam… na czarną godzinę czy gdzieś tam sobie to odłożę i niech sobie to leży”, ale to nie były zarobki. I ja, jak zobaczyłam po prostu, że… ja mam tendencję do kupowania ładnych rzeczy i propsy do zdjęć i do sesji dziecięcych, to jest po prostu moja zguba.

Basia: Bardzo kosztowna zguba.

Sylwia: To jest moja zguba. Bardzo kosztowna zguba. Mój mąż jak widzi rachunki, to mówi, no i co znowu kupiłaś z Polski? Z Polski nic innego nie zamawiam, tylko po prostu propsy do zdjęć. Jakościowo są dużo lepsze niż tutaj i cenowo mimo wszystko jeszcze tańsze, ale zmierzenie się z tym, ile wydaję, a ile mam przychodów, a ile mam odchodów po prostu…

Basia: Ile wychodzi pieniędzy.

Sylwia: Ile wychodzi mi pieniędzy, było ciężkie. Jak sobie to uświadomiłam, to powiedziałam: „No nie, dopóki nie uzbierasz pewnej sumy, nie kupujesz nic. I dopóki nie wyjdziesz w Excelu na plus, to nie kupisz nic”. I tak, i ostatnio dwa miesiące temu, udało mi się wyjść na plus w Excelu.

Basia: Brawo, brawo, brawo. 

Sylwia: I za ten pierwszy plus kupiłam sobie stolik i ławkę do sesji dziecięcych szkolnych. Ale to jest… to była dobra inwestycja, bo już mam kilka sesji umówionych na wrzesień, kilka rezerwacji także…

Basia: Wspaniale. I widzisz… sama widzisz… bo jakby ja chcę wprost powiedzieć, że w Klubie Akademii nie ma głaskania, tylko tam jest kawał pracy, ciężkiej pracy i to takiej do spodu, jak ja to mówię. Czyli no musimy się rozprawić z sobą i musimy się rozprawić z finansami. Musimy się rozprawić z tym wszystkim, co jest dla nas ważne. Ja przez całą tą wspólną… wspólny kawałek drogi powtarzam, że firma się wtedy spina, kiedy Excel świeci się na zielono. No i tutaj jakby cyferek nie oszukamy, a ja w Akademii cały czas tłumaczę, że my nie chcemy budować biznesu na chwilkę albo biznesu na waciki, tylko stabilną firmę. Żeby to zrobić, to są pewne etapy, których nie ominiemy. A prawda jest też taka, że jak budujemy swój biznes, a my budujemy na sobie, czyli na swojej marce osobistej, to to ja muszę być silna, żeby moja firma była silna. I to… i nie da się jakąś drogą okrężną. I właśnie celowo zaczynamy od podsumowania i od planowania. I już właśnie, jak mówisz Sylwia, no to to już zrobiło Ci taki szok, a to, co było później, pomogło Ci poukładać całą resztę.

Sylwia: A później było planowanie, planowanie i planowanie, i porządki, i planowanie. Ja ciągle powtarzam, że u Basi to są porządki i plany i te porządki znowu. I to było takie fajne, bo ja sobie to wszystko pomalutku układałam. To jakoś tak… na początku to był dla mnie taki chaos, wszystko na raz. Tu musisz to zrobić, tamto, tamto, tamto i jako mama dwójki dzieci, i teraz od stycznia też praktycznie mój mąż pracuje za granicą, więc ciągle w delegacjach, więc ja mam to wszystko sama na głowie. Więc robiłam kursy, w międzyczasie miałam jeszcze egzaminy z języka niemieckiego, do których przygotowywałam się sama. Normalni ludzie chodzą na kursy. Ja w życiu kursu niemieckiego nie robiłam więc gramatykę i wszystko musiałam sobie ogarnąć sam. Sklep online na głowie, dwójka dzieci i jakieś ich zajęcia pozalekcyjne, poza przedszkolne i tak dalej, i kursy. Dużo tego było, ale ja sobie to wszystko pomalutku układałam dzięki kursom.

Basia: Czyli planowanie i porządki są ważne przy czymś takim.

Sylwia: Dokładnie. Dokładnie, to jest bardzo ważne. To jest najważniejsze poza umiejętnościami oczywiście i praktyką, bo nici z teorii jak człowiek nie praktykuje tej teorii. Ale to układanie sobie pomalutku tego wszystkiego, to planowanie, te kalendarze, terminy to, jak sesja ma wyglądać, jak ją pomału rozplanować, jak ją… w ogóle, co trzeba, na co zwracać uwagę i tak dalej, te wszystkie takie cenne wskazówki, to pokazało mi, że serio da się. Trzeba naprawdę chcieć. A jeśli się naprawdę chce, to i czas się znajdzie.

Basia: Absolutnie tak. Ja się rozpływam. No proszę pani, no co ja mogę powiedzieć, ja się rozpływam. To jest takie świadome podejście, wiesz do życia, świadome podejście do budowania biznesu. I jeszcze właśnie w takiej konfiguracji jak sama mówisz, że miałaś, wiesz… i to się zbiegło z czasem, bo od stycznia zaczynałyśmy klub i od stycznia Ty miałaś tak, jak mówisz męża w delegacjach, więc miałaś dzieci na swojej głowie, więc jest to niezwykłe. No i powiedz mi, co się przez te sześć miesięcy zmieniło. Bo jakby nie będziemy omawiać całego programu Klubu. Osoby, które skończą kurs, będą się mogły zapoznać z programem Klubu i będą mogły dołączyć, mam nadzieję, że w przyszłym roku, na początku jak się wszystko dobrze poukłada. Ale gdybyś… gdybyś miała tak sobie zebrać, Sylwia i powiedzieć co kurs i Klub, czyli ładnych kilka miesięcy, które spędziłyśmy razem, co to poza tą pewnością siebie, która absolutnie już tutaj wybrzmiała, jest myślę, że najcenniejszą z tych wszystkich, jakby rzeczy, które zabierasz dla siebie, ale co to wszystko jeszcze dla Ciebie zmieniło? Ty czujesz się taka pewniejsza w tym swoim biznesie? Wiesz, jak go sobie poukładać, jak go prowadzić?

Sylwia: Tak. Ja przede wszystkim wiem, jak podejść do klienta, co jest bardzo, bardzo ważne. Wiem, jak z nim rozmawiać, wiem, na co mogę sobie pozwolić, a na co nie mogę sobie pozwolić albo na co klientowi nie pozwalać. Ja kiedyś jak robiłam zdjęcia nawet koleżankom, to często się po prostu tak zdaje… tak się zdarza, że koleżanki są tak przyzwyczajone do tego, że Ty im robisz te zdjęcia, że nawet jak się spóźnią pół godziny na umówiony termin z tobą, to po prostu traktują to: „A, Ty i tak nic nie masz do roboty, więc sobie przyjdę, kiedy będę chciała”, tak. I ja miałam wcześniej takie sytuacje i ja to akceptowałam. W tej chwili po prostu idę do domu. Czekam 15 minut, jeżeli koleżanka nie przyjdzie, to mówię… to wysyłam wiadomość, po prostu termin przepadł. Ja nie mam czasu więcej, ja mam… ja mam dużo innych rzeczy do roboty po prostu i nie pozwalam sobie wejść na głowę.

Basia: Czyli przede wszystkim stawianie tych granic takich, prawda.

Sylwia: Tak, stawienie granic, asertywność przede wszystkim. I ta pewność, że ja jestem przygotowana też na tę sesję, bo kiedyś to po prostu szłam na “hura-bura”, jak to się mówi.

Basia: Co będzie, to będzie. 

Sylwia. Tak. Będzie, to będzie. Narobię pięćset zdjęć i po prostu coś tam się wybierze. A teraz po prostu idę i robię to, co uważam będzie najlepsze. I jak na sesji przedwczoraj po raz pierwszy miałam mężczyzna i to mężczyznę wychowanego w Turcji, i oni mają też taką bardzo silną mentalność. Są bardzo kulturalni i bardzo sympatyczni, ale trzymają kobietę na dystans. I jak ja go zobaczyłam, to ja mówię: „O kurczę…”. 

Basia: Przestraszyłaś się czy co?

Sylwia: Ale w środku… znaczy nie, nie przestraszyłam się, tylko kawał chłopa. Mówię: „Jak ja sobie z nim dam radę?”. 

Basia: Okej. 

Sylwia: I to człowiek, który… wiesz, człowiek, który trzyma Cię na dystans, to od razu też ta twoja postawa jest całkiem inna, tak. Od razu wchodzisz na taką rezerwę jakby. I ja, jak go zobaczyłam i on mówi do mnie: „A to tam Pani zrobi córeczce kilka zdjęć i ja sobie później przyjdę”. Mówię: „Proszę Pana, ja Pana tutaj zapraszam teraz na kocyk z żoną, póki dzieci nie płaczą i mają ochotę robić zdjęcia, bo później, jak… jak później Pan przyjdzie, to może być tak, że ta mała będzie zmęczona i ona nie będzie chciała robić zdjęć”.

Basia: Brawo. Brawo Sylwia. O matko, jaka dumna jestem.

Sylwia: I on zdjął swoje buty, usiadł na ten kocyk i razem z tą żoną, i razem z tymi dziećmi zrobiłam im kilka zdjęć, po czym wstał i mówi do mnie: „Wie Pani co, to ja jeszcze dwa zdjęcia z synami poproszę. To ja sobie tutaj będę szedł, a Pani nam zrobi zdjęcia, dobrze?”. Mówię: „Tak, bardzo proszę. Zaprasza”. I jeszcze później ich namówiłam na zdjęcia… namówiłam go na zdjęcia z żoną bez dzieciaków. Mówię: „To ja tutaj zerknę na dzieciaki jednym okiem, a drugim zrobię wam zdjęcia. Idźcie sobie, siądźcie tam na ławeczkę i ja wam zrobię te zdjęcia”. I oni naprawdę byli zadowoleni. I jak on mi płacił za tą sesję, to mówi do mnie: „Dopłacić?”. Ja mówię: „Proszę pana, u mnie nie ma żadnych ukrytych kosztów. Nic pan nie musi dopłacać. Na tyle, na ile umawialiśmy się, tyle proszę mi zapłacić”. I on był taki: „Aha, no to super”.

Basia: Cudnie.

Sylwia: A w ogóle jak się zaczęło… jak on do mnie zadzwonił po raz pierwszy, to on widział moją ofertę na Dzień Matki. Ja miałam taką mini sesję na Dzień Matki – ofertę zrobiłam. I ona była za pięćdziesiąt euro pięć zdjęć – tak mniej więcej. I on mówi do mnie: „Bo ja chciałem z żoną i z trójką dzieci. Najmłodsze ma roczek, a później jest syn pięć i siedem lat… synowie pięć i siedem lat. I wie pani, pięćdziesiąt zdjęć w ciągu pół godziny, pięć sobie wybiorę”. Mówię: „Panie, ja nie robot”. Mówię stop… od razu przez telefon mówię stop, ja nie jestem robotem. Co będzie, jak małe dziecko się rozpłacze? Co będzie, jak mała będzie głodna albo będzie śpiąca, albo któreś dziecko będzie chciało iść do łazienki a łazienka trzy kilometry km dalej, tak. Ja nie będę stała i czekała, bo to jest mój czas. Mój czas jest dla mnie cenny.

Basia: Wspaniale.

Sylwia: I ja powiedziałam: „Albo wyślę panu ofertę i… po prostu ja wyślę panu ofertę i pan sobie ją przejrzy. Jeżeli jest pan zainteresowany, to zapraszam do kontaktu, a jeżeli nie, no to po prostu jest okej”. No i ja wysłałam jeszcze tego samego dnia… wieczorem usiadłam, zrobiłam tę ofertę, wysłałam mu tę ofertę i on przez kilka dni się nie odzywał, więc ja już całkiem o tej sprawie zapomniałam, aż w zeszłym tygodniu napisał: „Biorę tę ofertę”.

Basia: Musiał to przemyśleć.

Sylwia. Tak. Po prostu musiał to przemyśleć. I okej. No i ja mu tam znowu litanię swoją napisałam, że jak… jak przebiega sesja i na co proszę zwrócić uwagę, i jakie ubrania i tak dalej. Cały przebieg sesji, wszystko mu napisałam no i znowu cisza. Ja po prostu znowu zwątpiłam i odezwał się do mnie w weekend i mówi, że: „W środę mam czas od 17: 00 do 19:00”. Napisałam: „Okej, w środę”. Wysłałam mu umowę do podpisania i za pięć minut mi ją odesłał podpisaną. I tak, w środę punktualnie o 17:00 był razem ze swoją rodziną, więc…

Basia: Wow. Ale powiedz mi – bo ja nie wiem, dlatego dopytuję – jakby w kulturze tureckiej jest tak, że mężczyźni takie rzeczy ogarniają? Bo zwykle wiesz, kobiety kontaktują się w sprawie sesji, a tutaj jakby, no mówisz o kontakcie z mężczyzną, który jest no notabene, można by było powiedzieć delikatnie taki oszczędny w tych swoich kontaktach. Czy to jest w ich kulturze tak, czy to po prostu myślisz, że taki przypadek?

Sylwia: Myślę, że to nie jest przypadek, bo mojemu mężowi to było ciężko przyswoić sobie żonę, która jest bardzo gadatliwa i zawsze odpowie, i zawsze pierwsza wyskoczy. Dwanaście lat jesteśmy po ślubie i na początku to było mu tak ciężko, bo jednak mężczyźni tam wszystko załatwiają. I on mi na początku ciągle powtarzał, że: „Ale Ty masz męża od tego, żeby on o Ciebie dbał i on tobie… i on Tobie załatwiał sprawy” i tak dalej. I na początku jeszcze jak nie mieliśmy dzieci, to ja to… ja byłam tym zafascynowana. Mężczyzna tak dba o mnie i w ogóle, i to było takie fajne, ale później, kiedy przychodzą te… przychodzą dzieci i jest masę spraw do załatwienia, oni po prostu nie są w stanie tego wszystkiego ogarnąć, bo jeszcze na początku on studiował, ja sobie tam gdzieś dorabiałam, gdzieś tam sobie pracowałam, on też tam pracował i to było takie wszystko proste. A później, jak przyszły dzieci, to było po prostu bieganie. I on skończył studia, poszedł do pracy, więc nie miał już tego czasu, więc przyzwyczaił się… z czasem po prostu nauczył się tego, że kobieta musi… może na tyle ja znam to z Maroko, że po prostu mężczyzna załatwia te sprawy i kobieta jest zazwyczaj w domu. To się pomalutku zmienia. To idzie gdzieś do przodu, ale kobieta jest zazwyczaj w domu i mężczyzna jest od tego, żeby wyszedł, zarobił pieniądze i po prostu zadbał o tę rodzinę. A tutaj w Europie to nie przejdzie, myślę. Tutaj u nas to nie przejdzie. Tym bardziej będąc jeszcze poza granicami kraju, nie u siebie w kraju, bo podejrzewam, że gdybym była w Polsce, to też inaczej by to wyglądało, a my jesteśmy… obydwoje, jesteśmy obcokrajowcami tutaj w Niemczech. I to też całkiem inaczej wtedy wygląda.

Basia: Mhm. Ale myślę sobie też, że to dla Ciebie jest też takie, no z jednej strony wyzwanie, no bo jednak kontakt – nawet jak teraz opowiadałaś o tej sytuacji z tym z tym mężczyzną, no to to jest takie właśnie… jeżeli Ty nie wyznaczyłabyś granic, bo to jest bardzo ważne, że ja tu nie jestem robotem i po prostu nie przychodzi pan do fotobudki tylko do fotografki, druga sprawa właśnie też, gdybyś nie była przygotowana pod tym kątem, że wiesz, Ty jesteś po kursie przygotowana, tu masz wytyczne, tutaj trzeba się tak, tak, tak przygotować, to byłoby ciężko z taką sesją, wiesz myślę sobie ustawić, no bo mężczyźni potrzebują konkretów, tak. I jeżeli Ty te konkrety przedstawiasz, no to myślę sobie, że jak właśnie mówisz o tej sytuacji, to ta sesja poszła bardzo dobrze przez to, że tak… jakby ten cały proces przed pomimo to, że on tam na chwilę znikał, ale się pojawiał, no i pojawił się na sesji i zapłacił za wszystko – po prostu nie potrzebował kontaktu pomiędzy – no jakby… inaczej tam mężczyźni mają w głowie i jakby trzeba to szanować, ale myślę sobie właśnie, że też… zobacz, że przez to, że Ty na tej sesji pokazałaś od samego początku, kto tu rządzi, że to ja tutaj jestem szefową tej wycieczki i to zrobimy tak, jak ja mam to zaplanowane, bo ja wiem, co tu się będzie działo i oczywiście z ogromnym szacunkiem, bo to klient, ale wiesz w taki asertywny, zdecydowany sposób. Dzięki temu to tak poszło, bo gdybyś Ty się tam przestraszyła i wiesz, ustąpiła: „No dobrze, zróbmy tak, jak pan mówi”, to najprawdopodobniej to by w ogóle nie poszło, a on by zobaczył, że po drugiej stronie ma po prostu no takiego kogoś, kto zrobi, co będzie chciał. A nie za to nam ludzie płacą, prawda. Nie po to ludzie przychodzą do nas, tylko właśnie po to ogarnięcie. Więc w ogóle super. Super, wspaniale. Brawo dla Ciebie, bo myślę, że to no za każdym razem są takie testy, prawda. Takie… wszechświat mówi, sprawdzam czy faktycznie już jestem taka gotowa, nie, czy faktycznie. Ale to są… wiesz co, myślę sobie, że Ty je wzorowo zdajesz, no bo zobacz, jak masz takie doświadczenia i tak z nich wychodzisz, i to jeszcze… ja teraz nawet jak słucham – ja też widzę Sylwię, bo my jak nagrywamy, to się widzimy i widzę, z jaką ona to po prostu pewnością siebie na twarzy mówi, to to jest coś niesamowitego. To jest naprawdę ogrom… to jest taki ogromny przeskok, myślę sobie taki, wiesz, w tobie. Taki, że nie dość, że Ty to mówisz, jako mówisz, ale mówisz to z taką pewnością, że ja wiem, że to jest takie ze środka. Nie takie, że tak trzeba powiedzieć, bo po prostu inaczej, no to nie pójdzie, tylko Ty jesteś… Ty jesteś tym, co mówisz i to jest niezwykłe. To jest po prostu coś, co jest niezbędne według mnie, żeby prowadzić swój biznes. Szczególnie jeszcze właśnie w twoim przypadku, kiedy jesteś kobietą, kiedy jesteś muzułmanką i musisz się wiesz, z tymi wszystkimi stereotypami mierzyć, co jakby nie chcę powiedzieć, że rozumiem – mniemam tylko, że nie jest proste i Ty to robisz, i Ty dajesz radę. Po prostu Sylwia, chciałabym powiedzieć – gratuluję.

Sylwia: Dziękuję bardzo. Nie jest to proste, ale już będąc… kiedy poszłam do Akademii, to miałam w głowie jakiś plan i ten plan był skierowany bardziej na właśnie rodziny muzułmańskie. To jest ciężki rynek. To jest ciężki rynek, bo tutaj bardzo chodzi o zaufanie. Ciężko powierzyć komuś obcemu swoje dzieci do robienia zdjęć, a bardzo dużo rodzin muzułmańskich nie daje swoich zdjęć do social media, nie udostępnia ich i te zdjęcia są naprawdę tylko do albumów czy nawet tylko w formie elektronicznej. I to jest… ciężko jest po prostu wejść na taki rynek i ja się bardzo cieszę, że taka rodzina się do mnie zgłosiła, bo rodziny tureckie to są duże rodziny. I już Pani podczas sesji mówi: “A wiesz, bo ja mam siostrę i ta siostra ma dzieci, i te dzieci to jedno dopiero się urodziło, a inne to są trochę starsze. Ja tej mojej siostrze powiem, że my na takiej sesji byliśmy”. I to ja zauważyłam, że to już idzie taką pocztą pantoflową.

Basia: Tak, siła poleceń. 

Sylwia. Już… ja mieszkam zresztą też na takiej dzielnicy bardzo multikulti. Nas jest tutaj muzułmanów bardzo dużo, ale my się też znamy, tak. Mniej więcej się znamy i witamy się ze sobą, mijając się na ulicy i tak dalej. I coraz częściej ludzie o mnie pytają. Coraz częściej o mnie ludzie pytają i też podchodzą do mnie na ulicy, mówią: „Wiesz, słyszałem, że robisz zdjęcia. Widziałem gdzieś tam na Instagramie Twoje  zdjęcie i bardzo mi się podobają. Gdzieś tam kiedyś będę miał imprezę, będę o Tobie pamiętać albo mogłabyś mi zrobić jakieś zdjęcia dla mojej córki, albo po prostu niedługo będę mieć imprezę i chciałabym, żebyś zrobiła zdjęcia”. Tak że gdzieś to pomalutku się… pomalutku się rozwija i bardzo mnie to cieszy, bo ja chciałam… ja chciałam, to był taki mój kierunek. Oczywiście innym klientom nie mówię nie. Jak się zgłoszą, to tak, to będę się bardzo cieszyć. Ale też w tym… na tym rynku muzułmańskim są takie braki. To jest taka luka. Wiesz, nie ma dużo fotografek dziecięcych i rodzinnych na rynku muzułmańskim. Znam fotografki weselne czy ślubne. I to na tym koniec. One nie wchodzą tam w kręgi rodzinne, w kręgi dziecięce. Nie wchodzą w to. Ja bym chciała tę lukę wypełnić. Ja się cieszę. Ta ostatnia sesja naprawdę pokazała mi, że to mi sprawia mega radość, mega frajdę i po prostu z tej sesji… na tej sesji moja adrenalina była tak wystrzelona, a po sesji jak wsiadłam do samochodu, to mówię: „No nie, ja już z tego samochodu po prostu nie wysiądę, żeby dojechać do domu”, ale było naprawdę… tak, to jest mój kierunek, w którym chcę iść.

Basia: Myślę sobie, że wiesz, może też przez to jest taka luka, że tak jak mówisz, to jest ciężki kawałek rynku. I myślę, że wiesz takie, jakby wiesz, kawałki rynków, który budowane jest na zaufaniu, to ciężko może jest tam wejść na początku, ale potem, kiedy już właśnie wejdziesz jako ekspertka, jako specjalistka, to potem ta magia poleceń w środku, to to jest złoto. Bo nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale ja mam jakby takie swoje zdanie, że klient z polecenia, to jest najlepszy klient, bo on po prostu przychodzi. My go nie musimy przekonywać o naszych kompetencjach, my go nie musimy przekonywać, że jesteśmy dla niego, bo on już przychodzi i wie, że chce do nas. I to jest niezwykłe. I też to, o czym wspomniałaś, że większość rodzin, jakby nie pokazuje się w social mediach, to też utrudnia rozreklamowanie się, dotarcie tak wiesz, powiedzmy do innych ludzi, ale myślę sobie też tak, że jeżeli właśnie tak bardzo mocno działa siła poleceń, to myślę, że tym nie ma co się jakoś mocno przejmować. Zwłaszcza że Ty sobie bardzo dobrze radzisz z prowadzeniem swojego konta na Instagramie i pokazujesz te zdjęcia. I też jakby zobacz, wraca to do Ciebie w informacji zwrotnej, bo ludzie mówią, że widzą Twoje  zdjęcia. To tutaj też jest dobry kawałek pracy wykonany, bo super jest to właśnie nastawienie, że wiesz, gdzie chcesz pójść. Wiesz, gdzie chcesz pójść, ale jakby też super jest ta otwartość, że jesteś otwarta na każdego klienta, bo prowadząc biznes najważniejsze jest to, żebyśmy robiły to, co kochamy. I ja myślę sobie, że przynajmniej ja mam do tego takie podejście, nieważne, jakiego wiesz, wyznania jakiego koloru skóry, jakiego wiesz… człowiek staje po drugiej stronie naszego obiektywu. To jest po prostu człowiek. To jest człowiek i to jest najważniejsze, tak. I to jest właśnie cenne, żeby do jednych docierać w ten sposób, że mamy ten zamknięty taki krąg, że działają polecenia, ale też właśnie nie zamykać się na tych nowych ludzi, którzy jak przyjdą na Twój profil na Instagramie, zobaczą Twoje  zdjęcia i będą chcieli, no to byłoby, myślę głupotą odmówić im takiego dobra, bo wiele osób… ja to ostatnio bardzo dużo wam o tym mówiłam na naszym ostatnim spotkaniu klubowym, że wiele osób sobie nie zdaje sprawy, jaką tak naprawdę my mamy misję w tym wszystkim, co my robimy dla tych ludzi. I są rodziny, które przez całe swoje życie wiesz, przez cały ten czas bycia rodziną nie mają żadnej zdjęć z sobą, a potem tego żałują. I jest duży kawałek jeszcze doedukowania klientów właśnie, że to jest to coś, co jest wielokrotnie najlepszym prezentem dla dziecka na urodziny, którego oczywiście ono w tym momencie nie doceni, no bo umówmy się, dwulatek nie będzie się cieszył z sesji zdjęciowej. Bardziej się ucieszy z wielkiego, szeleszczącego samochodu, ale z perspektywy czasu patrząc na to właśnie tak długofalowo, to to jest niezwykłe, żeby mówić tym ludziom i żeby im pokazywać, że to jest ważne. I oni wtedy jak zobaczą efekty, bo ludzie patrzą po efektach, czyli właśnie tak, jak mówiłaś na przykładzie tej swojej klientki, że: „Słuchaj, ja mam taką siostrę i ja jej powiem”, no to absolutnie to jest najlepszy kawałek reklamy Twoje j, bo jak ona zobaczy zdjęcia ze swojej sesji, pokaże je swojej siostrze, to Ty z tego masz klientkę, potem ktoś kolejny to zobaczy i tak dalej, i tak dalej. I to jest złoto. Więc wspaniale. Powiem Ci, że to też jest taki… dla mnie zupełnie nowa sprawa, bo jakby ja nigdy nie miałam… nie miałam możliwości pracy właśnie z… znaczy, pracuję z różnymi narodowościami. To też jest dla mnie niezwykłe. Nawet obserwowanie tego. Pamiętam jeszcze, jak robiłam sesje noworodkowe, bo był taki etap w mojej karierze – obecnie tego nie robię w tym momencie już – i jak ja nawet obserwowałam, wiesz, jak te mamy różnych narodowości, jak one z taką samą ogromną miłością, a jednak w inny sposób wiesz, opiekują się tymi dziećmi. To było dla mnie niezwykłe, więc myślę sobie, że to też tak kulturowo dla Ciebie jest takie niesamowite. Ja zdradzę takiego trochę po zakulisowych rozmów, ale wiem, że miałaś też przyjemność fotografowania na uroczystościach.

Sylwia: Tak. Ja jechałam na tą uroczystość prawie trzysta kilometrów. I to właśnie… to jest taka… to jest to, że ktoś bardzo bliski wierzy w Ciebie, zanim Ty w siebie uwierzysz. To była u mnie taka sytuacja. Moja bardzo dobra przyjaciółka i jej siostrzenica wychodziła za mąż i w marokańskiej kulturze przed zamążpójściem jest wieczór henna. To jest taki wieczór panieński dla kobiet. I tam jest malowanie henną, jedzenie, granie na bębnach. To była po prostu… to był wieczór, kiedy pierwszy raz moje dzieci zostały bez mamy na noc. Odcięliśmy pępowinę.

Basia: Kiedyś trzeba.

Sylwia: No kiedyś trzeba. Po tylu latach. A drugie, to była pierwsza noc moja poza domem, kiedy byłam po prostu sama i skazana na siebie gdzieś tam tak daleko od domu. Znaczy, ja podróżuję sama też i często latałam z moimi dziećmi nawet do Maroko jeszcze nie znając dobrze języka, tak i sobie radziłam. Ręką, nogą, ale sobie radziłam. 

Basia: Najważniejsze, że sobie radziłaś.

Sylwia: Że tak powiem. Tak, wracałam zawsze cała bez uszkodzeń i zdrowa, i szczęśliwa, i wypoczęta, i opalona. Ale do czego zmierzam, że…

Basia: Ta uroczystość.

Sylwia: … że to mi też pokazało, że daję sobie radę w takich sytuacjach, bo to było… to jest całkiem inna fotografia. To jest reportaż, tu musisz być skoncentrowana na sto procent cały czas, tak. Okej, to nie była jakaś duża impreza, bo to była rodzina tylko z Pani młodej strony. I no znałam tylko tę moją przyjaciółkę. Jej rodziny nie znałam, bo mieszkają za daleko. Ale poznałam wszystkich i oni są tacy, że oni traktują Ciebie, jakbyś była z rodziną. Oni mnie zobaczyli: „No chodź, napij się kawy”. Ja mówię: „Nie, nie, nie. Ja tutaj do pracy. Ja dziękuję za kawę. Ja poproszę tylko wodę. Ja tutaj do pracy. Ja sobie tutaj swoją pracę robię, a Wy sobie idźcie do tej kuchni i tam sobie przygotowujcie. Zejdzie pani… ja pójdę do Pani młodej, ja się tam…”. No i ja… oni mi pokazali wszystko, gdzie ja mogę, co ja mogę i tak dalej. I to było świetne doświadczenie, które mi pokazało, że naprawdę jestem w stanie takie rzeczy robić, bo ja rok temu jak ona mi mówiła: „Wiesz, moja Asma za rok wychodzi za mąż i będziemy robić henna wieczór i ona by chciała, żebyście Ty jej robiła zdjęcia, bo ona też te Twoje  zdjęcia widziała. Ja jej wiecznie pokazuję”, to ja powiedziałam, że: „Nie. Nie ma mowy. Ja nie umiem, ja nie potrafię, ja się nie nadaję”. I jak rozmawiałyśmy kilka miesięcy temu, to już było po tym, jak zaczęłam kurs… jak już byłam w Akademii i ona mówi: „Wiesz, Asma ma już termin do ślubu i ona nadal by chciała, żebyś Ty te zdjęcia robiła”, to ja mówię: „Okej. To ja jadę jutro do sklepu, kupię sobie lampę jeszcze do aparatu”, bo nie miałam i po prostu pojechałam do sklepu fotograficznego tutaj u nas na miejscu, kupiłam sobie lampę, ogarnęłam tę lampę, w międzyczasie w Maroku miałam tam jeszcze z rodziną, robiłam im zdjęcia w domu, po prostu non stop albo wyciągałam lampę, składałam to wszystko z aparatem i: „Stój!”.

Basia: „Muszę ćwiczyć. Muszę ćwiczyć”.

Sylwia: „Stój!”. Tak. ”Ja tutaj na imprezę idę niedługo, muszę pracować, więc stój albo jak przyjadę następnym razem nie będzie prezentu”. Nie no teraz to żart, ale tak i to było „Stój!” i po prostu robiłam im zdjęcia non stop, żeby ogarnąć tą lampę, bo samą kamerą pracować też całkiem inaczej się pracuje niż z lampą.

Basia: Mhm. Ale myślę sobie, że tu najważniejsza jest znowu ta odwaga. My tu cały czas… wiesz, tu wszystko się opiera na tej odwadze i decyzji. Niezwykłe to jest. To jest w ogóle… wiesz, jak mi odpisałaś na maila w zaproszeniu właśnie do podcastu czy w ogóle twoja historia jest taka do opowiedzenia, czy w ogóle Ty masz o czym opowiedzieć, no to ja Ci wtedy pisałam, że oczywiście, że tak. A teraz mogę to podkreślić z dziesięć razy i po prostu jeszcze sto razy, że oczywiście, że tak, bo to jest… to jest tak naprawdę historia o odwadze i o decyzji takiej naprawdę całą sobą. Zobacz… i zobacz, gdzie Cię ta decyzja doprowadziła już teraz.

Sylwia: Tak. Jak patrzę na siebie, dzisiaj, to tak, to gdzieś dostałam takiego… ja Ci napisałam, że lecę, że się wznoszę, że dostałam skrzydeł i powoli się… powoli się wznoszę. I to tak naprawdę jest. Ja już w trakcie tego wieczoru – jeszcze wrócę do tego wieczoru henna – ja już w trakcie tego wieczoru dostawałam sygnały od rodziny, od kobiet z rodziny, że oni bardzo żałują, że oni fotografkę zamówili na wesele, bo oni bardzo by chcieli, żebym ja te zdjęcia robiła, ale już zapłacili zaliczkę i po prostu no umówili się i nie chcą tego odwoływać, ale jeśli będzie kolejne dziecko z rodziny wychodzić za mąż albo się żenić, to ja nie mogę im odmówić, więc…

Basia: No zobacz jakie to cudowne. Zobacz, to jest właśnie to, że wszechświat daje takie wiesz, takie  jeszcze pieczątki, prawda, że tak tędy, tędy, Twoje . Niesamowite, ale to też istotna jest ta uważność.

Sylwia: Tak, to było takie sprawdzenie siebie. Ja powiedziałam: „Okej, sprawdź siebie. Po prostu zobacz czy się do tego nadajesz. To jest tylko wieczór panieński”. No tylko i nie tylko tak, bo powtórzyć tego nie można, ale to jeszcze nie ślub.

Basia: No tak.

Sylwia: Ja sobie tak myślałam, że po prostu to jeszcze nie ślub, ale daj z siebie wszystko i pamiętaj o wszystkich szczegółach, o tym, czego się nauczyłaś na kursie. Ja wzięłam ze sobą swój segregator, bo ja sobie to wszystko… wszystkie te… wszystkie nasze workbooki, które mieliśmy na kursach od początku, od podstaw, tak zaczynając od podstaw fotografii przez Lightroom i teraz Akademię, ja to mam wszystko zebrane w jednym segregatorze i ja to wzięłam ze sobą. I ja po drodze jak stałam w korku gdzieś na autostradzie, to po prostu przewijałam, nie…

Basia: Niezwykłe.

Sylwia: … moje notatki i po prostu rozmowa z klientem, co, jak. I wiesz, ja to wszystko tam przeglądałam, cały czas palcem jeździłam tam po tym segregatorze. I tak, i to wyszło. I naprawdę wyszło wiele pięknych zdjęć, których niestety nie mogę pokazać. Jedyne, na co się Pani młoda zgodziła, to były ręce i dłonie już pomalowane po sesji i dłonie jej ciotek, bo tam mama jej i siostry mamy też robiły hennę. I do tej pory wszystkie pięć mają ustawione to zdjęcia na swoje profilowe na WhatsAppie, więc jak przewijam, to widzę kto, co ma. I to jest takie piękne. Takie dające kopa. Takie poruszające do przodu. Zobaczyć swoje zdjęcia u kogoś na… nawet na statusie w WhatsAppie czy nawet na zdjęciu profilowym w WhatsAppie, czy na profilowym na Facebooku w social mediach, tak. To jest takie…

Basia: Budujące.

Sylwia: Głaskanie mojego ego. Budujące, tak i jeszcze bardziej dodające wiary w siebie.

Basia: Cudnie. Cudnie. Absolutnie cudnie. To jest niesamowite. To jest naprawdę niesamowite, kiedy się słucha takiej historii. I ja się przeogromnie cieszę. Naprawdę się przeogromnie cieszę, bo dla mnie każda kobieta, która pójdzie po siebie, postawi na siebie, bo Ty postawiłaś na siebie Sylwia. Postawiłaś na siebie na swój rozwój i pomimo przeciwności, a można by było powiedzieć, że miałaś ich sporo, to Ty szłaś. Szłaś, szłaś, szłaś. Nie podawałaś się, podejmowałaś wyzwania. I zobacz, jak dużo się już dobrego zadziało, a jak dużo się zadzieje. Ja mam nadzieję, że zadzieje się po prostu samo dobre u ciebie. A nawet gdyby miały się, wiesz, zadziać jakieś takie zakręty w tej drodze, to jestem o Ciebie spokojna, że sobie poradzisz. Tak że to jest też bardzo takie ważne.

Sylwia: Ja idę, idę po swoje i… z podniesioną gardą. I mam plany. Plany szerokie i plany… plany szerokie i plany może takie, które jeszcze gdzieś mi tam mówią: „Uważaj”, ale ta druga Sylwia taka ta  po kursach mówi: „Go”.

Basia: „Go, babe. Go”.

Sylwia: „Go i leć po swoje po prostu”. Chcielibyśmy wrócić… znaczy mój mąż chce wrócić do siebie do Maroko, a ja nie widzę siebie w Niemczech. Znaczy, nie widzę siebie i nie widzę też moich dzieci za takie… za kilka lat. Nie mówię teraz tutaj o miesiącach tylko za kilka lat. Nie widzę siebie tutaj. I ja bym bardzo chciała ten biznes poprowadzić dalej w Maroko, bo tam jest ogromna luka. To, czego my się tutaj uczymy, to czego się nauczyłam w Akademii i w tych kursach przed Akademią, tego nie nauczy mnie nikt w Marko i tego nie nauczy nikt żadnego fotografa w Maroku – tego poukładania tego wszystkiego. To musi być przedtem albo to idzie po tym. Jeśli zaczniesz od tyłu, to się przekręcić. To się przewrócisz, tak. To te Twoje  klocki po prostu polegną jak domino. Tutaj musisz iść, poukładać to sobie tak, żeby to było okej. I nawet mój mąż mówi: „Wiesz co, nie ma problemu”. Mówi: „Chcesz otworzyć sobie swój własny biznes w Maroku – załatwimy to”. I nawet z rodziną rozmawialiśmy i oni są wszyscy święcie przekonani, mówią: „Dasz sobie radę, spokojnie”. Moja szwagierka mówi: „Ja Ci siądę na biurze i będę Ci ogarniać sprawy urzędowe i tak dalej, a Ty sobie chodź i rób sobie zdjęcia, będziemy… i będziesz sobie działać”. 

Basia: Zobacz, już… nawet jeszcze nie masz biura, a już masz asystentkę. No moja droga.

Sylwia: Tak. Tak. Ale to jest takie fajne. To jest też takie, wiesz, budujące i wspierające, że jest ktoś obok, kto w Ciebie wierzy, tak. Bo ja myślę, że my kobiety mamy taką tendencję do… jeśli ktoś Ci powie, że: „A, no wiesz, te Twoje  rzęsy to są za krótkie, to my lecimy do kosmetyczki i je przedłużamy”. 

Basia: Niestety wiele kobiet tak ma.

Sylwia: Odniosę się do tego. I bardzo szybko tracimy ten… tracimy ten taki… tą taką wiarę w siebie, tak, w swoje własne i ja. I fajne jest to, że jest ktoś obok, kto o Tobie myśli i kto wie i cię… potrafi Cię tak do góry podnieść z powrotem, bo… nawet za ten mój szal na głowie pociągnąć, wiesz, postawić z powrotem: „Stój, tu jest Twoje  miejsce po prostu i go. Nie siadaj i nie spoczywaj na laurach”. I tak, ja Ci napisałam w mailu, że – w mailu zaraz po kursie, po piątkowym zakończeniu kursu napisałem Ci w sobotę, że jeżeli będzie MasterClass, to ja jestem pierwsza, która do tej MasterClass dołączy, bo te kursy tak wiele mi dały. Nie tylko teorie i praktyki, tak, bo musiałam pokazać, że ja te rzeczy potrafię, że….

Basia: Tu nie ma zmiłuj.

Sylwia: … że tutaj nie ma lania wody. Nie ma zmiłuj, nie ma lania wody. Po prostu dostaniesz certyfikat i idź, i daj mi spokój, tak, tylko po prostu wszystko jest sprawdzane, kontrolowane czy Ty to potrafisz i czy to zrobiłaś. I to, że… to mi dało naprawdę bardzo dużo. Ja bym powiedziała, że podniosłam się z kolan, o. I to będzie chyba dobre. I to będzie chyba takie dobre podsumowanie tego, że po prostu – tak, podniosłam się skręcić.

Basia: Cudownie. Jest mi przeogromnie miło. Nawet nie wiesz, jak mi jest miło. I ja może jeszcze dołożę od siebie, że jeżeli tak to nazwałaś, że podniosłaś się z kolan, to ja myślę, że podniosłaś się z tych kolan, nie zaczęłaś iść, tylko zaczęłaś biec, moja droga po siebie. I to jest niesamowite i piękne w tym wszystkim, więc ja się przeogromnie cieszę, że w ogóle… że chciałaś… dziękuję Ci bardzo, że chciałaś się podzielić tą swoją historią, bo myślę sobie, że ona będzie ogromną inspiracją dla innych kobiet, które odkładają gdzieś siebie na później. Jakby myślę sobie, że to takie zaniżone poczucie własnej wartości to jest taki stan na zawsze, a tutaj Ty pokazuje, że to nie jest stan na zawsze, że to wszystko można przepracować, że to jest kwestia właśnie nawet takiej czasem podjętej decyzji w ukryciu, takiej, że po prostu w tajemnicy. Ale to wszystko jest kwestia właśnie tej decyzji i tego konsekwentnego… ja zawsze mówię, że nie trzeba szybko, trzeba w swoim tempie, ale ważne, żeby po troszkę do przodu. Bo sama widzisz, jakie to ma, wiesz, następstwa, jakie ma konsekwencje. Jak my zaczynamy iść tą swoją drogą, robimy swoje, bo to też nie jest tak, że nam coś spada z nieba. Ty wszystko, do czego sobie doszłaś, to doszłaś własną pracą. Ja nie owijam w bawełnę. Ja nie mówię, że do Akademii się przychodzi, płaci się pieniądze i samo się dzieje, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Sylwia się teraz uśmiecha, bo każda kursantka i każda klubowicza i klubowicz, bo mamy też klubowiczów i kursantów – pozdrawiam Grzegorza i Kamila, i chłopaków z poprzednich edycji.

Sylwia: Tak, pozdrawiamy, pozdrawiamy.

Basia: … to wie, że to jest kawał ciężkiej pracy. Pracy, którą trzeba wykonać. To są wielokrotnie też wybory. To są cały czas wybory – czy ja chcę się uczyć, czy chcę robić coś innego. Czy ja poszerzę tą moją strefę komfortu i spróbuję zrobić coś innego, żeby tak, jak ja to na przykładzie tych ciastek na stole tłumaczę, że spróbuję czasem tej babeczki cytrynowej, najwyżej stwierdzę, że mi nie smakuje. Ty też właśnie w tej swojej już takiej odważniejszej strefie komfortu stwierdziłeś, że pójdziesz na ten wieczór henny, sprawdzisz czy to jest Twoje . I widzisz, i to jest takie doświadczanie tego, gdzie jest ta moja droga i jak ja chcę w nią pójść, i takie wzięcie odpowiedzialności za siebie, że to się samo nie zadzieje, że był kurs, potem był drugi kurs, potem był Klub, czyli to budowanie biznesu i już po prostu takie świadome myślenie, że rozwój swój to jest najlepsza inwestycja, jaką można zrobić. Czyli to, że po prostu pierwsza pójdę, jak będzie MasterClass. I to charakteryzuje kobiety sukcesu – to, że one wiedzą, o co tutaj chodzi. Bo siedząc w domu i narzekając, że inni mają lepiej, a naprawdę każda z nas mogłaby tak zrobić i znalazłaby po prostu, wiesz, milion powodów.

Sylwia: Ale to ja. To ja słuchaj, to ja. To ja. To ja to ja sprzed kursów taka właśnie siedząca, oglądająca te zdjęcia na Instagramach i mówiące: „Spoko. Gdzie oni się tego nauczyli? Jak oni dali radę wyjść? Ja nie dam rady. Ja po prostu się nie nadaję. Ja nie umiem. Nie, ja się nie nadaję”.

Basia: I milion powodów, prawda.

Sylwia: Ja będę siedzieć i będę płakać, i milion powodów

Basia: A widzisz, a jednak nie.

Sylwia: A teraz nie. Po prostu… A jednak nie, a jednak się da. A jednak… widzę zdjęcia na Instagramie, często przeglądam zdjęcia fotografek, często przeglądam zdjęcia dziewczyny z kursu naszego – są mega inspirujące. I po prostu wspieramy się nadal i to jest świetne – spotkać kogoś, kto ma taką samą pasję jak ty.

Basia: Podobne rozterki, podobne problemy.

Sylwia: Podobne rozterki, podobne problemy. I do dzisiaj często sobie rozmawiamy z Ewą, piszemy sobie na Facebooku czy na Instagramie do siebie i dajemy sobie rady. Tak że to jest super spotkać takich ludzi, którzy współdzielą to gdzieś tam z tobą. Zresztą na Akademii mieliśmy tą grupę na Facebooku, która bardzo dużo dawała, która bardzo dużo mi dała. Jeszcze tak powrócę do tego… do tej Akademii. To wsparcie, wiesz, to patrzenie, jak inni się rozwijają i gdzieś też taka chęć: „Też bym chciała. Też bym chciała”. A jeżeli chcesz, no to leć. No to rób.

Basia: Dokładnie tak.

Sylwia: No to działaj. To działaj. To po prostu znajdź czas i po prostu działaj. Rób to. Przez te pół roku większość z tych dziewczyn była inspiracją i dawała naprawdę bardzo dobre rady. Zresztą Grzegorz to jest nasz…

Basia: Tak. Złoty człowiek.

Sylwia: Po prostu radcą powinien naszym być po prostu akademickim. Już powiem akademickim, no bo jak Akademia to… radcą po prostu powinien być i złoty człowiek, tak.

Basia: Grzegorzu, pozdrawiamy z tego miejsca, bo jakby powiem wszystkim, o co chodzi z Grzegorzem. Grzegorz był uczestnikiem tej edycji kursu, której też była Sylwia. I jakby mamy grupę na Facebooku dedykowaną do kursu i na tej grupie każdy może zadać pytania, i ja nawet tak sobie momentami żartowałam, że Grzegorz chyba zawsze chce być pierwszy niż ja, bo było pytanie, zaraz była odpowiedź. Naprawdę rzetelna, konkretna, taka wspierająca Grzegorza i potem, gdzieś tam moja, prawda albo potwierdzająca, że tak, dokładnie tak, jak mówisz Grzegorz. I to jest niesamowite, bo jakby na tym kursie spotykają się obce dla siebie osoby, ale jest… mają bardzo dużo punktów wspólnych. Przede wszystkim mają jeden cel. Każdy po swojemu, ale jeden cel. I my się też troszeczkę – nie wiem czy się Sylwia ze mną zgodzisz, ale ja to tak widzę, że Wy się trochę w sobie przeglądacie. Bo jak jesteśmy, prawda… nawet jak mamy najbardziej wspierające otoczenie, to to otoczenie nigdy nie zrozumie tego, jakie my mamy rozterki fotograficzne. Nigdy nie zrozumie tego, że Ty idziesz i się zachwycasz tym krzakiem. A ten ktoś widzi no krzak. Ale jeżeli Ty się zachwycisz tym krzakiem do ludzi, wiesz, z tego samego po prostu kręgu umiłowania tego tematu, to oni się zachwycą tym krzakiem razem z tobą, tak. Ja myślę sobie, że to też jest taka wartość dodana zarówno do kursów, jak i do klubu, bo… no bo my jesteśmy – ja zawsze mówię, że my jesteśmy zwierzętami stadnymi. My bez ludzi… może niektórzy potrafią funkcjonować, ale jednak z ludźmi jest nam lepiej. A jeszcze z ludźmi, którzy, no jak mają tą samą pasję, to oni nas też rozumieją w tym wszystkim. I to jest też niezwykłe. I dla mnie to też jest takie wspaniałe, że te kontakty między kursantkami, kursantami, klubowiczami, klubowiczami one się nie kończą z momentem właśnie zakończenia czy to kursu, czy programu, tylko one trwają. I to jest niesamowite. I to jest takie, myślę sobie, że bardzo też ważne. Bo oczywiście, jakby ja nie zaprzeczam, że można się wszystkiego z YouTube nauczyć. Jeżeli odpowiednią ilość czasu tam spędzisz, masz tego czasu dużo i potrafisz, to jasne. Jest tam mnóstwo różnych informacji. Ale kwestia tego, że każdy powinien się uczyć tak, jak jest mu dobrze. Tak, jak to do niego dociera. Jedni są tacy, że nie potrzebują wsparcia, inni są tacy, że potrzebują wsparcia. I najważniejsze jest, żeby każdy sobie wybrał taką drogę, jaka będzie dla niego najbardziej sprzyjająca, bo to… bo to o to chodzi. W końcowym rozrachunku chodzi o to czy coś jest skuteczne i czy nam przynosi to, co dostaliśmy jakby na początku w obietnicy. Więc ja jakby tak zbierając to… zbierając tą naszą rozmowę trudną chciałabym Cię Sylwia zapytać czy z perspektywy czasu, jak sobie tak na to wszystko patrzysz, jak już porozmawiałyśmy o tym, co Ci to dało i tak dalej, to komu mogłabyś polecić. Na początku prozmawiajmy o kursach w Akademii, bo jakby do Klubu nie da się wskoczyć samego. To od razu odpowiadam na pytania, że samego biznesu jakby w programie klubowym nie możemy budować. Zastanawiam się nad tym, żeby można… żeby uruchomić coś innego, ale oczywiście będę informować na bieżąco. Więc skupmy się teraz na samych kursach. Komu mogłabyś te dwa kursy „Fotografia dziecięca z odrobiną magii” i „Obróbka w Lightroom z odrobiną magii” polecić? Komu? Według Ciebie dla kogo są te kursy?

Sylwia: Na pewno ludziom, którzy są zainteresowani fotografią, którzy chcą pójść dalej, chcą te zdjęcia swoich dzieci. Nawet mamom, które mają swoje dzieci i robią tym dzieciom zdjęcia, tak, jak ja kiedyś telefonem czy nawet zwykłą jakąś tam lustrzanką po to, żeby zobaczyć tą różnicę, jaka jest po tych kursach, że naprawdę można zrobić coś pięknego. Nie potrzeba do tego wiele. Wystarczy czas, poświęcenie tego czasu, teoria i praktyka, tak. A ta teoria w tych obu kursach, to jest naprawdę ogrom wiedzy. Ogrom, bardzo cennych wskazówek, doświadczeń – twoich doświadczeń – które przekazujesz swoim kursantom, które przekazałaś mi. To wsparcie mentorki. Wiesz, mam problem, nie wiem, jak to zrobić i co to zrobić. To jest bezcenne. Dlatego polecałabym… poleciłabym te kursy wszystkim tym, którzy są zainteresowani tą fotografią, którzy mają dzieci i chcieliby, by te zdjęcia były lepsze. Bo ja rozumiem, że nie każdego stać na robienie zdjęć u fotografa czy zamawianie fotografki na, nie wiem, no co pół roku, tak czy jakby co kilka miesięcy. A można zrobić te zdjęcia samemu. I polecam też tym, którzy chcieliby się dalej rozwinąć, którzy…. tym, które już wiedzą czy tym, którzy już wiedzą, że potrafią robić te zdjęcia, ale nie potrafią się poukładać w tym wszystkim. Wiesz, to jest takie wszystko chaotyczne. Ja mówię tutaj na swoim przykładzie. U mnie to było naprawdę bardzo chaotyczne. To, jak wspominam siebie po prostu sprzed tych kursów –  ten mój chaos, jak ja się zbierałam na sesję, to był po prostu… gdzie, co, jak i była latanina. Więc tak, wszystkim tym, którzy chcieliby zacząć iść po swoje w sensie fotograficznym, którzy chcieliby założyć swoje biznesy, nauczyć się magicznej fotografii.

Basia: Cudnie. Cudnie. Bardzo Ci dziękuję za te piękne słowa. Powiedz Sylwia, gdzie można Cię znaleźć w Internecie, bo mówiliśmy tutaj o Instagramie, Instagramie, ale podaj… nam oczywiście ja też dołączę w notatkach do tego odcinka, jakby linki, ale powiedz nam tutaj, jak się nazywają Twoje  konta w social mediach, gdzie Cię można znaleźć.

Sylwia: Można mnie znaleźć na Instagramie, ale można mnie też znaleźć na Facebooku po nazwą afrahsphotography. Na obydwóch social media nazywam się tak samo. Jest też moje zdjęcie profilowe, mój portret. Tak że zapraszam bardzo serdecznie.

Basia: A gdzie powiedz mi, można się z tobą umówić na sesję stacjonarnie? Gdzie, na jakim terenie działasz?

Sylwia: Stacjonarnie jesteśmy w Niemczech w Hesji. Mieszkamy pod Frankfurtem w Darmstadt i działam w Darmstadt i w okolicach tutaj bliżej Darmstadt. Już za bardzo nie wychodzę poza, bo po prostu czasowo nie jestem w stanie.

Basia: I docelowe oczywiście w Maroko. Ja już się umawiam na sesję w Maroko. Tak że ja już po prostu wiesz, ja już tam sobie zaklepuję termin. Przeogromnie trzymam za Ciebie kciuki. Życzę Ci, żeby ten właśnie plan Twój stał się rzeczywistością, żebyś mogła właśnie być w takim miejscu, w którym czujesz, że chcesz być i żebyś mogła tam robić rzeczy, które już obydwie wiemy, że wiesz, co chcesz robić, żebyś je mogła właśnie tam robić, żeby sprawiało Ci to ogrom radości. Bo to w końcowym rozrachunku o to chodzi. Bo ja myślę sobie też nawet przez moje ostatnie doświadczenia w życiu prywatnym, myślę sobie, że życie jest za krótkie, żeby robić w nim rzeczy, których nie lubimy. Więc trzeba w nim robić rzeczy, które lubimy, a jeszcze lepiej, które kochamy, bo wtedy to życie wygląda zupełnie inaczej i takie życie chciałabym… takiego życia chciałabym życzyć każdemu, a w tym odcinku takiego właśnie radosnego, spełnionego życia chciałabym życzyć tobie. I tak, jak powiedziałam wcześniej, jestem absolutnie spokojna o to, że tak będzie. Jestem przeogromnie dumna z ciebie…

Sylwia: Dziękuję bardzo.

Basia: … jaką drogę przeszłaś, ile osiągnęłaś i jestem przekonana, że to nie jest koniec tych osiągnięć, że to jest dopiero piękny początek tego, wiesz, rejsu tym swoim pięknym katamaranem po tym pięknym morzu możliwości.

Sylwia: Ja aż się wzruszyłam. Bardzo dziękuję. Bardzo dziękuję za te pół roku. Więcej niż pół roku, bo jesteśmy ze sobą….

Basia: Już prawie rok prawie rok.

Sylwia: Prawie rok, tak. Znaczy ogólnie na kursach prawie rok, ale… tak, bardzo dziękuję. Bardzo dużo mi dodało nie tylko w fotografii, ale w życiu prywatnym. Bardzo dużo się zmieniło. No i rosnę.

Basia: Cudnie. Chcesz jeszcze Sylwia kogoś pozdrowić, bo może chcesz kogoś pozdrowić? To jest jeszcze ten czas.

Sylwia: Tak.

Basia: Grzegorz już pozdrawiałyśmy, więc Grzegorz już pozdrowiony.

Sylwia: Grzegorza już pozdrawiałyśmy. Ewunię naszą z rok po roku na pewno. Kochana, bardzo Ci dziękuję za każde dobre słowo. Będę ryczeć. 

Basia: Ale to są dobre łzy, więc wiesz… to taki łez byle jak najwięcej. 

Sylwia: Jeszcze na sam koniec chciałabym pozdrowić moje psiapsiółki, które od lat już mnie wspierają. Moją Kasię i Monię. Kochane, bardzo wam dziękuję za każde dobre słowo i za każdego kopniaka i pociąganie za uszy. No i wszystkie nasze dziewczyny z kursu, tak. Zawsze gotowe do pomocy…

Basia: Wspaniale.

Sylwia: … i chętne do pomocy. Basia to widzi jak… ocieram łzy. Po prostu… tak, bardzo dziękuję. Bardzo dziękuję za wszystko, za ten czas spędzony.

Basia: Cudnie. Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo.

Ależ to była wspaniała rozmowa. Bardzo dziękuję Sylwii za przyjęcie zaproszenia, za podzielenie się swoją historią, bo właśnie takie historie pokazują, że nie ma tak, że w życiu jesteśmy skazani na coś. Nie ma tak, że nie możemy czegoś zrobić. To wszystko jest właśnie kwestia podjęcia decyzji i konsekwentnego działania, i pójścia tą swoją drogą. Jeżeli teraz po wysłuchaniu tego odcinka czujesz, że jesteś gdzieś zawieszona bądź zawieszony w takiej właśnie próżni odkładania siebie na później, to ja Cię bardzo proszę, przestań odkładać siebie na później. Jeżeli czujesz, że fotografia jest tą drogą, którą chcesz pójść, że sprawia Ci radość, że daje Ci taki błysk wokół i radość w sercu, to idź w tym kierunku, bo to jest twoja droga. Jeżeli chcesz, żebym ja była przewodniczką na tej drodze, chcesz iść ze mną kawałek tej drogi, to ja bardzo serdecznie zapraszam Cię do Akademii Magicznej Fotograf. Już niedługo będą startowały kolejne edycje kursów. W notatkach do tego odcinka znajdziesz link do zapisu na listę osób zainteresowanych. I w momencie, kiedy zapiszesz się na tą listę osób zainteresowanych, dostaniesz informację w pierwszej kolejności o naborze do kolejnej edycji. Kursy w Akademii odbywają się tylko dwa razy w roku, ale warto poczekać na kolejną edycję, bo te kursy zmieniają dużo więcej niż tylko fotografię. Przede wszystkim uczę w nich fotografii krok po kroku, wspierając na każdym etapie. Posłuchałaś, posłuchałeś historii Sylwii i mam nadzieję, że już wiesz, że Ty też możesz. Skoro Sylwia mogła, skoro inne kursantki i kursanci, którzy byli już u mnie w Akademii, mogli, to Ty też możesz i to wszystko jest kwestia decyzji. 

Ściskam Cię bardzo, bardzo mocno. Zachęcam Cię do odwiedzenia Sylwii w jej miejscach w social mediach i zostawienia jej tam ogromu ciepła, wsparcia i miłości, bo uwierz mi, że ogromną odwagą jest to, żeby przyjść i opowiedzieć swoją historię, a Sylwia to zrobiła. I mam nadzieję, że swoją historią zainspiruje Cię to tego, żebyś Ty też ruszył i ruszyła po siebie i po swoje foto – ale nie tylko – fotomarzenia, tylko po wszystkie marzenia, bo one się same nie spełnią. To Ty je musisz spełnić, jeżeli tylko chcesz.

Ściskam i do usłyszenia w kolejnym odcinku. A może do zobaczenia w Akademii Magicznej Fotografii? Kto wie, jeśli taką decyzję podejmiesz, to tak będzie. Do usłyszenia.

 

JEŚLI CHCESZ MNIE ODWIEDZIĆ TO ZAPRASZAM CIĘ DO MOICH MIEJSC W SIECI

✔  FACEBOOK: BASIOLANDIA.FB

✔  INSTAGRAM: BASIOLANDIA.IG

✔  STRONA WWW: BASIOLANDIA.STRONA

✔  YOUTUBE: BASIOLANDIA.YOUTUBE

ZAPRASZAM CIĘ DO MOJEJ GRUPY NA FB: BASIOLANDIA.GRUPAFB.  Będziemy tam rozmawiać o tematach poruszanych w podcastach i nie tylko.

GDZIE MOŻESZ SŁUCHAĆ MOJEGO PODCASTU

🎤 na moim kanale YouTube: BASIOLANDIA.YOUTUBE

🎤 katalog w iTunes: BASIOLANDIA.ITUNES

🎤 spotify: BASIOLANDIA.SPOTIFY

🎤 wyszukanie frazy „WIECEJ NIŻ FOTOGRAFIA” w Twojej aplikacji do podcastów na smartfonie

Basiolandia 🌸

2 responses on "Odcinek 126. FOTOGRAFICZNA METAMORFOZA. Droga Sylwii w AMF do odwagi i spełniania marzeń. Rozmowa z Absolwentką AMF Sylwią Reszczyńską."

  1. Bardzo wartościowa rozmowa. Historia o tym, żeby marzenia zamieniać na plany, plany na realizację, a realizację na sukces. Sylwia odważnie idzie po swoje marzenia. Sylwio – gratuluję Ci odwagi, siły i pomysłów 🙂 pozdrawiam ciepło obie Panie 🙂

    • Ewa dziękuję za miłe słowa i pozdrowiania😊 Tak Sylwia jest bardzo odważna, a jej historia jest inspirując, dlatego warto podzielić się nią ze światem, żeby zachęcać inne kobiety do działania.

Leave a Message

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top