Odcinek 112. SESJA NARZECZEŃSKA na wakacjach z lokalnym Fotografem.

Witam Cię w 112 odcinku podcastu WIĘCEJ NIŻ FOTOGRAFIA.

   Lecisz do pięknego miejsca na ziemi z ukochaną osobą. Oczywiście wcześniej oglądasz w internecie zdjęcia, jakie tam były zrobione, żeby zobaczyć, jak to miejsce wygląda 😊 Trafiasz na piękne, magiczne, romantyczne zdjęcia i myślisz sobie: „Też chcę mieć takie zdjęcia”. I być może tak jak ja, jesteś fotografką i twoja pierwsza myśl jest taka: „Ok, trzeba spakować statyw, ustawimy się, zrobimy zdjęcia na samowyzwalaczu i będzie ekstra”. Jasne jest to jakieś rozwiązanie, wielokrotnie je stosowałam. Ale w tym dzisiejszym odcinku chciałabym przekonać cię, że czasem warto skorzystać z usług lokalnego fotografa i być tylko i wyłącznie modelką, a nie fotografką i modelką jednocześnie. Więc razem z Michasiem podzielimy się z tobą w tym odcinku naszymi wrażeniami z sesji w Kapadocji, którą wykonał dla nas lokalny fotograf ☺️ Jeżeli chcesz się dowiedzieć jak sobie od technicznej i logistycznej strony ogarnąć taką sesję w jakimś pięknym miejscu na ziemi, jak szukać fotografa, czym my się kierowaliśmy przy wyborze, no i jak to wygląda w trakcie, to bardzo serdecznie zapraszam cię na dzisiejszy odcinek, oczywiście z filiżanką ulubionej herbaty.

 

Listen to „112. SESJA NARZECZEŃSKA na wakacjach z lokalnym fotografem” on Spreaker.

O CZYM POSŁUCHASZ W TYM ODCINKU:

  • skąd wziął się pomysł na sesję w czerwonej sukni,
  • jak znaleźć dobrego fotografa w obcym dla nas miejscu,
  • czym my kierowaliśmy się przy wyborze Fotografa,
  • jak z zawodowej Fotografki na jeden dzień stałam się modelką,
  • co działo się podczas naszej sesji w plenerze,
  • czy warto oddać się w pełni ręce innego Fotografa,
  • co Michaś myśli o naszej sesji z perspektywy modela,
  • nasze wspólne odczucia i wrażenia po sesji,
  • czy efekt tej spontanicznej sesji nas zachwycił.

 

TUTAJ MOŻESZ ZOBACZYĆ ROLKĘ NA INSTAGRAMIE, która powstała podczas naszej sesji zdjęciowej w Turcji.

👉ZAPISZ SIĘ👈

👉NA LISTĘ ZAINTERESOWANYCH👈

 

 

 

👉Zostańmy w kontakcie:
IG: https://www.instagram.com/basiolandia.photography/
FB: https://www.facebook.com/Basiolandia.Basia.Strzelec
YOUTUBE: Basiolandia Photography

TRANSKRYPCJA ODCINKA:

   Dzień dobry! Witam Cię bardzo serdecznie w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż fotografia”, czyli idealnym miejscu, dla osób, które kochają fotografię, ale niekoniecznie wiedzą, jak się za nią zabrać. Jeśli szukasz inspiracji, motywacji i wiedzy, przekazanej w bardzo prosty sposób, to ten podcast jest właśnie dla ciebie. Ja jestem Basiolandia. Jestem tutaj po to, aby dzielić się z tobą, moją wiedzą i doświadczeniem, bo wiem, że fotomarzenia się nie spełniają, fotomarzenia się spełnia.

Basia: W dzisiejszym odcinku tak, jak mówiłam we wstępie, nie będę sama. Jest obok mnie Michaś, więc Michasiu, witam cię bardzo serdecznie.

Michał: Witam wszystkich.

Basia: Ten odcinek dlatego będziemy prowadzić we dwójkę, ponieważ ja będę się wypowiadać ze strony fotografki, czyli z mojej perspektywy, właśnie jak to jest stanąć po drugiej stronie. A Michaś ze względu na to, że był czynnym uczestnikiem tej sesji, będzie się mógł wypowiedzieć z takiej perspektywy modela, jak on to odbierał. Myślę, że te dwa punkty widzenia będą takie bardziej wartościowe. My tutaj mamy wypisany na karteczce taki plan, bo nie chcielibyśmy niczego ominąć, żeby wam wszystko dokładnie po kolei opowiedzieć, jak to było, z czego w ogóle ta sesja się zrodziła, jak do niej doszło, jak to wszystko przebiegało krok po kroku. Ale żeby w ogóle zacząć opowiadać o tej sesji, to musimy nakreślić kontekst, bo być może słuchasz tego podcastu i nie byłaś na moim Instagramie basiolandia.photography i nie widziałaś zdjęć z tej sesji w Kapadocji, nie widziałaś materiałów video, więc nakreślając w ogóle sytuację, Michasiu opowiedz o tym naszym wyjeździe. Kiedy on był?

Michał: A więc Turcja, listopad 2022. Jest to pora pozasezonowa, dosyć niepopularna, a jednocześnie dosyć ciepła, żeby się tam wybrać na wakacje.

Basia: Więc nasz wyjazd był typowo urlopowy, typowo wakacyjny, a że my mamy tak, że jak jeździmy w jakieś fajne miejsca na świecie, to już wcześniej wiemy, gdzie są jakie miejsca do zdjęć fajne, jakie zdjęcia tam można zrobić, więc faktycznie statyw z nami jeździ i jeżeli jest taka okazja, to sobie sami robimy zdjęcia w różnych fajnych miejsca. Czy to zdjęcia, czy to jakieś materiały video, bo mamy też drona, więc tak naprawdę tutaj mamy te możliwości dość szerokie. Więc lecąc do Turcji, naszym głównym celem była ta Kapadocja, czyli tak naprawdę ta część, która słynie z lotów balonami.

Michał: O wschodzie słońca, między innymi.

Basia: I my te podchody, pierwszą próbę tak naprawdę, żeby przelecieć się balonem, robiliśmy Michaś, ile lat temu?

Michał: Trzy lata temu.

Basia: I wtedy niestety…

Michał: Mimo dobrej pogody, nie puszczono balonu w powietrze, bo po prostu był zbyt silny wiatr.

Basia: I tam jest coś takiego, że o tym, czy balony wystartują danego poranka, tak naprawdę decyduje rząd, który poprzedniego dnia albo wydaje zgodę tym firmom, które mają te balony, albo po prostu daje informację, że jutro nie lecimy. No i wszystkie loty są wtedy odwołane. Więc lecąc teraz, mieliśmy nadzieję, że być może tym razem los będzie nam sprzyjał.

Michał: Poza sezonem, nie mniej latem prawie zawsze w sezonie wakacyjnym lot balonem jest dostępny, a tutaj tą porą pozasezonową to jest tak naprawdę loteria. Loteria, która może naprawdę przynieść niesamowite wrażenia, bo zobaczyć na przykład ośnieżoną Kapadocję, no to jest trochę taki biały kruk.

Basia: Ale jest też ryzyko, że po prostu te balony nie będą startować, no bo warunki są dużo bardziej niepewne. No ale suma summarum, właśnie pojechaliśmy wypoczynkowo i do tej Kapadocji polecieliśmy z zamiarem, że być może tym razem lot balonem się odbędzie. Więc absolutnie nie mieliśmy planu na sesję taką u lokalnego fotografa. Ja nawet nigdy o tym nie myślałam, jak to jest szukać na miejscu.

Michał: Tym bardziej Turcja.

Basia: No właśnie.

Michał: Gdzie orientalnie, językowo inny kraj, niż te europejskie i trochę inna kultura, podejście.

Basia: No ale do tego, jak doszło do tej sesji, my tutaj wam opowiemy, więc jak już dosłuchasz tego odcinka do końca, to będziesz wiedziała, jak to się ogarnia. Więc skąd pojawił się w ogóle pomysł na sesję? Ja z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że wynikało to trochę z zazdrości. I skąd się ta zazdrość pojawiła, to może opowiedz Michaś, co się tego dnia działo?

Michał: Wybraliśmy się na wschód słońca, aby zobaczyć Czerwoną Dolinę, która o wschodzie słońca przepięknie zmienia kolory. Na dole są winnice, u góry są takie kaniony w niesamowitej formie. I to wschodzące słońce tak naprawdę pięknie koloruje te wszystkie góry i wzgórza dookoła. Zatem stwierdziliśmy, że: „Dobra, pogoda ma być fajna, ten wschód ciekawy, więc idziemy w to”. Wzięliśmy aparaty, tak samo samochodem wybraliśmy się tam z miasteczka Goreme, jest to dziesięć minut drogi do tych kanionów, bo tak wokół one są rozłożone.

Basia: I będąc tam właśnie na tym wschodzie słońca, kiedy słońce tak naprawdę już się podniosło, zobaczyliśmy, że na takiej górce stoi piękny, stary, czerwony samochód. Na nim stoi dziewczyna w pięknej, czerwonej sukni, jest tam też mężczyzna, no i jest fotograf, który robi im zdjęcia. Jak ja to zobaczyłam, to myślę sobie: „Wow, to w ogóle musi być super. Ten samochód, ta sukienka, to miejsce, ten wschód słońca”. Ja już to widziałam oczyma mojej fotograficznej wyobraźni i mówię do Michasia: „Kurczę, Michaś, może my byśmy sobie taką sesję zrobili?” I to absolutnie była taka myśl totalnie spontaniczna. No i oczywiście tutaj po prostu będzie cała prawda o naszych wyjazdach. Na wyjazdach tą bardziej odważną osobą, która zawsze idzie i coś załatwia, i pyta, jest Michaś, więc ja mówię: „Michaś, ty idź zapytaj tamtego człowieka, gdzie się w ogóle taką sesję załatwia. Czy osobno samochód, czy osobno ta sukienka, czy ta sukienka to jest tej dziewczyny? I w ogóle no jak to się tutaj odbywa?” No więc Michaś, ten odważniejszy, poszedł i to nawet nie do fotografa Michaś poszedłeś, tylko do takiego drugiego.

Michał: Do kierowcy.

Basia: Właśnie.

Michał: Bo był kierowca, filmowiec i ten pan, który robił zdjęcia.

Basia: Trzech ich tam było aż?

Michał: Tak, bo to w zależności od budżetu, opcji. Można sobie, jak się później okazało, wybrać pakiet.

Basia: Więc Michaś tam przeprowadził tam taką pierwszą rozmowę, która okazała się, że to była taka rozmowa, na której mogliśmy się dość sporo finansowo naciąć, prawda?

Michał: Tak. To był taki dobry, lokalny marketing turecki, którego już na wstępie nasza czujność i lampka się zapaliła, żeby nie wejść w coś po prostu na pierwszym wrażeniu.

Basia: I przepłaconego jak się potem okazało.

Michał: Tak i to niemalże podwójnie, bo jak się okazało, pan za sam samochód życzył sobie 250 euro.

Basia: A plus do tego kieca, plus do tego fotograf.

Michał: Fotograf czy jakieś miejsce i tak dalej, więc robił się z tego długi łańcuszek.

Basia: No ale jeszcze w ogóle on chciał ci to przedstawić w ten sposób, że to jest w ogóle biznes życia.

Michał: Tak, że to jest super promocja, bo tamci państwo, którzy obecnie mają zdjęcia, oni zapłacili tylko 250, a ja dostanę 150 euro, więc: „Panie bierz, Panie kup”.

Basia: Dokładnie. To po prostu wygrałeś. Więc tutaj pierwszy researche został przeprowadzony i wtedy się dowiedzieliśmy, że tak naprawdę to jest tam bardzo popularne, czyli taki pakiet: samochód, sukienka, fotograf, nawet czasem filmowiec, jeżeli ktoś ma taką potrzebę.

Michał: A jeżeli budżet Cię nie ogranicza, to jeszcze masz do wyboru albo sesję ze stadem koni, albo podnośnik, który cię wznosi.

Basia: Taka huśtawka.

Michał: Taka huśtawka. Jeśli pani, kobieta życzy sobie właśnie tą długą, taką bujnie falującą suknię, to pięknie ona się rozpościera, jak balon się wznoszą. To są takie wyjątkowe zdjęcia. Można to sprawdzić, jeśli się kliknie w #Kapadocja czy pokrewne są tam takie fajne zdjęcia.

Basia: Tak. I jak ktoś by chciał szukać tej huśtawki, na którym ona wisi drzewie, to ona nie wisi na żadnym drzewie. Tam jest po prostu taki specjalny dźwig, który przyjeżdża na zamówienie, jest huśtawka i tam to wszystko jest wykreowane.

Michał: Cuda. Tak naprawdę tylko wyobraźnia nas ogranicza, a jednocześnie bardzo wiele rzeczy – i wielbłąd, i konie o wschodzie, zachodzie słońca, balony, w środku balona.

Basia: O tak, to też były takie zdjęcia.

Michał: Tak, też była taka opcja. Więc my oczywiście idąc później taką trochę drogą rozsądku, wyszukaliśmy lokalnych fotografów, żeby zapoznać się jednak mimowolnie z ofertami, żeby mieć jakieś rozpoznanie na lokalnym rynku, jak to wygląda. Co zawiera oferta i jaka jest cena.

Basia: I tutaj Michaś ważne, żeby powiedzieć, gdzie tych fotografów szukaliśmy.

Michał: Na początku po hasztagach. Jak się okazało, te hasztagi później odkrywały tych fotografów.

Basia: I wpisywałeś jaki hasztag?

Michał: #Kapadocjafotograf, #session i jeśli się wejdzie po prostu w lokalizację nawet, to znajduje się tych fotografów i można najprościej spojrzeć, jaki był ostatni dzień publikacji danego fotografa. Wtedy mamy wrażenie, że to ktoś nie dwa lata temu, nie rok temu, tylko te zdjęcia ktoś cyklicznie pracuje, robi. Więc warto wtedy udać się i zapytać jak z terminami, jak z ceną.

Basia: To znaczy, my się nigdzie Michaś nie udawaliśmy, tylko po prostu było tak, że faktycznie wyszukiwaliśmy ich na Instagramie, wpisując hasztagi, no i widząc zdjęcia, tak naprawdę wchodziliśmy na profile lokalnych fotografów. Na początku oglądając sobie ich zdjęcia czy nam styl odpowiada i właśnie tam się dowiedzieliśmy o tym dźwigu, dowiedzieliśmy się o tych koniach. Potem też znaleźliśmy tę stadninę, w której faktycznie te konie są puszczane na sygnał i tam się idzie w takie…

Michał: Zachody słońca, slow motion, wiatr we włosach i to tworzy właśnie takie niesamowite klimaty.

Basia: Tak, ale to jest wszystko wykreowane. Tutaj to jest odzierane tak naprawdę z takiego wyobrażenia, że „Och, przechodziłam, biegły konie i ktoś zrobił zdjęcie” – nie. To jest po prostu wykreowane. Tak jak ta huśtawka, tak jak właśnie te zdjęcia z balonami, które tam czasem są, czasem na tych nieudolnych, tak naprawdę fotomontażach widać, że balony wklejone i to nie wygląda dobrze. Ale podsumowując. Fotografa szukaliśmy na Instagramie, wpisując hasztagi, wpisując lokalizację, przejrzeliśmy sobie te profile, które nam się tam pojawiły i wysłaliśmy zapytanie do kilku fotografów. Wcześniej jeszcze ważna sprawa – sprawdzając sobie prognozy pogody, żeby wiedzieć.

Michał: Tak, że to nie będzie kolidowało ewentualnie z naszym wylotem balonem, gdyby miałby się odbyć.

Basia: No i dostaliśmy tak naprawdę zwrotnie oferty. Nie od wszystkich w sumie, ale od większości dostaliśmy oferty i faktycznie były takie oferty, w których wszystko już było pakietowo. Żaden fotograf nie wysłał nam takiej oferty: „Przyjdę i zrobię wam zdjęcia”, prawda?

Michał: Tak. Zawsze była jego cena podana, plus dodatki.

Basia: I czasem to było, że on miał w pakiecie od razu ten samochód. Jeden fotograf podesłał nam, że on nie ma sukienek, ale od razu link, gdzie te sukienki można sobie wynająć i od razu oczywiście ceny i tak dalej. I tutaj ja mogę powiedzieć z mojej perspektywy, że zrobiliśmy jeden błąd taktyczny, co potem się okazało faktycznie dobrym moim przeczuciem, ponieważ wysyłaliśmy zapytania z mojego konta na Instagramie. A moje konto może nie jest tysięcznym kontem, ale tam piętnaście tysięcy osób jest. I dostawaliśmy te oferty takie trochę zawyżone. Takie trochę na bogato.

Michał: Z wysokiego sezonu turystycznego.

Basia: Dokładnie tak. Bo tutaj też sobie to trzeba odróżnić, że jak jest wysoki sezon, to ceny są inne, jak jest niski sezon, to ceny są inne. I tego się dowiedzieliśmy później w agencji. Bo wiadomo, że jak jest wysoki sezon, no to mają ruch.

Michał: Ludzie czy w większości pary, jeśli się tam wybierają, Kapadocja jest często popularna, żeby ja odwiedzać na jeden, dwa dni, bądź noclegi, przelecieć się balonem, no i wykorzystać maksymalnie ten czas i na zdjęcia, i na odkrywanie ciekawych miejsc. I zdarza się tak, że właśnie idziesz po tej najkrótszej linii oporu, więc wybierzesz ten pakiet, aby uwiecznić te wyjątkowe chwile.

Basia: Wiesz, bo ja myślę sobie też, że – nawet jak sami widzieliśmy Michaś – jak później widzieliśmy fotografa tylko z dziewczyną z samą tą sukienką nawet, no to, to nie robiło takiej roboty.

Michał: Mimo na tle tego właśnie kanionu albo wiatr, który spowierał niestety…

Basia: Poniewierał tę sukienkę i tę dziewczynę. Więc to, żeby miało takie wow, to to wow robiło faktycznie w tym pakiecie. Więc my podostawaliśmy te oferty i wiedzieliśmy, że najlepsze tak naprawdę okno pogodowe na tę sesję będzie tego dnia konkretnie, w którym tego fotografa szukaliśmy wieczorem na zachód słońca. No i mnie coś tam tknęło, że nie bierzmy żadnego z tych fotografów, które nam tam wysłał ofertę instagramową, bo mówię: „Tu chyba coś jest jednak nie tak”. I moja intuicja mnie nie zawiodła, bo poszliśmy sobie wtedy coś zjeść.

Michał: Na obiad, tak.

Basia: I przechodząc sobie właśnie tam przez miasteczko, przez Goreme, ja zobaczyłam… bo tam jest mnóstwo takich agencji.

Michał: Turystycznych, które organizują lot balonami.

Basia: I te wyprawy na koniach.

Michał: Na koniach, quady.

Basia: I ja zobaczyłam, że w jednej z tych agencji jest po prostu sukienka. Taka na tym właśnie stojaku i mówię: „Chodź Michaś, wejdziemy, zapytamy, jak w ogóle w agencji wygląda taka sesja. No bo skoro jest sukienka, to takie usługi mają”. No i zjedliśmy obiad, i w drodze powrotnej z tego obiadu, faktycznie weszliśmy do tej agencji, żeby zapytać, czy mają w ogóle takie usługi.

Michał: Czy są dostępne przede wszystkim.

Basia: No tak. No i wtedy się okazało, że…

Michał: Tak, że pani mówi, że jest i nie ma najmniejszego problemu, czyli dzisiaj nawet wieczorem jest dostępna taka usługa do wykonania.

Basia: Już z pakietem.

Michał: Już z pakietem i nawet mimo naszego zaskoczenia, tam nam wyszła cena…

Basia: Niższa niż te wszystkie, które nam proponowali tak naprawdę w tych ofertach internetowych.

Michał: W całości, tak.

Basia: Bo ona podeszła do tego w ten sposób, że powiedziała, że w sezonie cena jest taka, a że mamy teraz poza sezonem, to ona już nam na wstępie faktycznie tę cenę dała niższą. No i łącznie, bo tutaj wiadomo, to też nie jest nic do ukrycia, łącznie za sesję z wynajęciem samochodu, z wynajęciem sukienki, łącznie zapłaciliśmy Michaś, ile?

Michał: Dwieście pięćdziesiąt euro.

Basia: Bo tam się rozliczamy w euro albo w tych lokalnych…

Michał: Lirach tureckich.

Basia: Ale oni w sumie od turystów wolą euro, bo lepiej im się to przelicza. No i tak naprawdę mówimy ok. Jeszcze poprosiliśmy, żeby nam pokazała zdjęcia tego fotografa.

Michał: Tak, żebyśmy byli zgodni, że tak, że chcemy się oddać w jego ręce, zaufać mu.

Basia: No i pokazała nam na komputerze u siebie zdjęcia tego fotografa. Pokazała nam też tam zdjęcie, pamiętasz, że… bo ja mówię „O, szkoda, że nie ma balonów”, a ona mówi: „Nie ma problemu, balony możemy dokleić”, więc zobaczyliśmy.

Michał: Więc były przed i po właśnie z balonami, ale to już jest dowolność i tak naprawdę wybór klienta, którą wersję sobie życzy.

Basia: No ale zobaczyliśmy tam, że po prostu balony, nie ma problemu, mogą dokleić.

Michał: One latają codziennie.

Basia: Tak. Dla fotografa latają codziennie. Więc zobaczyliśmy, że te zdjęcia są okej, zapytaliśmy czy dzisiaj ten fotograf jest dostępny, bo jego tam nie było, tylko po prostu był pod telefonem. Pani zadzwoniła, potwierdziła i mieliśmy godzinę?

Michał: Półtorej na przygotowanie się do wyjazdu, do sesji. Bo już przed biurem czekał na nas stary Chevrolet Cadillac.

Basia: I to, co tak naprawdę jedyne z formalności mieliśmy tam do ogarnięcia, to absolutnie nie było tam żadnej umowy, nie było tam żadnej zgody na publikację, nie było tam takiej papirologii, na którą ja w mojej pracy kładę ogromny nacisk. Jedyne co interesowało agencję to, to żebyśmy zapłacili, czyli musieliśmy przynieść gotówkę i musieliśmy wypisać po prostu…

Michał: Adres mailowy, na który będzie się fotograf komunikował, żeby oddać swoje prace.

Basia: Tak, ale tak naprawdę, finalnie i tak nam nie przesyłał ich na maila. Ale to, co było ważniejsze, to tam trzeba było napisać swoje dane, żeby mogli się z nami skontaktować. Jeżeli chcielibyśmy, żeby nas odebrali z hotelu, to trzeba było napisać adres, ale my sami dojechaliśmy do nich.

Michał: Żeby nie tracić czasu.

Basia: Dokładnie, to nie było potrzebne. Więc jedynie tak naprawdę rachunek za to, co zapłaciliśmy i to było tyle. I godzina, o której musieliśmy na tę sesję wyjechać, żeby zdążyć na zachód słońca, to była która?

Michał: 15:30, bo słońce zachodziło przed godziną 18:00, więc tak naprawdę ta sesja… no ponad dwie godziny. I w tym pakiecie były dwie lokalizacje, sukienka, samochód i pan fotograf.

Basia: No i okazało się jeszcze, że kierowca, ponieważ w samochodzie tym właśnie czerwonym, to nie był samochód, którym my jechaliśmy do miejsca docelowego – z czego się bardzo cieszę, bo myślę, że by nas tam wywiało i zamarznęlibyśmy po drodze – tylko po prostu jechał nim kierowca, a my jechaliśmy jeepem z fotografem. I przyjechaliśmy za te półtorej godziny właśnie do tego miejsca, do tej agencji. Ja już miałam wybraną tę czerwoną sukienkę, więc po prostu poszłam się tylko przebrać w tę sukienkę. One tak naprawdę są w uniwersalnych rozmiarach, więc ubrałam się w tę sukienkę. Przyszedł fotograf, przywitał się, powiedział: „Dzień dobry”, wpakował nas do samochodu i jedziemy. Tutaj nie było wielkich ceregieli, zapoznawania się. Po prostu jedziemy. Dowiózł nas do Czerwonej Doliny.

Michał: Tak. Red Valley to się nazywa. Za Goremę, dziesięć minut za miastem.

Basia: Bardzo szybciutko się tam jechało. Więc bardzo szybciutko, tak naprawdę w dziesięć minut byliśmy na miejscu i wtedy wysiedliśmy. Ja oczywiście z moją czujnością fotograficzną myślę sobie: „Ja nie mogę. Tutaj po prostu pełne słońce, on ustawia ten samochód w tym pełnym słońcu i…”

Michał: „No chyba uczy się robić zdjęcia”.

Basia: No właśnie. Naprawdę ja trochę byłam przerażona, ale myślę sobie: „Basia, odpuść”. Przyszłaś tutaj nie po to, żeby obserwować, jak ktoś pracuje, tylko przyszłaś tutaj po to, żeby być modelką”. Dla nas to też była taka szczególna okazja, bo poprzedniego dnia Michaś postanowił po prostu ofiarować mi piękny pierścionek zaręczynowy, więc myślę sobie: „Nie zepsuj sobie Basia tego. Potraktuj tę sesję, jako taką naprawdę fajną pamiątkę”.

Michał: I bawmy się.

Basia: I bawmy się, dokładnie tak. Więc już potem podeszliśmy do tego z żartem. Ja miałam na sobie tą czerwoną sukienkę. Pierwszy raz w życiu taką sukienkę, która sama w sobie ważyła z dwa albo trzy kilogramy, bo tam kilometry są tej sukienki. I okazało się na miejscu, że ten pan, który był kierowcą, jest panem, który rzuca tą suknią, bo magią tego jest to, że ta suknia musi być rzucana. Fruwa absolutnie na wszystkie strony. Więc ja na początku byłam przerażona, że my w tym pełnym słońcu, które naprawdę jest mocne…

Michał: Po zachodzie słońca – tak.

Basia: No wiesz, jak zaczęliśmy, to była godzina jakaś 16:00, więc to słońce było jeszcze bardzo wysoko. Ale mówię okej, ja tam po prostu stoję, staram się…

Michał: Blenda by nie objęła tego cadillaca i nas, ale no dobra, no dajmy panu szansę i zaufajmy.

Basia: No i radził sobie. Tak naprawdę robił zdjęcia – najpierw ja byłam sama, potem był Michaś. Potem zmieniliśmy lokalizację właśnie troszeczkę wyżej. Plusem tego, że to jest lokalny fotograf, było to, że on dokładnie zna miejsca. Ja myślę, że każda sesja wygląda dość analogicznie, więc wie, jak się ustawić, gdzie ustawić samochód.

Michał: I jakie jest światło przede wszystkim, o której porze i naprawdę wiedział.

Basia: Wiedział. Miał po prostu to obcykane, miał doświadczenie. Później się okazało, że tak naprawdę on nie był z miesięcznym stażem, tylko faktycznie fotografią kilka lat się zajmował. W większym bądź mniejszym natężeniu. Dostałam pytania o to czy wiedział, że będzie fotografował fotografkę – nie, nie wiedział. Dowiedział się dopiero po sesji, jak już wracaliśmy do agencji. Absolutnie nie czułam takiej potrzeby, żeby mu mówić. Po co miałabym go stresować? On miał zrobić swoją najlepszą pracę. Ja tam byłam nie jako fotografka, tylko jako modelka. Wróćmy do tej sesji. Były zdjęcia w jednej lokalizacji, potem przejechał sobie kawałeczek ten kierowca samochodem i było w drugiej lokalizacji. Bardzo blisko siebie.

Michał: Tak. Na górkę, gdzie tak naprawdę okazało się, że nie tylko my sami jedziemy oglądać ten zachód słońca. Tam był tabun koni, masa quadów i wszyscy okupowali rzewnie Red Valley czyli Czerwoną Dolinę o zachodzie słońca.

Basia: No bo to są takie punkty, na które faktycznie jedzie się na zachód słońca i to wygląda tak, jak z pocztówek.

Michał: Majestatycznie, tak, żeby zrobić sobie zdjęcie telefonem czy aparatem. Każdy wedle uznania.

Basia: Więc na tej drugiej miejscówce, jak byliśmy, to ja sobie pomyślałam, że powiem temu fotografowi, że ja wczoraj ten pierścionek zaręczynowy dostałam i użyjmy tego, jako taki element w tej sesji, żeby mieć ładną pamiątkę, żeby to było uwiecznione, bo to jest naprawdę fajna okazja. On się też ucieszył.

Michał: Warunki ku temu były właśnie magiczne, bo zachód słońca, troszkę wiatru i piękni my, wyjątkowo ubrani.

Basia: Jeszcze jedna ważna sprawa Michaś. Ja wiedziałam, że będę miała sukienkę, ale wiedzieliśmy, że dla ciebie nie mamy odpowiedniej koszuli.

Michał: Właśnie. To też jest ważne, żeby jeśli partner chce być na zdjęciach, a warto mieć przecież zdjęcia wspólne z takiego wyjazdu, to warto zabrać sobie koszulę, która będzie pasowała do całego stroju, reszty, otoczenia. Warto na to zwrócić uwagę. To dużo miejsca w walizce nie zajmuje, a na zdjęciach naprawdę robi robotę.

Basia: No bo gdybyś ty tam wyskoczył w krótkich spodenkach i w koszulce czy czapce z daszkiem, to absolutnie nie wyglądałoby dobrze. Ale, że ja strzegę naszego stylizacyjnego świata, więc szukaliśmy koszuli na lokalnym targu. I ta koszula, którą Michaś ma tam na zdjęciach, jest kupiona właśnie tego samego dnia, żeby to wszystko dobrze wyglądało. Kapelusz z nami jeździ, więc kapelusz tak naprawdę był. I dzięki temu, że on do mnie pasował na tych zdjęciach i do tego samochodu, to efekt końcowy mógł być taki, jak możecie zobaczyć.

Michał: Jaki możecie podziwiać czy oglądać na filmach, na rolce, czy naszych wspomnieniach.

Basia: I tutaj właśnie w momencie – to jest takie moje osobiste spostrzeżenie – w momencie, kiedy my tak naprawdę odpuściliśmy, ja odpuściłam bycie fotografką, ty odpuściłeś bycie droniarzem, bo tam w pewnym momencie jeszcze Michaś latał sobie dronem, to jak puściliśmy te nasze zobowiązania i zaczęliśmy faktycznie być ze sobą na zdjęciach, to te zdjęcia są najlepsze. Takie, w których my jesteśmy dla siebie, w których się przytulamy i w których widać bliskość. Wtedy fotograf mógł robić robotę.

Michał: I sam był zachwycony, że ma takie efekty. Nie było napięcia, nie było sztucznych, pozorowanych spojrzeń. Wszystko było naturalne, wynikające z nas i z tej pięknej chwili. Tak czuliśmy i takie chcieliśmy mieć wspomnienia. Żeby oddać się w dobre, zaufane ręce, żeby mieć później takie piękne pamiątki.

Basia: Myślę, że to jest właśnie kluczowe. Ja z mojej perspektywy to tak widzę, że gdybym ja tego nie puściła, że: „O Boże, co on robi? O Boże, bo robi pod światło i na pewno nic z tego nie wyjdzie” albo, że: „Tu jest pełne słońce i nic z tego nie będzie”, to myślę, że te zdjęcia byłyby sztuczne i udawane. My jak oglądaliśmy te zdjęcia różne, to tam widać, że ludzie stoją jak na akademii.

Michał: Tak, dosyć sztywne. A co jeszcze pragnę wam tutaj dopowiedzieć, to mieliśmy bardzo ciekawe doświadczenie, gdyż ten pan fotograf nie był biegły z językiem angielskim, więc on pokazywał nam to na aparacie i tak, jak mógł, mową ciała ustawił nas. My też wiedzieliśmy, o co mu chodzi, ale jednocześnie też chcieliśmy dodać coś swojego, coś naszego.

Basia: Język nie jest blokadą akurat w tym zawodzie. I to faktycznie mogę powiedzieć, bo on po angielsku nie mówił za dużo, my w jego języku też nie mówiliśmy, ale tutaj samo to, że on na przykład pokazał coś ręką, samo to, że podszedł i coś tam pokazał swoją mową ciała, było absolutnie wystarczające. A szczególnie to też, że my później już po prostu sami się ustawialiśmy. On miał w ogóle taki pomysł, że wymyślił, że stanę z kapeluszem w ręku, a jego kolega podrzuci suknię. To akurat było na takiej górce i ja z tym kapeluszem stojąc czułam się najdelikatniej mówiąc dziwnie. Ten jego kolega był tak przejęty tym, że on tą suknią ma tak rzucić, żeby ona frunęła, że całą mnie z tą sukienką pociągnął, więc zdjęcie wyszło komiczne. Wyglądało tak, jakby się trzymała tego kapelusza, a kiecka mnie ciągnie do tyłu. Więc ja mogę z mojej perspektywy powiedzieć, że to, co było najważniejsze po naszej stronie, to to, że my w pewnym momencie odpuściliśmy totalnie kontrolę nad tym, co się dzieje, zostawiliśmy po jego stronie robienie zdjęć, a my po prostu byliśmy sobą. I myślę, że to jest kluczowe przy takich sesjach par, żeby nie skupiać się na fotografie, tylko żeby skupić się na sobie, bo dzięki temu na naszych zdjęciach są uczucia i emocje, a o to tutaj chodzi.

Michał: Dokładnie.

Basia: Na takiej sesji nie są nam potrzebne portrety pod tytułem „Raz, dwa, trzy, spójrzmy na fotografa”, tylko takie zdjęcia, na które jak my teraz patrzymy, to łezka się w oku kręci.

Michał: Tak. I tak szybko wracamy tam. Pamiętamy detale, pamiętamy te chwile. Wiatr we włosach, kurz w zębach.

Basia: Dokładnie tak. Więc to było w tej jednej lokalizacji. Później przejechaliśmy do drugiego miejsca. Do takiej skały, której absolutnie nie znaleźlibyśmy sami.

Michał: Takiego kanionu. To była po prostu miejscówka.

Basia: Taka znana tylko przez lokalnych.

Michał: Tak. Tylko lokalni fotografowie wiedzieli, gdzie, kiedy…

Basia: I jaką dziurą w skale wejść, żeby zobaczyć taką szczelinę.

Michał: Bo okalające wcześniej znaki zakazywały wjazdu, bo jak się okazało tam te wszystkie miejsca dookoła, to są lodowiska czy starty balonów, które są po prostu tylko do ich dyspozycji.

Basia: My jak na przykład wcześniej tam jeździliśmy, to po prostu pod te zakazy nie wjeżdżaliśmy, bo ja mówię: „Michaś, tu nie jedziemy, bo jest zakaz wjazdu”, a on – lokalny – po prostu jechał, niczym się nie przejmował, bo wiedział, że można. Ale niestety przy tej skale, w której naprawdę można zrobić piękne zdjęcia, bo tam jest takie pęknięcie z góry, my byliśmy za późno. Już się zrobiło ciemno, bo trochę nam zajęło jeszcze to latanie dronem, gdzie efekty z tego nagrania są super. No i w tej skale nie mamy zdjęć takich, jakie można byłoby tam zrobić. On tam naprawdę próbował.

Michał: Starał się jak mógł i podświetlać telefonem, i ustawiać nas, ale niestety światła się nie oszuka. Ten piaskowiec był jasny, ale niestety tego światła było za mało, a my byliśmy już za późno.

Basia: To już było po zachodzie.

Michał: Więc tak naprawdę mamy lokalizację i miejscówkę, żeby wrócić.

Basia: Na następny wyjazd. Żeby nie było, że nie mamy po co wracać, to mamy po lot balonem i po zrobienie zdjęć właśnie w tym miejscu. To, co mogę powiedzieć z mojej perspektywy, to co mi się bardzo podobało, to pomimo tego, że językowo nie byliśmy tam za bardzo spójni – chociaż radziliśmy sobie bardzo dobrze, bo w telefonie translator jak ktoś chciał coś, komuś powiedzieć, to po prostu w translatorze po polsku i tłumacz na turecki.

Michał: Na pana fotografa telefonie to super działało, żeby sobie wyjaśnić formalności.

Basia: Dokładnie tak. No więc tutaj ja uważam, że taka sesja z fotografem, gdzie totalnie odpuszczamy, jesteśmy tylko i wyłącznie modelami jest czymś zupełnie innym niż taka sesja, którą robimy sobie samodzielnie na samowyzwalaczu. U nas tak to wyglądało, że samowyzwalacz i jedno biegło albo jak nam działało wi-fi i połączenie między telefonem, to po prostu były robione zdjęcia. Ale właśnie takich zdjęć bliskich, takich podróżnymi kątami nie da się zrobić z samowyzwalacza.

Michał: Właśnie taką grą światła samemu ze statywem nie da rady zrobić. Fotograf widzi najlepiej i jest w stanie to zweryfikować, zmienić kąt. Te ujęcia są dużo bogatsze. Weźmy jeden główny argument, czyli światło. Mamy godzinę, półtorej i tak naprawdę ile my potrzebujemy prób do tej doskonałości. Tutaj mamy sesję, dwie lokalizację w półtorej godziny. A tak naprawdę idąc samu, walczymy o kilka ujęć, ale ile przy tym biegania i stresu czy wyjdzie.

Basia: I też nie ma takiego spokoju. No bo jak masz tę odpowiedzialność za to, żeby zrobić zdjęcie, to ja mam cały czas myślenie czy to dobrze, czy tutaj jest ostrość i tak dalej, a tu mogliśmy to totalnie odpuścić. To była sesja, na której faktycznie ten fotograf cały czas jechał trybem seryjnym i po prostu było jak z karabinu, ale być może taki miał styl pracy i być może tak działał. Nie mnie to oceniać. Nie każdy musi działać tak, jak ja. On miał swój sposób na tę sesję. Czyli była druga lokalizacja ta skała, już się robiło coraz ciemniej, więc po prostu spakowaliśmy się i pojechaliśmy w trzecie miejsce. Przejazd z jednej lokalizację do drugiej mieliśmy właśnie tym czerwonym, fantastycznym samochodem, więc mogliśmy się nim przejechać.

Michał: Którego ujęcia możecie zobaczyć właśnie na filmie na Instagramie.

Basia: Na Instagramie: basiolandia.photography. Tam jest taka rolka z naszego wyjazdu. Tam są też zdjęcia, więc można sobie jak najbardziej zobaczyć, o czym my tutaj w ogóle mówimy. Po tej sesji, jak już jechaliśmy sobie z nim do tej agencji, to zapytał o namiary na Instagramie, żebyśmy się wymienili namiarami i wtedy on nam prześle link do galerii z tymi zdjęciami. Jak podpisywaliśmy tę ofertę w agencji, to tam pani powiedziała, że dostaniemy dwieście zdjęć, z czego będziemy mogli sobie wybrać dziesięć i te dziesięć on nam obrobi. Taka była ta oferta, więc on po dwóch dniach przesłał nam tę galerię. Odniosę się do tego, co ja myślę o wysyłaniu całej galerii, ale najpierw może ciebie Michaś chciałabym zapytać o to, jakie są twoje odczucia odnośnie tej sesji. Samej sesji.

Michał: Pierwszy raz tak naprawdę byłem na sesji plenerowej wykonywanej przez nieznanego wcześniej fotografa. Znał lokalizacje, wiedział, jak nas ustawić, jak pada światło. Ja poczułem się potraktowany naprawdę profesjonalnie i mam piękne pamiątki, z których naprawdę mogę powiedzieć, że jestem zadowolony, wzruszony i te wspomnienia zostaną długo ze mną. Nie mam nic tak naprawdę do zarzucenia, a jednocześnie polecam skorzystanie, bo tak naprawdę zbyt dużo czasu, nerwów mogłoby kosztować kogoś, aby znaleźć lokalizację i być w danym miejscu, a nie o to chodzi.

Basia: Ja mam bardzo podobne odczucia, tak że mam wrażenie, że jesteśmy również w tej kwestii zgodni. To naprawdę jest super pamiątką. To jest coś, czego byśmy sobie sami nie zrobili i na pewno nie z takim luzem. Na pewno nie z takim byciem ze sobą.

Michał: Warto jeszcze nadmienić – ta czerwona sukienka i samochód, one akurat cudownie pasują do Kapadocji do tej magicznej krainy. Zastanawialiśmy się czy ta sukienka gdzieś jeszcze będzie w inne miejsce pasować. No i tak naprawdę to może być trudne takiego cadillaca i czerwoną sukienkę przenieść w inne miejsce. Ciężko znaleźć taki puzzel do układanki, w którym to miałoby się miejscu znaleźć. Może Kuba? Może tutaj wyobraźnia nas ogranicza, ale akurat tam, to jest top, żeby wykorzystać pakiet czerwony samochód, wybrać sukienkę a balony to już jest naprawdę luksus i szczęście, które będą naprawdę pięknym dopełnieniem tak naprawdę magii tego miejsca. Bo Goreme, czyli ta miejscowość, w której zazwyczaj mieszkają turyści, to jest mała wioska typowo nastawiona na turystów, którzy przyjeżdżają na dwa, trzy dni. My byliśmy tam cztery, bo czekaliśmy, ponieważ mieliśmy takie marzenie, żeby się przelecieć balonem. Niestety warunki pogodowe nie pozwoliły. W sezonie jest o wiele większe prawdopodobieństwo, żeby się przelecieć balonem. Przelecieć do jedno, ale wybrać się na sesję zdjęciową to drugie. Zdążyć i pogodzić to wszystko, to też trzeba mieć na to plan.

Basia: Ja myślę, że jak ktoś nie ma czegoś takiego, że lubi chodzić albo nie ma w planie jeździć tymi quadami, albo na koniach jeździć po tych dolinach, to w cztery dni ktoś może się tam wynudzić, bo tam poza tym oczekiwaniem na balony, poza tym, że faktycznie można zobaczyć piękne miejsca, jesteś w stanie to objechać w dwa dni maksymalnie.

Michał: Tak. Jest taki stary zamek, są te doliny. Tras trekkingowych, na przejażdżkę konną czy quadami też jest bardzo dużo fajnych miejsc. Niemniej warto sobie to wcześniej zaplanować, co się chce i wybrać najlepsze dla siebie.

Basia: Jasne. Tak to wygląda, że tam jest inaczej. Jest wyjątkowo. Raczej nie ma takiego drugiego miejsca, a przynajmniej my nie byliśmy, żeby było faktycznie tak charakterystycznie i tak, jak mówisz Michaś, to czerwone auto, ta czerwona kiecka i jeszcze złota godzina, to absolutnie jest taki zestaw, którego nie da się niczym innym zastąpić. Ja z moim umiłowaniem do koloru żółtego zastanawiałam się, bo to nie jest tylko tak, że w tej agencji jest tylko jedna czerwona sukienka, tylko te sukienki są w różnych kolorach. Samochody też są oczywiście w różnych kolorach, więc można sobie to wybierać. Ale jednak ta czerwona sukienka z tym czerwonym samochodem wyglądały najlepiej, więc dlatego ja się na taki zestaw zdecydowałam pomimo tego, że myślałam, że czerwony nie jest moim kolorem, ale w efekcie końcowym wygląda to naprawdę bardzo dobrze. Mamy cały ten proces, jak szukaliśmy fotografa, jak wybraliśmy fotografa, jak ta sesja wyglądała, jakie były formalności, jakie są nasze odczucia, będąc po drugiej stronie na sesji i jak to było po tej sesji. No to po tej sesji, po dwóch dniach ten fotograf wysłał mi link do tych zdjęć. To, co ja mogę powiedzieć w tej kwestii z mojej perspektywy fotograficznej, to ja cały czas podtrzymuję swoją wersję i jej się będę trzymać, że klientowi powinno wysyłać się już obrobiony materiał, a nie surowy materiał z racji tego, że niekoniecznie zdjęcia, które są zdjęciami nieudanymi, klient powinien zobaczyć. Ja myślę, że tutaj powinna być taka gruba selekcja. Tam dostaliśmy po prostu cały materiał na żywca zrzucony po prostu z aparatu. Włącznie z tymi zdjęciami, gdzie po prostu ta suknie mnie ciągnie. Jak to w trybie seryjnym. W trybie seryjnym powiedzmy, że dwa zdjęcia są dobre, a trzy są delikatnie mówiąc nie najlepsze. Więc my dostaliśmy, co mu się udało ustrzelić tak naprawdę. Oczywiście da się z tego wybrać nawet więcej niż dziesięć zdjęć, ale ja z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że jako klienta niekoniecznie potrzebowałabym zobaczyć te nieudane zdjęcia. To jest jedyne moje zastrzeżenie patrząc od takiej strony fotografa. Jest to potwierdzenie na moją teorię, że klient nie powinien widzieć nieobrobionych zdjęć, bo to jest po prostu półprodukt. Oczywiście tutaj z tych zdjęć, które on nam zrobił, da się wybrać takie zdjęcia i są tam faktycznie piękne zdjęcia, nad którymi się rozpływamy i ja uważam, że ta sesja – sesja z Michasiem, sesja, która była pamiątką naszych notabene drugich zaręczyn, bo pierwsze były kilka lat temu na Bali, ale te pierwsze to były takie trochę chyba próbne, prawda?

Michał: Oj tam, oj tam.

Basia: Oczywiście z pierścionkiem i tak dalej, ale te były takie wyjątkowe z klękaniem, ze łzami i tak dalej. I one odbyły się faktycznie dzień przed tą sesją.

Michał: Z zaskoczeniem.

Basia: Absolutnie z zaskoczeniem. Ja się nie spodziewałam. A historia z tym też jest taka, że pierścionek, który dostałam kilka lat temu…

Michał: Notorycznie gubi swoje oczko, czyli kamyk.

Basia: Dokładnie tak. Więc ja go nie noszę, bo boję się, że w go w pewnym momencie zgubię. Więc od pewnego czasu żartowałam, że nie mam pierścionka zaręczynowego, ale absolutnie…

Michał: Basia nie podejrzewała, że to może być druga wersja.

Basia: Dokładnie tak. Byłam zaskoczona, więc ten najbardziej intymny moment tych zaręczyn nie był na sesji. To nie było tak, że to była sesja umówiona pod tytułem, że nagle na sesji byłam zaskoczona i że to było ukartowane – nie. To była sesja, która była sesją dzień po i ja na tej sesji po prostu powiedziałam fotografowi, że: „Zobacz, wczoraj dostałam pierścionek, więc zróbmy takie zdjęcia, które będą tą uwieczniać”. On się wtedy ucieszył, bo to dla niego też fajna możliwość zrobienia takich zdjęć zaręczynowych. Zrobił nam takie zdjęcia i są dla nas absolutnie cudowną pamiątką. I faktycznie pierwszym takim zapalnikiem do tej sesji była zazdrość, że: „Wow, jakie to muszą być super zdjęcia. Może byśmy sobie zrobili taką sesję?”. Ale druga myśl była, że mamy okazję.

Michał: To jest dobre miejsce, nie.

Basia: Tak. No miejsce dobre, no ale Michaś, no okazja też dobra, bo nie codziennie się dostaje drugi pierścionek zaręczynowy. Tak to było tak naprawdę krok po kroku. To, co mogę powiedzieć z mojej perspektywy kochane fotografki i kochani fotografowie, to to, że warto zostawić swój fotograficzny kawałek, nie biegać ze statywem, tylko jeżeli jesteście w jakimś pięknym miejscu, to poszukajcie lokalnego fotografa i oddajcie się mu w pełni, żeby mógł zrobić najlepszą pracę, jaką potrafi, bo takich zdjęć mogę z całą moją świadomością powiedzieć, że samodzielnie nie bylibyśmy w stanie sobie zrobić.

Michał: Nic dodać, nic ująć Basiu. Zdecydowanie warto dbać o takie wspomnienia.

Basia: I uwieczniać je na pięknych zdjęciach, do których możemy wracać później.

Michał: Amen.

Basia: Amen. Dziękujemy bardzo za wysłuchanie tego odcinka. Dziękujemy bardzo ze wszystkie ciepłe słowa pod zdjęciami z tej sesji. Jeżeli ten odcinek był dla ciebie wartościowy, to oczywiście pamiętaj, że możesz się nim podzielić i mamy nadzieję, że przekonaliśmy cię do tego, żeby zrobić sobie sesję ze swoją ukochaną osobą.

 

 

JEŚLI CHCESZ MNIE ODWIEDZIĆ TO ZAPRASZAM CIĘ DO MOICH MIEJSC W SIECI

✔  FACEBOOK: BASIOLANDIA.FB

✔  INSTAGRAM: BASIOLANDIA.IG

✔  STRONA WWW: BASIOLANDIA.STRONA

✔  YOUTUBE: BASIOLANDIA.YOUTUBE

ZAPRASZAM CIĘ DO MOJEJ GRUPY NA FB: BASIOLANDIA.GRUPAFB.  Będziemy tam rozmawiać o tematach poruszanych w podcastach i nie tylko.

GDZIE MOŻESZ SŁUCHAĆ MOJEGO PODCASTU

🎤 na moim kanale YouTube: BASIOLANDIA.YOUTUBE

🎤 katalog w iTunes: BASIOLANDIA.ITUNES

🎤 spotify: BASIOLANDIA.SPOTIFY

🎤 wyszukanie frazy „WIECEJ NIŻ FOTOGRAFIA” w Twojej aplikacji do podcastów na smartfonie

Basiolandia 🌸

 

0 responses on "Odcinek 112. SESJA NARZECZEŃSKA na wakacjach z lokalnym Fotografem."

Leave a Message

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top